*24 grudnia, Wigilia Świąt Bożego Narodzenia, Ewa jak to na Polkę przestało, niczym prawdziwa gospodyni, nie wychodziła z kuchni, 12 potraw, 6 ciast, robiła właśnie krokiety, kiedy do jej drzwi ktoś zapukał "Kogo niesie" Pomyślała, przypominając sobie, że nie zakluczyła ich krzyknęła "Otwarte" Kilka chwil później w kuchni znalazła się Mary. *
Mary : Evie, co ty robisz?
Ewa : Bóg sam wie, po co mi to, i kto to wszystko zje, ale taka jest moja tradycja Narodowa.
Mary : Kończ już, miałyśmy jechać po choinkę.
Ewa : Jezu ! Zapomniałam, daj mi godzinę, ogarnę to i....
Mary : Lisa zjada ci farsz.
Ewa : Kochanie, nie wolno, mamcia musi skończyć, dobrze? (Mówiąc to przesunęła miskę)
Mary : Ewka pomóc Ci?
Ewa : Nie musisz, poradzę sobie.
Mary : Poradzisz? Właśnie widzę jak ci się ryba pali.Ewa : Naprawdę skarbie usiądź sobie. Noż kurwa! (Solnica z hukiem roztrzaskała się na posadzce)
Mary : Wszystko ok? Skaleczyłaś się? Evie zostaw to! Zrobisz sobie krzywdę !
Ewa : Już dobrze, nic mi nie jest. Muszę to wziąć wywalić.
Mary : Na miłość Boską, masz całą dłoń pokaleczoną.
Ewa : Trudno, nie mam czasu.
Mary : Nie musisz tego wszystkiego robić.
Ewa : Może i masz rację, posprzątam sól, przemyje rękę i pojedziemy po ten świerk czy coś tam, później to skończę.
Mary : Słusznie.
*Pół godziny później, Ewa była już gotowa do wyjścia, zakładała swoje ciężkie buty, w przedpokoju, po tym obie Panie opuszczają dom Polki. *
Mary : A tak właściwie to gdzie my jedziemy.
Ewa : Na romski bazar.
Mary : Po co .
Ewa : Jak po co? Po choinkę .
*Dwadzieścia minut upłynęło błyskawicznie, szły teraz alejką między straganami, wypatrując znajomych twarzy. *Kalo: Aj Babo, babo ...
Esmeralda : co?
Kalo : Zobacz kto idzie .
Esmeralda : Ewa! Kochanieńka!
Ewa : Dzień Dobry!
Kalo : Paniusiu witamy ! Zgaduje że choinki potrzeba.
Esmeralda : Ja tu jestem od wróżenia.
Ewa : Tak, właśnie tego szukam.
Kalo : Taka może być? Jest ostatnia.
Ewa :Bardzo ładna.
Mary : Jezu Ewcia, ale jak ty to do auta zmieścisz.
Ewa : Nie wiem ale biorę, powiedz mi ile?
Kalo : Weź ją proszę w prezencie na Święta.
Ewa : Naprawdę, cóż dziękuję.
Esmeralda : Zdrowych spokojnych kochanieńka.
Ewa : Dziękuję, wam też. Mary idziemy, muszę jeszcze znaleźć bombki, są gdzieś na strychu.
*Rzecz jasna dużym problemem było przymocowanie tego drzewa gdziekolwiek, a więc ostatecznie przywiązały je do dachu auta, następnie Ewka usiłowała jechać. 20 km na godzinę, w wigilijne wczesne popołudnie gdzie miasto wyglądało jakby wszyscy nagle wyszli na ulicę z racji, iż sklepy były jeszcze otwarte. Kiedy wróciły, zajęły się ubraniem choinki. Teraz Ewa w salonie prasowała biały obrus. Dziewczyna postanowiła przemeblować nieco swój dom na tę uroczystość. Najpierw wyniosła wszystko z jadalni, która to była wcześniej iście dworska. Trzy wielkie dębowe stoły zostały zastąpione okrągłym stołem, mogącym pomieścić osiem osób. W tym samym pomieszczeniu postawiła również choinkę i rozłożyła masę ozdób, wybrała je głównie ze względu na kominek. Dębowe meble były jednak zbyt ciężkie, aby wnieść je po wąskich schodach na poddasze, dlatego trafiły do salonu. *
Mary : Jezu, to ma być takie eleganckie spotkanie, ja przecież będe wyglądać jak debil, bo przyszłam w jeansach.
Ewa : Nie, bój się zaraz cię przebierzemy, która godzina?
Mary : 16:40 już jest.
Ewa : Chłopcy będą za niecałe 2 i pół godziny. Jak to wygląda?
Mary : Jak wnętrze pałacu. Jest pięknie.
Ewa : Mówisz?
Mary : Jestem pewna.
Ewa : Chodź, znajdziemy ci świąteczną kreację.
*Ewa przeglądała sukienki na wieszakach, a Mary przyglądała się jej z uwagą, lecz po chwili polka doszła do wniosku, że mimo, iż kreacje są niewątpliwie piękne, żadna z nich nie pasuje do stylu jej przyjaciółki, a przecież to nie o to chodzi. Pobiegła na strych po kawał beżowej welury. Natychmiast zaczeła robić wykroje. *
Mary : Ewa, nie musisz szyć dla mnie, naprawdę..
Ewa : To będzie tylko prosta spódnica, dostaniesz do niej moją ulubioną białą bluzkę i będzie pięknie.
Mary : Którą?
Ewa : Te z szerokimi rękawami i wstawkami z koronki.
*Cóż lata doświadczenia czyniły z niej wprawną krawcową, w pół godziny spódnica do kolan była gotowa. Beżowa rozkloszowana, wiązana na pasek z ogromną kokardą z tyłu, w połączeniu ze wspomnianą bluzką, wyglądała pięknie i bardzo pasowała do Mary, która otrzymała jeszcze perłowy naszyjnik, kolczyki i opaskę Ewki. Ta ostatnia natomiast, założyła długą wiśniową,wiązaną na plecach, również welurową sukienkę. Czarny skórzany gorset, choker, srebrne okrągłe kolczyki, miała czarną wstążkę w pokręconych włosach, i również czarne wysokie obcasy. Następnie pobiegła do kuchni podgrzewać jedzenie, ponieważ gości, spodziewali się za jakieś 20 minut. *
Ewa : W kredensie w salonie są metalowe srebrne patery, przynieś mi je proszę.
Mary : Dobrze, coś jeszcze?
Ewa : Wiesz co, kryształowe miski.
Mary : Myślałam że ich nie znosisz.
Ewa : Bo tak jest, ale dzisiaj będą pasować.
* Godzina 19, Cicha Noc, Święta Noc, ogień skwierczy w kominku, na stole przykrytym, nieskazitelnie białym obrusem, czystym nawet niż płatki śniegu tańczące na wietrze, za oknem, stało 12 wigilijnych potraw. Ozdobne kielszki wypełnione po brzegi czerwonym winem. W tle grała jedna z ulubionych oper Ewuni. Pomieszczenie wypełniała woń choinki, a szóstka przyjaciół, stojąca w okół stołu łamała się opłatkiem i składała sobie życzenia. To był rok 1977 , nie wiedzieli co ich czeka, jak bardzo istotne będą ich słowa, gdy winszowali sobie wzajemnie przede wszystkim zdrowia *
![](https://img.wattpad.com/cover/326145410-288-k776628.jpg)
CZYTASZ
(Nie) ukoronowana
FanfictionW wyniku perypetii rodzinnych młoda Polka Ewa Branicka trafiła do Londynu. Dziewczyna nie znosi tego miasta. Po roku spędzonym w sercu Wielkiej Brytanii, udaje jej się poukładać większość swoich spraw. Wtedy właśnie poznaje członków legendarnego zes...