LXIII

30 1 0
                                    

*Piwnica, jak piwnica, zimna, brudna i mokra, Ewa już przy wejściu trafiła na szczura, których brzydziła się.*

Roland: Jesteś.

Ewa : Czego się spodziewałeś?

Roland : Właśnie tego, wiem co zrobiłaś. Ukradłaś zdjęcia.

Ewa : Tak, ukradłam, a ty porwałeś mi przyjaciela. Więc co będzie dalej? Nie mam czasu wiesz?

Roland : A co ma być? Zrobiłem nowe.

Ewa : Jesteś chory, brzydzę się tobą.

Roland : Chcesz go żywego? to się zamknij i słuchaj.

Ewa : Mów kurwa, nie mam czasu.

Roland: zacznij mnie szanować dobrze ci radzę, bo jednak jestem panem życia i śmierci twojego przyjaciela.

Ewa : czego ty ode mnie chcesz?

Roland : to bardzo proste... 98% dochodów z nowego albumu.

Ewa : chcesz żeby mi zespół zbankrutował?

Roland : Bez perkusisty i tak się rozpadniecie. Podpisuj (podaje jej umowę)

Ewa : jaką mam pewność że Rog w ogóle żyje?

Roland : moje słowo, pani Branicka...moje słowo....Aaaaa jeszcze jedno... Mam jeszcze jednego zakładnika (pokazuje jej zdjęcie) Poznajesz ?

Ewa : To jest kurwa Paul Pinter czy jak mu tam... Nie chce tego gościa, ja go nie wezmę... Nie ma opcji.

Roland: jest irytujący, musisz go wziąć, więc co mi możesz zaproponować za obu więźniów?

Ewa : Samolot do Związku Radzieckiego w jedną stronę. (przewraca oczami)

Roland : może być.

Ewa : przecież ja nie mówiłam poważnie.

Roland : ale ja jak najbardziej.

Ewa : dobra, załatwię ci samolot prosto do Moskwy. Daj mi dwie godziny.

Roland : 20 minut.

Ewa : godzina.

Roland : 30 minut i ani sekundy dłużej.

Ewa: (szeptem sama do siebie) No co za popierdolony debil... Kto by kurwa chciał jechać do Związku Radzieckiego.

Roland : co mówiłaś?

Ewa : dobra już nic... Idę to ogarnąć.

Roland : Branicka wiesz że to słyszałem prawda?

Ewa: Chcesz do tych sowietów czy nie?

Roland: idź i to załatw, zegar tyka.

*Ewa pobiegła do najbliższego gospodarstwa domowego,dobijała się do drzwi aż dosłownie dostała nimi w twarz, pierwszy raz spotkała się z drzwiami otwierającymi się do zewnątrz, starszy Pan przywitał się z nią, miał charakterystyczny amerykański akcent. Siwe potargane włosy, brodę słomiany kapelusz, flanelową koszulę w czerwono czarną kratę i jeansowe ogrodniczki. Palił fajkę, niemal książkowy amerykański farmer, co absurdalne i cholernie dziwne niemal w sercu Wielkiej Brytanii.*

Ewa : Dzień Dobry, przepraszam Pana, czy mogłabym skorzystać z telefonu?

Johan : Jak masz na imię panienko? Jestem Johan, a pani?

Ewa : Ewa, mam na myśli jestem Ewa proszę Pana.

Johan : Czy ty palisz papierosa ? Jak tak można... Poczekaj chwilę.

Ewa : ja naprawdę się spieszę...

*Facet zniknął jej z pola widzenia, po chwili wrócił z drugą fajką*

Ewa : dziękuję,to miłe...Ale ja nie palę fajki,naprawdę wolę papierosy.

Johan:wkładanie papieru do ust jest obrzydliwe... Ale wracając... Czego ty chciałaś panienko? Pogłaskać krowę?

Ewa : Nie... Ja chciałam skorzystać z telefonu.

Johan : Pójść do ogrodu?

Ewa: Zadzwonić?

Johan : kogo ty chcesz bronić?

Ewa : wykonać telefon.

Johan : potrzebujesz wielkiego miecha?

Ewa: Telefon!

Johan: A telefon... Trzeba było tak od razu. Jasne panienko... Zapraszam.

*Otwiera jej drzwi,a ona podchodzi do telefonu, dzwoni na policję celem zgłoszenia "nielegalnej imigracji"*

Ewa: Rosjanin... związany z partią, prawdopodobnie szpieg.
Policjant :jakie nazwisko ?

Ewa : Roland Roy, ale to fałszywe papiery.

Policjant : gdzie on może przebywać?

Ewa : W  Westerham jest stary opuszczony browar, w lesie na odludziu.

Policjant : A skąd ma pani te wszystkie informacje?

Ewa : Powiedzmy że działam w wywiadzie.

(Nie) ukoronowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz