XXV

38 2 0
                                    

*"Gdzie ona jest" Chciał krzyknąć zamiast tego zaczął się krztusić, na co do łóżka natychmiast podbiegła pielęgniarka. Podniósł rękę na znak, że nie wymaga pomocy, usiłując powstrzymać kaszel *

Freddie : Gdz... Gdzie... Ona jest? (Udało mu się wreszcie zapytać)

Pielęgniarka : Wszystko w porządku, podam panu kroplówkę.

Freddie : pytam gdzie ona do cholery jest.

Pielęgniarka : Ale kto?

Freddie : No Jak kto? EWA BRANICKA!

Pielęgniarka : Sprawdzę w rejestrze pacjentów...

Freddie : W jakim rejestrze pytam poraz ostatni gdzie jest dziewczyna z tego wypadku?

Pielęgniarka : Taka blondynka?
"Who Wants to Live Forever" Wytatuowane nad obojczykiem?

Freddie : Tak .

Pielęgniarka : Strasznie głupi tekst swoją drogą... Co to ma niby znaczyć...

Freddie : Gdzie ona jest i jakim prawem komentujesz... A co w ogóle ma do rzeczy...

Pielęgniarka : Sala nr 30 , typiarka jeszcze żyje.

*Zerwał się z łóżka, biegł po schodach, o mało nie rozbijając się o ściany, zostawił pielęgniarkę krzyczącą "niech pan uważa na rękę ". Srebrny numer na drzwiach, po ułamku sekundy był już w środku. Na łóżku leżało ciało przykryte prześcieradłem. Na podłodze Klęczała sprzątaczka wycierająca plamę krwi, podniosła wzrok, a następnie wstała *

Freddie : O BOŻE! CZ... CZY... (Łzy dosłownie odjęły mu mowę,a wspomnienia z Evie kompletnie przytłoczyły)

Sprzątaczka : Zmarł dosłownie kwadrans temu, przykro mi.

Freddie : zaraz... Zmarł? Mężczyzna?!

Sprzątaczka : Tak, pana ojciec jak mniemam.

Freddie : Ale mój ojciec z tego co mi wiadomo ma się dobrze, szukam przyjaciółki, blondynki imieniem Ewa....

Sprzątaczka : Dziewczyna z wypadku motocyklowego  ?

Freddie : Dokładnie.

Sprzątaczka : Na całe szczęście to jest sala numer 03 a ona, z tego co słyszałam leży pod numerem 30.

Freddie : Dziękuję! Przepraszam! A tak Do Widzenia!

*Na domiar wszystkiego okazało się że winda nie działa, Fred rozważając wiele scenariuszy udał się więc po schodach, tym razem przed wejściem upewnił się dwa razy co do numeru sali. Srebrne metalowe 30 a pod nim napis głoszący "Oddział Intensywnej Terapii ".Popchnął drzwi, jego oczom ukazała się grupa ludzi . *

John : Freddie! (Krzyknął i rzucił się na wokalistę)

Jer : Synku? Co się stało?

Connor : Pamięta pan coś z przebiegu tego zdarzenia ?

*Muzyk starał się nie upaść, przesunął gestem Briana który zasłaniał mu Ewę i w tym momencie, w którym ją zobaczył wybuchł niekontrolowanym płaczem "przysięgam że to przeżyjesz, ale jeśli mi się coś stanie, jeśli umrę, zajmij się kotami, kocham cie, kocham was wszystkich" Jedne z jej ostatnich słów zapętliły się w jego głowie. "Też cię kocham, Evie" wyszeptał. Usiadł na krawędzi łóżka,chwytając jej dłoń, zimną jak lód, siną, z licznymi zadrapaniami. Nieświadomy że role mogą się kiedyś odwrócić. Oczyma wspomnień widział tę samą dłoń podającą mu kawę, uderzającą w klawiaturę podczas koncertu w Heaven, strojącą gitarę, czy gestykulującą w trakcie rozmowy, palec wskazujący błąd w tekście, albo poprawiający kosmyk włosów. Jeszcze tak niedawno była kompletnie inna, tryskała z niej energia i życie, a teraz Ewka wyglądała jak zakatowany nieboszczyk. To nic że była noc, to nic że rodzina i przyjaciele czekali tu od kilku godzin, że się martwili,
Najbardziej bolał go fakt stanu przyjaciółki. Oczywiście wsparcie bliskich znaczyło naprawdę wiele, ale i tak...*

Freddie : To był Leonardo.

Jacob : a nazwisko?

Freddie : Boże święty nie wiem. Mary jak nazywa się ten były Ewy?

Mary : Kurde... cuchillo... Chyba ...Tak  cuchillo

Connor : Przecież to nóż po hiszpańsku... Jakim cudem facet nazywa się nóż...

Mary : Co ja na to poradzę? Z resztą on i były szef Ewki Nicolas Clarke notorycznie ją nachodzili, grozili i szantażowali. Kiedy zerwała z Leonardo ten usiłował ją zabić.

Jacob :rozumiem pani Austin zna pani sprawę w takim razie zapraszamy na komendę.

Mary : Fred trzymaj się jakoś, zajrzę do was jutro, dobranoc.

Freddie : Śpij dobrze kochanie.

Ordynator : Ma pan dobre wyniki, jeśli stan się nie pogorszy za dwa dni pana wypiszemy.

Freddie : A Ewa?

Ordynator : To kwestia minimum kilku tygodni jeśli wszystko będzie dobrze Święta Bożego Narodzenia spędzi już w domu.

Freddie : Idźcie, jesteście zmęczeni, musicie odespać, z resztą jaki jest sens abyście wszyscy tu siedzieli ?

John : Nie no Fred ja zostanę, reszta niech jedzie.

Brian : Jesteście pewni?

Freddie : Tak na 100% , mam tylko prośbę niech ktoś skoczy do Evie i do mnie i niech się zajmie naszymi kotami.

Roger : My z Bri to załatwimy.
Freddie : Kocham was wszystkich, do następnego.

*Tak właśnie miały wyglądać kolejne tygodnie, rzeczywiście wokalista opuścił szpital po łącznie 3 dniach, nie wiele to jednak zmieniło praktycznie cały czas przesiadywał u Ewy. W prawdzie zmieniał się z chłopakami z zespołu, albo Mary, Davidem bądź Jimem, jednak odczuwał silną potrzebę, przebywania z przyjaciółką, wziął też do siebie koty Evie, które to zmuszony był porwać pod nieobecność Marty i Marka. Wyniki Polki były istną sinusoidą, raz lepiej, raz gorzej. Jak przeżywali to pozostali? Brian zaczął  pisać pewien tekst inspirowany zdaniem które dziewczyna miała wytatuowane, utwór ten zostanie wydany przez Queen niemal dekadę później, bo w czerwcu 1986 właśnie pod tytułem "Who Wants to Live Forever".
John, właśnie biedny Deaky popadł w totalną depresję, nie potrafił zebrać myśli, nie miał ochoty ani grać na basie ani nawet ochoty na tosty.
No i oczywiście Roger, pomijając już fakt, iż został dwukrotnie pobity przez Marka, starał się jakoś podnosić na duchu pozostałych, mając świadomość, że tego właśnie chciałaby Ewcia. Listopad minął więc w atmosferze troski i rozpaczy, a każde z nich miało ochotę opieprzyć ją tak bardzo, by nawet nie pomyślała o ponownym zapadaniu w śpiączkę. Początek grudnia przyniósł ze sobą znaczące zmiany to jest jej wyniki z dnia na dzień były coraz lepsze, a na dodatek Fred nareszcie pozbył się gipsu, który strasznie utrudniał mu codzienne funkcjonowanie. 7 grudnia odbyły się dwa kluczowe dla sprawy telefony : pierwszy z policji, ponieważ właśnie aresztowano Leonardo i Nicolasa. Drugi od ordynatora w sprawie Pani Ewy Branickiej, stan kobiety był stabilny a więc na dniach można ją będzie wybudzić. Ucieszona Mary obdzwoniła kogo należało i tak jak stała, biorąc tylko płaszcz,wybiegła z domu. Po 30 min już wszyscy siedzieli w małym gabinecie*

Ordynator : Miło że jesteście tu wszyscy.

Mary : Panie Ordynatorze kiedy ona wróci do żywych?

Ordynator : Jutro postaramy się ją wybudzić. O 10:00 zaczynamy.

(Nie) ukoronowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz