LXVI

35 3 5
                                        

*Ewa z papierosem w ustach, jak to miała w zwyczaju, ruszyła na poszukiwanie gitarzysty. Nad ranem bez sukcesu wróciła do domu, zjadła coś, wypaliła kolejnego papierosa i zasnęła na kanapie. Spała jak zabita aż ok 15:00 obudził ją dźwięk telefonu*

Ewa : Ewa Branicka przy telefonie, krawiec, projektant, manager Queen.  Czym mogę służyć?

Facet : Żartujesz sobie? To ja Marley.

Ewa : Proszę? Znamy się?

Marley : Wczoraj w Klubie?

Ewa : Co? Nie byłam wczoraj w żadnym Klubie.

Marley :  No w Heaven. To nie jest śmieszne, skończ już zgrywać idiotę, nie pamiętasz komu dałeś numer i adres? Podpisałeś mi się na wizytówce.

Ewa : To z pewnością nie byłam ja, noc spędziłam pod szpitalem, to po pierwsze, a po drugie, jestem kobietą a sądząc po zaimkach, których używasz, przypuszczam, że szukasz faceta.

Marley : Dobra już Fred przestań, to się robi absurdalne.

Ewa : dziesięć razy ci tłumaczę że mam na imię Ewa.

Marley : Dobra, dobra, masz partnera, brata, czy coś?

Ewa : Nie.

Marley : Zadzwonię później kiedy twój współlokator będzie w domu.

Ewa : mieszkam sama.

Marley : tak wmawiaj sobie.

*Kiedy Ewka usiłowała gotować obiad, telefon dzwonił co chwilę,ale starała się to ignorować, za którymś razem zirytowana odebrała i wrzasnęła do telofonu*

Ewa : Przestań do cholery  dzwonić!  O co ci chodzi, jestem zmęczona, mam dosyć! Nawet nie wiesz jak bardzo jesteś irytujący, czego ty właściwie chcesz!?

John : P... Przepraszam...

Ewa : Ahh to ty.... To ja przepraszam kochanie, nie miałam tego na myśli... Po prostu od rana odbieram jakieś dziwne telefony.

John : Ja tylko chciałem zapytać czy mogę do ciebie wpaść na chwilę, bo potrzebuje rady.

Ewa : Jasne, czekam na ciebie z kawą i ciastem.

John : dzięki, do zobaczenia.

Ewa : widzimy się, pa.

* 15 min później Ewka i Deacy pili kawę, nagle odezwał dzwonek do drzwi ale nie raz, czy dwa razy, a 29. Teraz Branicka naprawdę nie wytrzymała,  tego dnia i tak była psychicznie wykończona i ciągle z tyłu głowy miała to, że Brian gdzieś przepadł, a do tego wszystkiego te irracjonalne telefony i uporczywe dobijanie się do drzwi, otworzyła je z impetem gotowa zabić tego kto stoi po drugiej stronie. Zastała tam 6 randomowych facetów, w tym kominiarza i kuriera.*

Kurier : Pokwituje mi pani odbiór paczki?

Ewa : jakiej? Chwila co?

Kurier : No tych 4 azjatyckich obrazów.

Ewa : Proszę? Nic takiego nie zamawiałam.

Kurier : to podpisze pani ?

Kominiarz : Zleciła pani czyszczenie kominów?

Ewa : ja nie...

Kurier : byłem pierwszy, proszę pokwitować.

Marley : Faktycznie jesteś kobietą, myślałem, że ze mnie żartujesz.

Ewa : Dlaczego miałabym...

Frederick : Hej czy twój... No wiesz on...

Ewa : kto?

Kurier : Podpisz! Należą się 3 miliony £.

Ewa : Ile? Mam sprzedać dom aby zapłacić za jakieś pierdolone obrazy których nie zamówiłam?

Kominiarz : KOMIN.

Levi : Kim ty jesteś?  sprzątaczką? ogrodnikiem ?

Ewa : Ja tu do cholery mieszkam.

Levi : Tak, a ja jestem synem królowej Elżbiety.

*Zza rogu, od lewej strony nadchodzi grupa osób, mówiących coś o tym, że na mieście wiszą ogłoszenia, informujące aby pod tym konkretnym adresem, o  16:30 zebrali się wszyscy fryzjerzy męscy, a każdy z nich otrzyma 100£.*

Fryzjerzy : Chcemy nasze pieniądze!

Ewa : Gdzie ja trafiłam? Obchodzimy dzisiaj jakiś dzień wariata? Czy losowych roszczeń i pytań?

Marley : Skoro mieszkasz sama i to twój dom, to dlaczego jakiś przystojny facet w heaven dał mi wizytówkę z tym adresem i podpisał się na niej?

Kurier : I zamówił te obrazy.

Kominiarz : kazał mi wyczyścić kominy.

Levi : Zaprosił mnie na randkę

Valentin : I mnie.

Ramon : Mnie też.

Mateo : I wynajął moje usługi.

Ewa : Stop! A ty? co znowu do cholery robisz? Malujesz sufity? Sklejasz porcelanę?

Mateo : A jak myślisz ?

Ewa : Pod moim domem stoi ok 50 fryzjerów, każdy z nich chce 100£, nie dziwię się jeśli zaklinasz węże grając na dudach.

Mateo : Jestem striptizerem.

Ewa : potrafisz zaklinać węże grając na dudach?

Mateo : nie.

Ewa : to czego mi pod domem stoisz i sztuczny tłum robisz?
Pokażcie mi te wizytówki.
(Na każdej z nich znajdował się autograf Freddiego)
Boże ja zabiję tego cholernego idiotę. Cokolwiek pił lub ćpał, przysięgam zabiję. Jakim trzeba być debilem aby dać komuś wizytówki z nie swoim adresem i numerem telefonu i się nie zorientować.

(Nie) ukoronowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz