*Rankiem zaczeła jednak odczuwać dolegliwości w tej nieszczęsnej lewej nodze. Ale nic to dzień jak co dzień, trzeba wstać i... O kurwa Miami! ... Było pierwszym co pomyślała zerkając na zegar, wskazywał on 12:31...Czyli to nie ranek... Nagle rozległ się dzwonek do drzwi "Idę" Krzyknęła poprawiając szlafrok*
Freddie : Skarbie ty jeszcze w piżamie?
Ewa : Zaspałam.
Freddie : Przywiozłem ci tekst 'Don’t Stop Me Now" biuro EMI będzie chciało konkretów. A i mam też twoje dzieciaki.
Ewa : Polonia, Lissa, mój Boże tak bardzo tęskniłam, chodź, zrobię ci śniadanie.
Freddie : o wpół do pierwszej?
Ewa : No to obiad.
Freddie : Wolę jakiś alkohol .
Ewa : Moët et Chandon?
Freddie : Zawsze.
Ewa : Jest w kredensie, nalej sobie kochanie, przebiorę się i wracam.
*Wróciła ubrana w jeansowe dzwony, czarny welurowy golf z rozkloszowanymi rękawami i ciężkie buty.*
Freddie : Będzie ci pasować (rzucił w nią swoim futrem)
Ewa : Dzięki (założyła je poprawiając przed lustrem, dodała jeszcze brązowe okulary przeciwsłoneczne, aby dopełnić stylizację)
* O 14:20 wyszła z domu, auto dalej miała niesprawne, więc na miejsce musiała dotrzeć komunikacją miejską, nie zwracała uwagi na ciekawskie spojrzenia współpasażerów, wysiadła na przystanku i wtedy właśnie zorientowała się, że to nie ten, pomyliła się o dokładnie jeden, a zegarek na ręce wskazywał 14:54 , zaczeła więc biec na miejsce, ignorując uciążliwy ból w nodze, ze świadomością że za cholerę nie zdąży, wtem jej oczom ukazała się taksówka na końcu uliczki. "Pod EMI, płacę podwójnie" Rzuciła wpadając do auta i zamykając za sobą drzwi. Kierowca zmierzył ją wzrokiem, ale przekęcił kluczyk w stacyjce i ruszył. *
Kierowca : Przepraszam (zaczepił ją gdy już miała wysiadać), ale czy Roger?
Ewa : Proszę?
Kierowca : Roger Taylor?
Ewa : Nie (zaśmiała się ) Ewa Branicka miło mi.
Kierowca : Najmocniej przepraszam...
Ewa : Nie szkodzi, ile za przejazd.
Kierowca : 8£ .
Ewa : Proszę, miłego dnia.
Jim Beach : Rog? Gdzie Evie?
Ewa : Nie, co z wami jest nie tak, mam tylko ciemne okulary i futro Freda. (Mówiąc to zdjeła okulary)
Jim Beach : Przepraszam, z daleka wyglądałaś jak on.
Ewa : To ja przepraszam, spóźniłam się.
Jim Beach : Już dobra tylko 5 min, przy chłopakach to nic, a i tak musimy jeszcze za kimś poczekać.
Ewa : Okej, palisz? (Zapytała wyciągając paczkę mentoli)
Jim Beach : Nie, dzięki.
*Tak miną kolejny kwadrans po którym, polka z irytacją zaczeła wertować trzymany przez siebie plik papierów. *
Ewa : Ile jeszcze na Boskie rany?
Jim Beach : Już jest, poznajcie się to jest...
Ewa : Paul Printer...
CZYTASZ
(Nie) ukoronowana
FanfictionW wyniku perypetii rodzinnych młoda Polka Ewa Branicka trafiła do Londynu. Dziewczyna nie znosi tego miasta. Po roku spędzonym w sercu Wielkiej Brytanii, udaje jej się poukładać większość swoich spraw. Wtedy właśnie poznaje członków legendarnego zes...