Rozdział 47

6.7K 193 35
                                    

18 listopada 2015 roku.

Miałem jedno zadanie. Przez moment przypilnować mojego brata.

Staliśmy nad jeziorem, a woda była spokojna, prawie nieruchoma. Ojciec z matką byli nieco dalej, zajęci rozmową z klientem. Pamiętam, że zobaczyłem piłkę. Leżała na wodzie, dryfując kilka metrów od brzegu. Nie myślałem o tym długo.

Bezmyślnie, bez chwili zastanowienia powiedziałem:

– Alex, idź po nią. To blisko.

Posłuchał. Zawsze mnie słuchał, chcąc przypodobać się starszemu bratu. Wszedł do wody bez chwili wahania, jakby nie miał w sobie ani odrobiny strachu. Ale wtedy coś poszło nie tak. Woda była głębsza, niż myślałem, a Alex wszedł za daleko. Zanim się zorientowałem, jego głowa zniknęła pod powierzchnią. Na początku myślałem, że się bawi. Że to tylko jeden z jego wygłupów. Uśmiechałem się nawet. Potem uśmiech zgasł.

Widziałem tylko jego małe ręce walczące z wodą, próbujące złapać się czegoś, czego nie było. Przez ułamek sekundy mogłem rzucić się do wody, biec za nim, ale zamiast tego stanąłem. Sparaliżowany. Stałem tam, patrząc, jak Alex walczy o oddech.

Krzyczałem. Zacząłem krzyczeć o pomoc, kiedy było już za późno. Stałem na brzegu, nie wiedząc, co robić. To ja kazałem mu wejść do wody. To ja powinienem go uratować. Ale nie zrobiłem nic. Nic, poza krzykiem, kiedy on tonął. Czułem, jak moje serce wali, jakby chciało wyskoczyć z piersi, ale nogi miałem jak z kamienia. Byłem tak blisko, a jednocześnie tak daleko.

Rodzice w końcu dobiegli. Patrzyłem, jak ojciec wyciąga ciało Alexa z wody, zimne i bezwładne. Widziałem ból w oczach matki, gdy przytulała martwego syna, a ja stałem obok, drżąc. Także w oczach Blake'a, który od tamtej chwili zawsze patrzył na mnie z gniewem, którego nie potrafił ukryć. Ojciec, który zwykle nic nie mówił, spojrzał na mnie tylko raz. A ja wiedziałem. Wiedziałem, co myśli. Wina była moja. Tego nie musiał mi mówić.

Każdego dnia czułem wyrzuty sumienia. Wiedziałem, że Alex nie żyje, bo ja kazałem mu wejść do wody. Byłem jedyną osobą, która mogła uratować mu życie, a tego nie zrobiłem.

Rodzice i Blake od tamtej chwili już nigdy nie zachowywali się wobec mnie tak samo. Patrzyli na mnie, jakbym zabił Alexa własnymi rękoma. A ja? Widziałem w sobie dokładnie to samo.

Brighton SchoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz