IV

67 2 0
                                    

*Ranek dnia następnego *

Ewa : Dzień Dobry Wstajemy, byłam na zakupach, zrobiłam śniadanie. (w rękach trzyma tacę z porcjami jajecznicy, i gorącą kawą).

Roger : Która godzina?

Ewa : 5:30 musimy wyjść przed 8:00 bo wtedy wstaje ciotka.

John : Gdzie ty byłaś na zakupach o 5 rano?

Ewa : uwierz mi że podstarzałe właścicielki otwierają o 5.

Roger : Ewka wody proszę, ratuj, głowa mi pęka.

Ewa: na parapecie masz karawkę z wodą i aspirynę.

Freddie : za to po tobie nie widać żebyś piła.

Ewa : Do każdej ilość używek można się przyzwyczaić.

Roger : Opowie mi ktoś wczorajszy wieczór mniej więcej od momentu jak przyniosła ciasto.

Brian : kto ma te ulotkę.

John : Fred albo Ewka.

*Freddie bez słowa wyciąga broszurę*

Brian : Przeczytaj sobie o co się założyłeś.

Roger : I tak to wygram, a stawka?

Ewa : Organizacja sylwestra. Ja idę pozmywać, na toaletce macie szczotkę, grzebień kosmetyki. Bierzcie co chcecie, zaraz wracam.

*Po 15 min*

Ewa: wszystko ogarnełam jeszcze tylko nakarmię moje dzieciaczki i możemy wychodzić.

Freddie : Pomóc ci?

Ewa : A chcesz?

Freddie : No pewnie.

Ewa : Zawołaj Polonię i Lisę, a ja pójdę po tuńczyka.

*Po 2 min*

Ewa : Jak uroczo, moje córeczki cię uwielbiają.

John : Mam dziwne pytanie?
Ewa: Słucham ?

John : czy na twojej szczotce jest kocia sierść.

Ewa : To bardzo prawdopodobne.

John : To ma być normalne?

Ewa :Tak a coś w tym dziwnego.

Freddie : Oczywiście, że nie.

John : Święci pańscy trzymajcie mnie wy oboje jesteście walnięci.

Ewa : Wiem. Dobra zbieramy się.

*Wyszli przed kamienicę*

Ewa : eee nie jest aż tak źle.

Brian : Ewa zwariowałaś? Masz drzwi wgniecione na jakieś 8 cali i szybę pękniętą przez środek. Roger jak tyś to zrobił?

Roger : Sory nie pamiętam.

Ewa : nie ma co się przejmować podrzucę je do blacharza, szybę się wymieni i będzie w porządku. Sama jestem sobie winna że nie potrafię parkować.

John : Przecież nikt mu nie kazał drzwi na oścież otwierać.

Freddie : wsiadajcie, Evie ty prowadzisz.

Ewa: mogę, to co do studia?
Brian : mhm .

*(W studio.) Ewa siedzi w rogu wyraźnie poirytowana kreśli coś w szkicowniku, Brian robi notatki, Roger leży na kanapie zażywając kolejną dawkę aspiryny, John parzy kawę, a Freddie pod wpływem natchnienia brzdąkał coś na fortepianie. *

Ewa : Słyszycie to?

Roger : od tego rzępolenia zaraz łeb mi pęknie?

Ewa: Tobie to chyba po wczorajszym alkoholu. Freddie ostatnie 2 akordy jeszcze raz.

*Gdy skończył*

Ewa : Coś jest nie tak z tym fortepianem. (wstała i oparta o otwarte pudło rezonansowe obserwowała struny)
Jeszcze raz to samo.
No tak wszystko jasne widzisz?
(Wskazała odkształcenie struny, przejechała palcami po jej długości) powinno być lepiej, jeszcze raz.

Freddie : rzeczywiście brzmi czyściej, powiedz mi kobieto czego ty nie potrafisz?

Ewa : szczerze (zaśmiała się)
bardzo wielu rzeczy,zawszę robię co mi intuicja podpowie.

Roger : Błagam przestańcie grać bo nie ręczę za siebie.

Brian : to co niby innego mamy robić?

Roger : Nie wiem zajmijcie się czymkolwiek cichszym.

John : mam tę kawę dla was.

Ewa : Picie kawy jest dostatecznie ciche?

Roger : Może być lepsze to niż gdy męczycie te klawisze.

*Ewa szukała czegoś po kieszeniach skórzanej marynarki*

Ewa: Pieprzona idiotka! Mówią że skleroza nie boli.

John : Co jest?

Ewa : byłam w sklepie a zapomniałam mentoli.

Freddie (podając jej papierosa i zapalniczkę) : Oj tam zaraz skleroza, Pokaż co tam tak kreślisz.

Ewa : Głupie zamówienie na zielono-czerwoną suknię ślubną, przecież ta młoda będzie wyglądać jak choinka, i jeszcze sobie jaśnie pani życzy żeby nie było żadnych rockowych motywów.

John : A kiedy będzie ten ślub?

Ewa : W kwietniu, czekajcie mam jej numer, zadzwonię może się dogadamy.
(Uziadła przy telefonie, podnosi słuchawkę i wykręca numer)Dzień Dobry Branicka z tej strony, ja w sprawie zamówienia projektu na kreację ślubną.

Nieznajoma : Aaa pani Ewa witam.

Ewa: Chodzi o kolory sukni zieleń i czerwień nasuwa na myśl choinkę, a pani wesele odbędzie się wiosną toteż proponuje wszelkiego rodzaju pastele np róż lub fiolet z żółtym.

Nieznajoma : Co też pani bredzi po pierwsze klient ma zawsze rację, a po drugie nie wiem pod wpływem jakich środków pani jest aczkolwiek ja zamawiałam suknię błękitną.

Ewa : Proszę mi nic nie insynuować, doskonale pamiętam, to pani narzeczony zadzwonił i zmienił zamówienie.

Nieznajoma : Co proszę, nie ważne ma być błękit, wstydziłaby się pani, naćpana głowę zawraca bezczelność. Żegnam!

*Odłożyła słuchawkę i złapała się za głowę. *

Ewa : Co za baba, jej partner zmienił zamówienie, a ta mnie od ćpunek wyzywa, z resztą po tym jaka jest, nie dziwie się, że chciał z niej zrobić wariatkę. (Chwyciła brulion i zaczeła coś kreślić) .

Freddie: Co zamierzasz zrobić?

Ewa : zaprojektować taką kieckę że oczy jej wyjdą z orbit : na kole, dużo tiulu, delikatne cyrkonie i aplikacje z koronek i materiału w białe kwiaty. Może i nie brzmi spektakularnie, ale będzie się rzucać w oczy. (Wzięła łyka kawy) Mmm boska (uśmiechnęła się do Johna) .

(Nie) ukoronowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz