Rozdział 55

6.6K 231 90
                                    

– Kto wymyślił, że musimy wyglądać jak na czerwonym dywanie? To tylko teatr, a nie jakaś gala – powiedział Max, poprawiając swój krawat, który najwyraźniej był za ciasny.

– Nie narzekaj. Raz się elegancko ubierzesz, to nic ci się nie stanie – rzuciła Ava, zerkając na resztę. – Ale szczerze mówiąc, nie wiem, po co nam to wszystko. Nikt z nas nie przyszedł tu z własnej woli.

– Dzisiaj Henry Parker robi u siebie imprezę. W każdej chwili możemy stąd wyjść – zaproponował Lucas, z przekornym uśmiechem.

– My z Maxem nie możemy – odparłam stanowczo, krzyżując ręce. – Rodzice dopiero wrócili, a jak nagle znikniemy, to z pewnością będą mieli do nas pretensje. Nie chcę wracać do domu z karcącym wzrokiem mamy.

Mia z ciekawością spojrzała na pozostałych.

– A wiecie, co to w ogóle za sztuka? – zapytała.

– Słyszałam, że to Duma i uprzedzenie – dopowiedziała Ava, uśmiechając się na myśl o romantycznych wątkach.

Duma i uprzedzenie? – powtórzyłam, marszcząc brwi. – To jednak wcale nie tak źle.

– Dobrze ci się kojarzy, to jednak nie tak źle – odparł Max, po czym zerknął na Avę z lekkim uśmiechem – Szkoda, że nie Romeo i Julia.

Nagle w tle rozległ się głośny dźwięk dzwonka, zwiastujący, że przedstawienie za chwilę się zacznie. Spojrzeliśmy na siebie, a nasze rozmowy ucichły.

Skierowaliśmy się do sali, ale nie mieliśmy miejsc blisko siebie, więc każdy rozszedł się w różne strony. Zanim dotarłam do swojego fotela, zauważyłam, że w rzędzie przede mną siedział Aiden. Obok niego znajdował się jego ojciec, a między nimi odbywała się krótka rozmowa. Chłopak powiedział coś, co najwyraźniej nie przypadło do gustu jego ojcu, bo ten momentalnie srogo na niego spojrzał. W tej chwili zrozumiałam, po kim Aiden miał ten wzrok.

Zajęłam swoje miejsce, gdy nagle brunet odwrócił głowę, a nasze spojrzenia się spotkały. Max, zauważając, jak długo utrzymujemy kontakt wzrokowy, szepnął do mnie:

– Gdybym był na twoim miejscu, brałbym Aidena w ciemno.

Zmarszczyłam brwi, zaskoczona jego bezpośredniością.

– Zawsze miałam przeczucie, że ci się podoba – rzuciłam ironicznie.

Nagle światła zgasły, zapadła cisza, a na scenie rozbłysły reflektory, rozpoczynając spektakl.

Okazało się, że przedstawienie nie było tak interesujące, jak myślałam. Dialogi brzmiały sztucznie, a aktorzy wydawali się nieco zagubieni. Najgorsza była atmosfera, w której wszyscy starali się wyglądać i zachowywać, jakby przeżywali coś niezwykłego. Uczucie przymusu, że też powinnam tak się prezentować, tylko potęgowało moje znudzenie.

W pewnym momencie poczułam wibracje w telefonie. Miałam jedynie szybko zerknąć na ekran, ale gdy zobaczyłam, od kogo dostałam wiadomość, wiedziałam, że muszę odpisać.

Aiden: Wyjdź ze mną na chwilę.

Przyglądałam się przez chwilę tej wiadomości, nie wiedząc, co odpisać. Moje rozważania jednak przerwał cichy głos mamy:

– Valentine, schowaj to – szepnęła, wskazując na mój telefon.

– Kto jest aż tak ważny, że nawet tu nie powstrzymasz się od pisania z nim? – dodał specjalnie Max, z lekkim uśmiechem na twarzy.

Zerknęłam na brata, ale nie skomentowałam nic, ignorując jego docinki.

– Idę do toalety, za chwilę wrócę – powiedziałam, starając się brzmieć swobodnie.

Brighton SchoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz