Rozdział 45

10.3K 271 190
                                    

W momencie, gdy wróciłyśmy z powrotem do grupki, zauważyłam Maxa i Ethana zbliżających się w naszą stronę. Harrington nie zmienił się praktycznie w ogóle odkąd widziałam go ostatnim razem. Był blondynem i miał opaloną skórę, a jego śnieżnobiały uśmiech zwracał taką samą uwagę jak kiedyś. Czułam, jak moje serce bije coraz szybciej z każdym jego krokiem.

– Patrzcie kogo przyprowadziłem! – zawołał Max, gestykulując z entuzjazmem.

Ethan zbliżył się do nas, a jego wzrok był skupiony jedynie na mnie. Stanął przede mną, a ja przełknęłam ślinę, czując, że zdecydowanie nie byłam gotowa na to spotkanie.

– Dobrze cię widzieć, Valentine – powiedział, nachylając się w moją stronę i całując mnie w policzek. Ethan, mimo że mówił perfekcyjnie po angielsku, miał w głosie akcent, jakiego nigdy wcześniej u nikogo nie słyszałam.

Chciałam odpowiedzieć, ale nagle zauważyłam Aidena, który stał nieco z tyłu. Jego napięte ciało i zaciśnięte pięści zdradzały, jak bardzo jest rozdrażniony. Nasze spojrzenia na chwilę się zetknęły, a ja od razu odwróciłam wzrok, by ponownie zerknąć na Ethana.

– Ciebie też – rzuciłam w końcu z uśmiechem, choć w moim wnętrzu kłębiły się mieszane uczucia.

Ethan od razu przywitał się z innymi, zaczynając od dziewczyn. Zauważyłam, jak Max co chwilę zerkał w stronę Aidena, starając się wyczuć jego reakcję. Miałam wrażenie, że wszyscy byli jakoś spięci w obliczu spotkania z Harringtonem i nie zachowywali się tak, jak zwykle. 

W końcu Ethan podszedł do Aidena i wyciągnął w jego stronę dłoń. Edwards nawet nie drgnął, by odwzajemnić gest. Rzucił mu tak chłodne spojrzenie, że gdyby w taki sposób patrzył na mnie, z pewnością nigdy więcej nie wróciłabym do Brighton.

Chciałam szybko zakończyć tę niezwykle nieprzyjemną atmosferę, więc zapytałam:

– No... To jak to się stało, że jesteś w Londynie i w dodatku chodzisz do Brighton?

Ethan odwrócił wzrok od Aidena, ignorując jego zachowanie  – Moi rodzice postanowili wrócić, a ja musiałem do nich dołączyć. To była jedyna prywatna szkoła w pobliżu Kensington, bo tam teraz właśnie mieszkamy.

– I jak ci się podoba Londyn? – dopytała z ekscytacją Mia. – O wiele gorszy niż Korfu?

– O wiele może nie – odpowiedział Ethan, uśmiechając się szeroko. – Zdecydowanie inne miejsca, ale wiadomo, Grecja jednak ma ten morski klimat, którego Londyn nie może zaoferować.

– Zawsze można wrócić, jeżeli Anglia cię nie satysfakcjonuje – rzucił nagle Edwards.

– Chyba jednak na razie zostanę – odparł spokojnie Ethan, nie dając po sobie poznać, że ton Aidena go zraża.

– Za niedługo zaczynamy lekcje, a ty pewnie nie masz pojęcia, gdzie co jest – powiedziała Mia, zwracając się do blondyna. – Aiden, jako przewodniczący, powinieneś oprowadzić Ethana po szkole.

Zauważyłam, że Mia zrobiła to specjalnie. Znowu próbowała wzbudzić w Edwardsie niepotrzebne emocje, co bawiło ją i Avę, ale dla mnie był to kolejny powód do kłopotów.

– Mogę go pokierować do wyjścia – odpowiedział Aiden, z niechęcią w głosie.

– Akurat ja już pokazałem Ethanowi całą szkołę, więc raczej nie ma potrzeby, żeby robić to jeszcze raz – zainterweniował Max, spoglądając wymownie na Mię.

– Jeszcze jedno pytanie – odezwał się nagle Kyle – Do której klasy chodzisz?

Współczułam Ethanowi i nie chciałabym znaleźć się na jego miejscu. Po ich minach mogłam stwierdzić, że byli do niego źle nastawieni, a całe odpytywanie przypominało bardziej przesłuchanie niż prawdziwe poznawanie się.

– Jestem w waszym roczniku, ale w innej klasie – odpowiedział Harrington, brzmiąc zaskakująco pewnie, jakby nie przejmował się narastającym napięciem wokół niego. – Rozszerzam geografię.

– To jak Valentine, tylko że ona jest o rok niżej – rzuciła lekko Ava.

– Och, jaka szkoda, że nie chodzicie do jednej klasy – westchnął ironicznie Aiden, a jego słowa zawisły w powietrzu.

W tym momencie wszyscy usłyszeliśmy dzwonek na lekcję, który spadł mi jak z nieba. Poczułam ulgę na myśl, że nie będziemy musieli dłużej stać w tym niezręcznym kółku. Zauważyłam, że Ethan również odetchnął z ulgą, jakby wyczekiwał tej chwili.

Wszyscy powoli ruszyli do swoich klas, ale ja nie zamierzałam tak zostawić pewnej sprawy. Kiedy każdy się wystarczająco oddalił, podeszłam do Aidena i chwyciłam go za rękę, aby go zatrzymać. Zobaczyłam, że klasa obok była pusta, więc zdecydowałam się pociągnąć w jej stronę Edwardsa. Aiden bez słowa podążył za mną, a kiedy stanęliśmy w środku, zamknął za nami drzwi.

Byliśmy w 216. Sali, w której wszystko się zaczęło i doszło do naszego pocałunku. Nie pierwszego, ale tego prawdziwego, po którym oboje wiedzieliśmy, że coś jest na rzeczy.

– Co ty sobie wyobrażasz? – zapytałam, unosząc głos.

– Co masz na myśli? – odpowiedział spokojnie, a jego ton nie zdradzał żadnej skruchy.

– Przestań udawać, że nie wiesz – odparłam, niemal przerywając mu. – Co to w ogóle było przed chwilą? Dlaczego tak go potraktowałeś?

Aiden nie odpowiedział od razu, jakby potrzebował chwili, by się opanować. – Nie wiem, Valentine... Nigdy tak nie miałem i najwidoczniej to ty sprawiasz, że tak reaguję.

– Nie obchodzi mnie to – rzuciłam stanowczo. – Nie możesz się tak zachowywać w stosunku do ludzi, a zwłaszcza tych, którzy są w moim życiu i nie zrobili nic złego.

– Co cię łączyło z tym Grekiem? – spytał, kompletnie ignorując to, co właśnie powiedziałam.

– Po pierwsze, to nie twoja sprawa, a po drugie, nie nazywaj go tak.

– Będziesz go teraz broniła? – zapytał, marszcząc brwi.

– Nie będę, bo nie zamierzam mieć przed czym go bronić – powiedziałam, starając się zapanować nad narastającą złością. – Po prostu zostaw w spokoju chłopaka, który nie zasługuje, żebyś się tak wobec niego zachowywał.

Aiden zacisnął szczękę, a jego oczy zwęziły się. Przez chwilę staliśmy w ciszy, ciężkiej i pełnej napięcia. W końcu postanowiłam odwrócić wzrok, ale zanim zdążyłam to zrobić, Edwards postąpił krok w moją stronę. 

– Dobrze wiesz, że w tym wszystkim nie chodzi nawet o niego – odezwał się w końcu, a jego głos był ledwie słyszalny.

Spojrzałam mu prosto w oczy. – Nie wiem, co masz na myśli, Aiden. I szczerze, chyba nawet nie chcę wiedzieć.

Edwards ponownie zrobił krok do przodu, skracając dystans między nami, jakby chciał zmusić mnie do cofnięcia się, ale ja przez cały czas stałam twardo na swoim miejscu. Gdy poczułam jego dłoń na swoim ramieniu, wiedziałam, że nie mogę dłużej tego znosić. Jego dotyk miał w sobie coś, co sugerowało, że tylko czekał, aż się złamię. To było już wystarczająco.

– Przestań – odparłam chłodno, zrzucając jego dłoń. – Nie myśl, że nagle wpadnę w w twoje ręce. Nie mam ochoty na takie gesty z twojej strony. 

 Po wypowiedzeniu tych słów wyraz twarzy Aidena nie był już taki pewny jak wcześniej. Odsunął się krok do tyłu, wciąż przez chwilę spoglądając na mnie, aż w końcu opuścił wzrok. Jego oczy wydawały się teraz pełne wątpliwości, jakby nagle zrozumiał, że nie może już przekraczać granic, które wcześniej tak odważnie ignorował. 

– Dobrze – odpowiedział chłopak. – Rozumiem.

W klasie zapanowała cisza, a po chwili Edwards odwrócił się i powoli ruszył w stronę drzwi. Wkrótce zniknął za progiem, zostawiając mnie tam całkowicie samą.

I nagle sala 216 nie wydawała się już tak atrakcyjna jak kiedyś.

Brighton SchoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz