*Dźwięk telefonu oderwał Briana od lektury gazety. Zrzucił Rogera z kolan, podszedł do szafki i podniósł słuchawkę .*
Brian : Dzień Dobry, Brian May przy telefonie.
Ewa : Cześć, gadałam z Fredem i próby nie będzie, jestem chora.
Brian : Byłaś u lekarza?
Potrzebujesz czegoś? Mogę przyjechać i...Ewa : Już wystarczy, że Freddie mnie nawiedzi.
Brian : To tym bardziej powinienem ci pomóc...
Ewa : Jak chcesz coś dla mnie zrobić, to weź proszę Rogera na randkę, dawno nigdzie nie byliście, ucałuj ode mnie te "tanią blond dziwkę".
Brian : Dobrze, powodzenia z naszą Divą, zdrowiej mi tam.
Ewa : Dzięki za wszystko, miłego dnia.
Brian : (odkładając słuchawkę) Moja prywatna " Tania blond dziwka" Ma pozdrowienia od Ewki, próby nie będzie, Evie jest chora, a Freddie pojechał ją leczyć, albo raczej maltretować. A więc kochanie, pozwolisz mi się gdzieś zabrać?
Roger: A Gdzie? (Wbił w niego te swoje śliczne, błękitne, pełne miłości oczy)
Brian : Zobaczysz, po śniadaniu wyjeżdżamy.
*Po zjedzeniu sałatki przygotowanej przez Bri udali się w drogę. Celem podróży okazało się jakieś pustkowie. Rog przespał większość trasy, dlatego jedyne co wiedział, to, że byli 10 mil od Feltham, a bynajmniej tak głosił znak obok którego się zatrzymali. Po 30 minutowym spacerze, znaleźli się pod wysokim murowanym ogrodzeniem,Brian ewidentnie szukał czegoś wzrokiem.*
Roger : Co ty kombinujesz?
Brian : Wiesz czym jest Urbex skarbie?
Roger : Nie przypuszczałem, że lubisz takie klimaty.
Brian : To miejsce pokazała mi kiedyś Ewa, mieszkałem w tej okolicy, prawie całe życie, a to ona je znalazła.
Roger : Co to właściwie jest ?
Brian : Pałac ufundowany przez księcia imieniem Stanisław Herakliusz Lubomirski, dla jego najstarszej córki. Miała ona wyjść za wpływowego Montgomeryego Stuarta, bynajmniej tym nazwiskiem się tytułował, ze względu na domniemane pokrewieństwo z królową Anne.
Roger : A kim był ten cały Lubomirski?
Brian : Polski magnat, podstoli koronny, marszałek wielki koronny. Więcej o tej historii wie oczywiście Ewka, ale coś tam mi zdążyła pokazać, o to tutaj.
*Doszli do momentu w którym dziura wybita w murze, zasłonięta kawałem blachy, była na tyle duża, że dało się przez nią przejść. Obiekt nie był zamknięty na klucz, Bri chwycił swojego narzeczonego za rękę, ostrożnie zamykając za nimi drzwi . Na spękanym suficie nad nimi widniał herb Lubomirskich : Szreniawa bez Krzyża. Resztki kolorowych szkiełek w oknach i malunków na ścianach. Ozdobne kafle na podłodze . W pomieszczeniu, w którym zapewne był salon, (co znając typowo Polski styl budownictwa z tamtego okresu potwierdziła Ewa) znajdował się murowany kominek i schody z ozdobną balustradą. Brian zatracił się w myślach, przypominając sobie historie które w tych murach, opowiadała Polka. Po chwili dziwne zachowanie gitarzysty zwróciło uwagę Roga. *
Roger : Bri... Brimi... Wszystko ok? (Zapytał stając przed nim i go przytulając)
Brian : Co... A tak przepraszam... Myślałem o Ewce.
Roger : Fred jest walnięty, ale krzywda się jej z nim nie stanie.
Brian : Wiem. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak uroczo wyglądasz księżniczko.
Roger : Ty też. Chodź tu. (Objął jego szyję i przyciągnął do pocałunku. ) kocham cię wiesz?
Brian : Ja ciebie też księżniczko.*W tym momencie przypomniał sobie fresk, znajdujący się na piętrze, ruszył w jego kierunku, ciągnąc Rogera za sobą. Na wytartym obrazie była kobieta, piękna kobieta, niebieskooka blondynka, o delikatnej urodzie, tak bardzo podobna czy to do Ewy czy do Roggiego.*
Roger : Ciekawe kim ona była...
Brian : Z tego, co mi wiadomo,to właśnie portret Elżbiety Lubomirskiej, szkoda, że nie ma z nami Ewy, ponoć pisała jej biografię na zaliczenie z historii, i tak trafiła na informacje o tym budynku. Ciekawe czy wszystkie Polki są takie śliczne, jak nasza Evie i ta dziewczyna z obrazu?
Roger : Marta też była niczego sobie, ale widziałeś ten kicz i tandetę w postaci Charlotte?
Brian : W tym przypadku to chyba bardziej kwesta medycyny estetycznej. Ejj...Może ty jesteś Polakiem, przecież ty i Ewka wyglądacie jak rodzeństwo, ona jest bardziej do ciebie podobna niż Clare.
*Spacerowali dalej po pustym pałacu, który zatrzymał się ok roku 1700.*
Ewa i Freddie
*Po obudzeniu się, poczuła tępy ból w całym ciele. zadzwoniła do Freddiego ten odwołał próbę i postanowił do niej przyjechać. Wysłała Bri i Roga na randkę, a Johnowi kazała się wreszcie wyspać. Niecałą godzinę później wokalista był już na miejscu. *
Freddie : Ewa, Jezus Maria! Co ci się stało?!
Ewa : Mam tylko grypę, (usiadła po turecku w fotelu, łapiąc się za głowę) Chryste! Moja głowa! Stary, podaj mi aspiryny z szuflady.
Freddie:Powinnaś iść do lekarza.
Ewa : Nie chce.
Freddie : Do cholery, idź się zbadać! Już! Przebierasz się i do przychodni,wypad!
Ewa : Freddie, ja chcę tylko kawy, nic więcej.
Freddie : Nie dyskutuj idiotko!
Ewa: Aha! A wiesz, że ja tu kurwa mieszkam! Więc nie możesz mnie wywalić!
Freddie : Ty ledwo siedzisz stara, nie, nie odpuszczę ci. Zrobię tej kawy, ale coś za coś, potem marsz do lekarza. Jeśli cokolwiek ci się stanie chłopaki mnie rozszarpią zrozumiano?
Ewa : Okej, pójdę, ale dawaj kawę.
Freddie : Łatwo cię przekupić.
![](https://img.wattpad.com/cover/326145410-288-k776628.jpg)
CZYTASZ
(Nie) ukoronowana
FanfictionW wyniku perypetii rodzinnych młoda Polka Ewa Branicka trafiła do Londynu. Dziewczyna nie znosi tego miasta. Po roku spędzonym w sercu Wielkiej Brytanii, udaje jej się poukładać większość swoich spraw. Wtedy właśnie poznaje członków legendarnego zes...