LXIV

27 1 0
                                    

*Wróciła, weszła do browaru, do progu rozlegały się kroki stawiane w ciężkich butach. Roland wyszedł jej na spotkanie z triumfalnym uśmiechem.*

Roland : skończył ci się czas.

Ewa : Poczekaj sekundę...Załatwiłam, udało się.

Roland : Jak?

Ewa : odesłanie do Rosji za szpiegostwo, tak to się nazywa.

Roland : brawo pani manager, jesteś sprytniejsza niż myślałem.

Ewa : Dziękuję, a teraz proszę mi zwrócić perkusistę.

Roland : (celując do niej z pistoletu) otwórz drzwi po twojej lewej tylko powoli i bez numerów.

Ewa : i co postrzelisz mnie?

Roland : nie ufasz mi?

Ewa: za cholerę nie.

Roland : uważaj na to co mówisz moja szanowna pani manager.

*Nagle drzwi się otwierają, do budynku wpada Brian, na widok Ewy i Rolanda cofa się o krok*

Roland : Wiedziałaś o tym?

Ewa : Do jasnej cholery nie, Bri co ty tu robisz?

Brian : Ewka dlaczego ten facet mierzy do ciebie z broni palnej na miłość Boską?

Ewa : Mnie pytasz?  Skąd ja to mam wiedzieć. Proszę cię wycofaj się powoli, a jeśli usłyszysz strzały spierdalaj, zrozumiano?

*Kiedy gitarzysta znika za framugą, polka szybkim ruchem otwiera drzwi, Roger jest półprzytomny owinięty jakąś szmatą, ale nim zdąży się przyjrzeć tej scenie, Paul biorąc ją za Roya, uderza ją w twarz metalowym prętem*

Ewa : Printer? Co ty masz do cholery z głową nie tak?

Paul : Branicka ile razy mam ci mówić że nie nazywam się drukarka.

Ewa : Weź się zamknij i rób co ci powiem. (Mówi podnosząc Rogera i przerzucając go sobie przez ramię, blondyn jej nie poznaje, bredzi i nerwowo się rozgląda)
Hej spokojnie Rog, to ja Ewka, pamiętasz mnie? ... Dobra wnioskuję, że mnie nie pamiętasz ale nie musisz się mnie bać, ok? (Chwyta Paula za kołnierz, nakazując mu gestem, by szedł przed nią) . 

Roland : Nie tak szybko, pani będzie wychodzić twarzą w moją stronę pani manager.

*tak też zrobiła i cudem tylko albo zbiegiem okoliczności uniknęła kuli, ponieważ gdyby nie Paul, z którym  jak zwykle wdała się w awanturę, gdyby nie odwróciła się aby na niego spojrzeć, przez co też przesunęła się nieco w lewą stronę, zapewne byłaby ranna albo martwa. Nigdy by tego nie przyznała bo szczerze nienawidziła człowieka, w jej oczach nieludzko podłego jakim był Prenter, ale zawdzięcza mu życie. Na zewnątrz zobaczyła nieprzytomnego ze strachu i troski briana, stał wryty w ziemię, bledszy od kartki papieru, papeterii pewnych linii lotniczych na których zespół zwykł notować, będąc w trasie, gdyż otrzymali ogromną ilość takich bloczków w rozliczeniu*

Brian: Ewa ty krwawisz.

Ewa : Pierdolisz, to tylko zadrapanie.

Brian: Ale...

Ewa: Nie ma ale, do jasnej cholery czy naprawdę bardziej martwi cię, jakieś głupie zadrapanie na moim ramieniu niż to że twój chłopak jest półprzytomny, prawdopodobnie strasznie odwodniony, pewnie ale to wszystko nic bo jakaś randomowa managerka ma krwawiącą lekko ranę na przedramieniu. Weź się lepiej zajmij Rogerem, a nie mną, sama sobie poradzę.

Brian : Ewa...

Ewa: nie Ewa, tylko skup się i rób co mówię. ROGER, AUTO, SZPITAL, TERAZ!

Paul : Uuuu Pani Branicka się zdenerwowała.

Ewa : Brawo, Krzysztof Kolumb, chłop co dosłownie na nowo Amerykę odkrył, weź mu ktoś Nobla przyznaj. Nie nie cholera nie, weź mnie trzymaj bo zabiję tego faceta. Tak jestem zdenerwowana, mój bliski przyjaciel może nawet umierać a ci kurwa się martwią skaleczeniem i tym że się zdenerwowałam, pierdolę, co to ma być.

Brian : Już Ewka, próbuje cię zapytać czy mogłabyś kierować bo ja ze stresu chyba uderzyłbym w pierwsze drzewo, z resztą ty masz o wiele mocniejsze  nerwy niż ja.

Ewa : to trzeba było tak od razu, a nie, że ja się drę jak idiotka.

Paul : A ja?

Ewa : Co znowu?

Paul : jadę z wami.

Ewa : a ty istniejesz? Zapomniałam.

Paul : Branicka!

Ewa : Co Printer?

Paul : Do cholery nazywam się Prenter.

Ewa : A ja jestem facetem.

Paul : Żartujesz?

Ewa : Nie tylko udaję.
(Paul wsiada do auta) tobie się coś chyba pojebało, weź wysiadaj.

Paul : Mam iść pieszo? ty chyba jesteś nienormalna.

Ewa : nie ja jestem świętym Pawłem.

Brian : Ej święty Pawle, rusz się wreszcie i jedźmy do tego szpitala, bo mi facet na rękach umiera.

♛┈⛧┈┈•༶  UWAGA ༶•┈┈⛧┈♛

Moi drodzy bardzo przepraszam za taki spadek regularności, u mnie już lepiej i wracamy powoli do starych nawyków, jeśli ktokolwiek czekał to przepraszam ( zwłaszcza moją kochaną xxDancing_Deakyxx której dedykuję to "absolutnie wybitne dzieło") , kłaniam się nisko i pozdrawiam serdecznie, love you so much my darlings.

(Nie) ukoronowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz