*Pukanie do drzwi, stawało się nieznośne, na tyle irytujące, że obudziło Ewkę, "5:12 rano, kto do cholery przychodzi tak wcześnie, jeśli to ty Fred przysięgam, zabije cię" wymruczała otwierając. Na progu stał listonosz, uśmiechnięty jak z resztą zwykle.*
Listonosz : Dzień dobry, Pani Ewo, polecony z Polski.
Ewa ; Dziękuję bardzo. Kawy?
Listonosz : Muszę lecieć, przepraszam innym razem, do widzenia .Ewa : Do Widzenia.
*Rozdarła kopertę, i rozłożyła zgiętą kartkę papieru...
Kochana Ewo!
Miałaś się o tym nigdy nie dowiedzieć, a na pewno już nie powinnaś być w tej kwestii zawiadomiona listownie.
Pamiętasz jak uciekałaś z domu, jak krzyczałaś, że do nas nie pasujesz, że nie jestem twoją matką? Miałaś rację, nie jestem nią, to znaczy w sensie biologicznym, ale wychowałam cię jak córkę, poświęciłam ci czas i serce.
Droga Ewo Ojciec uważa, że powinnaś znać prawdę, jak zapewne wiesz pobraliśmy się kiedy miałaś półtorej roku. Nie wiesz jednak, iż jestem drugą żoną twojego taty. Jesteś córką Adama z pierwszego małżeństwa, a kobieta która cię urodziła nazywała się Róża Helena Potocka, po mężu, twoim ojcu Branicka. Zmarła przy porodzie.
Pierścionek ten srebrny z lawendowym oczkiem, który dostałaś na 18 urodziny, był pierścionkiem zaręczynowym od taty dla Róży.
Ciekawe, że jej imię to również nazwa twoich ukochanych kwiatów. Do listu dołączyłam zdjęcie, jesteś do niej bardzo podobna.
Wiedz córeczko, że nigdy nie przestanę cię kochać, mimo iż nasza relacja jest bardzo trudna, przepraszam, za to że dopiero teraz się dowiadujesz.
Marta dużo opowiadała, ponoć ułożyłaś sobie życie i jesteś w tej Anglii szczęśliwa.
Kocham cię
Mama Danka, ale proszę po prostu mama.
Ps Charlotte nie jest twoją ciotką, pewnie cię to ucieszy i wszystkiego dobrego w dniu urodzin. Piszę ten list 20 kwietnia 1978 roku, może przez te dziewięć dni wiadomość dojdzie.Spojrzała na kalendarz dziś był 1 maj, w Polsce święto pracy, za komuny tak promowane " A więc nie jestem jej córką...chwila... Ten pierścionek, to ten sam, którym Bri się oświadczył Rogerowi, i dobrze niech im szczęście przyniesie" Myślała. Wyjęła z koperty fotografię była na niej jasnowłosa kobieta w zaawansowanej ciąży, ubrana w długą sukienkę z wspomnianą biżuterią na palcu. " moja mama" Była tego tak pewna, miały te same rysy twarzy jedyną różnicą były oczy Róża miała je ciemne, a Ewa po ojcu błękitne. Chciała płakać, dlaczego? Ciężko powiedzieć, targała nią specyficzna mieszanka emocji, wtedy drzwi stanęły otworem, a na korytarz wszedł John, niosąc jakąś paczkę. *
Ewa : Eee.. Hej Deaky, co cię do mnie sprowadza o... 5:31 ?
John : Uprzedzam, nie mam pojęcia co to jest, Fred mi to przywiózł, strasznie śmierdzi, jest w cholerę duże, ciężke i nieporęczne, a boję się sam otworzyć.
Ewa : Fuj faktycznie, niemiłosiernie jebie . Zadzwonię do niego, może się czegoś dowiem a ty, proszę weź zanieś to pudło do ogrodu. (Wybrała numer)
Freddie: Kto ma czelność mnie budzić!
Ewa : Ja idioto, to w zemście za ostatnie rowery.
Freddie : Evie kretynko! Śpię!
Ewa : Powiedz mi kuźwa coś ty dał Johnowi i dlaczego to tak strasznie jebie zgnilizną? !
Freddie : A no cóż przez przypadek kupiłem 50 kg spleśniałego sera.
Ewa : Jak przez przypadek! I po chuj ci tyle sera, tym bardziej spleśniałego? !
Freddie : Normalnie, chciałam kupić 50 deko sera pleśniowego, a gościu sprzedał mi to coś.
Ewa : Japierdole, święci pańscy trzymajcie mnie. Dlaczego dałeś to Deakiemu ?
Freddie : Bo zapłaciłem 200£...
Ewa : Ile ?!
Freddie : 200£ , szkoda wywalić, a nie wiedziałem co z tym zrobić.
Ewa : Boże!
Freddie : No co, byłem pod wpływem.
Ewa : Nie mam do ciebie siły, widzimy się wieczorem w studiu, paa.
Freddie : Kocham cię!
Ewa : Słyszałeś to?
John : Niestety tak. Co my teraz zrobimy?
Ewa : Wiem! Zawieziemy to pod dom Paula i tam zostawimy.
John : Jesteś genialna, pomóż mi to zanieść do auta, mój kręgosłup nie wyrabia.
*Wieczorem cała piątka spotkała się na próbę, nie mogli grać bo Rog z kompletnie poparzoną prawą dłonią, nie był w stanie trzymać pałeczek perkusyjnych, siedzieli więc i próbowali pisać teksty, w międzyczasie Ewa wytłumaczyła sytuację, przedstawioną w liście, który otrzymała, zespół był dla niej ogromnym wsparciem. W pewnym momencie Fred przypomniał sobie o porannej rozmowie z Polką. *
Freddie : Co ostatecznie stało się z tym serem?
Ewa : Zawieźliśmy go pod dom Paula i tam zostawiliśmy.
Roger : I tak być powinno, nie znoszę tego gościa.
Ewa : Ja też.
Freddie : Czasem był spoko.
Roger : Powaliło cię?

CZYTASZ
(Nie) ukoronowana
FanfictionW wyniku perypetii rodzinnych młoda Polka Ewa Branicka trafiła do Londynu. Dziewczyna nie znosi tego miasta. Po roku spędzonym w sercu Wielkiej Brytanii, udaje jej się poukładać większość swoich spraw. Wtedy właśnie poznaje członków legendarnego zes...