Rozdział 13

8K 235 110
                                    

To zdecydowanie nie był dobry pomysł, żeby pić tak dużo, zwłaszcza, że następnego dnia czekała mnie szkoła. Rano obudziłam się z zatkanym nosem i podrażnionym gardłem, które piekło przy każdym oddechu. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że wchodzenie do basenu w środku nocy na pewno nie polepszyło mojej sytuacji. Kiedy tylko otworzyłam oczy, przez głowę przeszła mi myśl, żeby odpuścić sobie lekcje, ale wiedziałam, że to niemożliwe, ponieważ zbyt wiele razy byłam już nieobecna.

Z trudem zwlokłam się z łóżka, czując się, jakbym walczyła z każdą częścią swojego ciała, która odmawiała mi posłuszeństwa. Stanęłam przed lustrem i spojrzałam na swoje odbicie. Moja twarz była blada, a oczy przekrwione i podkrążone. Nie mogłam sobie pozwolić na zostanie w domu, więc zrobiłam, co mogłam, żeby jakoś się ogarnąć. Założyłam mundurek i sięgnęłam po leki, mając nadzieję, że choć odrobinę złagodzą moje objawy i pozwolą mi przetrwać ten dzień.

Wyszłam z domu, starając się skupić na czymś innym niż narastające zmęczenie i ból.

Gdy podjechałam pod szkołę, zaczęłam kaszleć tak mocno, że musiałam oprzeć się o samochód, żeby złapać oddech. W tym momencie zauważyłam, że ktoś do mnie podchodził. Był to Aiden.

– Co ty tutaj robisz w takim stanie? – zapytał ze szczerym niepokojem w głosie. – Powinnaś zostać w domu, skoro jesteś chora.

Otarłam łzy, które napłynęły mi do oczu od kaszlu, i spojrzałam na niego zmęczonym wzrokiem.

– Muszę zostać – powiedziałam cicho, próbując zapanować nad kolejnym atakiem kaszlu. – Mam już za dużo nieobecności.

Aiden pokręcił głową, wyraźnie niezadowolony z mojej decyzji.

– Przecież mogę załatwić ci usprawiedliwienie na dzisiaj.

Zastanowiłam się przez chwilę, walcząc z myślą, żeby jednak wrócić do domu, ale potem odetchnęłam głęboko i powiedziałam:

– Skoro już przyjechałam, to zostanę przynajmniej na jedną lekcję. Potem zobaczę, jak się będę czuła.

– Wiedziałem, że ten basen to nie jest dobry pomysł, ale ty, jak zawsze, musiałaś, kurwa, wiedzieć lepiej. – rzucił, nie kryjąc irytacji.

– Sama wiem, co jest dla mnie dobre. – odparłam, krzywiąc się na jego słowa.

– Tak, jak wiedziałaś wczoraj? – rzucił Aiden, a jego głos ociekał ironią. – No, to zajebiście ci wychodzi, naprawdę.

– Może zamiast się ciągle mnie czepiać, dasz sobie spokój, co?

– Ja się czepiam? Jestem pewien, że to ty nie wytrzymałabyś bez ciągłego krytykowania tego, co robię.

– A ty? — rzuciłam, unosząc brwi. – Ciekawe, jak długo wytrzymałbyś bez swojego kontrolowania wszystkiego dookoła.

– O tak? Chcesz się założyć?

– Jasne, załóżmy się.

– Ten, kto wytrzyma dłużej bez krytykowania lub kontrolowania, wymyśla, co druga osoba ma zrobić. — Uśmiechnął się szeroko, jakby już wiedział, że wygrana jest po jego stronie.

– Zgoda. – odparłam, pewna siebie.

Ruszyliśmy w stronę wejścia do szkoły i ucieszyłam się na myśl, że mieliśmy teraz hiszpański. Wiedziałam, że to idealna okazja, żeby sprowokować Aidena.

Gdy weszliśmy do sali, od razu dostrzegłam, że na miejscu bruneta, siedzi chłopak z mojej klasy. W pierwszej chwili, pomyslałam, że to pewnie tylko pomyłka. Takie tłumaczenia nie interesowały jednak Edwardsa, który od razu podszedł do swojej ławki.

Brighton SchoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz