Rozdział 57

6.3K 233 30
                                    

– Przed wejściem do parku powinniśmy się jeszcze w coś zaopatrzyć – powiedział Kyle, zatrzymując się przed jednym z niewielu czynnych sklepów o tej godzinie w okolicy.

– Co masz na myśli? – zapytała Ava, choć odpowiedź była oczywista.

– To co zawsze – odpowiedział, otwierając drzwi do sklepu. – Coś na rozgrzewkę.

Ava zaśmiała się i potrząsnęła głową. – Oczywiście, że to miałeś na myśli.

Mia spojrzała na nas z uniesioną brwią. – Pewnie skończymy na tym, że ktoś będzie rzygać na trawniku.

– Wolę rzygać na trawniku niż wrócić do domu i siedzieć tam bez alkoholu – rzuciłam, delikatnie popychając Adamsa do środka sklepu.

– Klasa jak zawsze, siostra – zaśmiał się Max, wchodząc za Kylem do marketu.

Reszta z nas została przed wejściem, czekając, aż brat z Adamsem załatwią to, co trzeba. Oparłam się z dziewczynami o ścianę budynku, a Aiden w tym czasie wyciągnął z kieszeni papierosa i go odpalił.

– Nie wiem, dlaczego pomyśleliśmy, że puszczenie ich tam samych to dobry pomysł – rzuciła Ava, patrząc w stronę drzwi. – Jak ich znam, to wrócą z połową sklepu.

– A najrozsądniejszy z nich oczywiście został na zewnątrz – dodała Mia, spoglądając na Aidena.

Edwards jedynie wzruszył ramionami, zaciągając się papierosem.

– Ja bym się nie martwiła o to, że kupią za dużo – odezwałam się. – Dzisiaj się nie zmarnuje.

– Rozumiem, że planujesz zapomnieć o wszystkim, co się wydarzyło tego wieczoru? – spytała Ava.

– Właśnie tak. Zamierzam robić dokładnie to, o co mieli problem moi rodzice – odpowiedziałam z uśmiechem, próbując zrzucić z siebie ciężar ich krytyki. 

Po chwili drzwi sklepu otworzyły się, a Kyle i Max wyszli, trzymając w rękach torby. Nagle Adams podniósł swoją jakby z dumą.

– Pamiętajcie, co jest najważniejsze. Pijcie z umiarem! – powiedział, machając torbą.

Bez zastanowienia podeszłam do nich, chwyciłam jedną z butelek, odkręciłam ją i się napiłam, czując orzeźwiający chłód alkoholu na ustach.

– Z umiarem? – powtórzyłam, przewracając oczami. – Brzmi jak plan.

Kyle zaśmiał się, a Max pokręcił głową z rozbawieniem. Zerknęłam na Edwardsa, który przyglądał mi się z jakąś niepewnością, a jego brwi delikatnie się uniosły.

– Najwidoczniej nie każdy się będzie trzymał tej zasady – dodał Kyle, posyłając mi figlarny uśmiech.

Wkrótce dotarliśmy do parku, gdzie usiedliśmy na ławkach. Siedząc w grupie, z ulgą stwierdziłam, że mogłam na chwilę zapomnieć o słowach mamy, które mnie trapiły. 

Piliśmy dużo. Za dużo. Z każdą kolejną butelką śmiechy stawały się głośniejsze, a rozmowy coraz bardziej chaotyczne.

Kiedy Edwards, który jako jedyny wydawał się kontrolować sytuację, odszedł, by odebrać telefon, z większym zainteresowaniem zaczęłam przyglądać się Maxowi. Stał przed stawem, trzymając Avę na rękach, i udawał, że za chwilę ją wrzuci.

Widząc rozzłoszczoną, a jednocześnie rozbawioną minę Avy oraz sposób, w jaki mój brat patrzył na moją przyjaciółkę, jakoś zrobiło mi się cieplej na sercu. Naprawdę cieszyłam się z ich szczęścia, które wydawało się tak naturalne. Jeszcze niedawno byłam zniechęcona, gdy dowiedziałam się o ich związku, ale teraz, obserwując ich razem, nie mogłam powstrzymać uśmiechu.

Brighton SchoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz