Rozdział 41

12.7K 323 274
                                    

Szósta rano, a ja za chwilę miałam wychodzić z domu. Stałam obok wyjścia, czekając na Maxa, który zapinał jeszcze swoją walizkę. W każdej chwili mogła przyjechać po nas reszta przyjaciół, a on zachowywał się, jakby wcale nie widział, jak mało czasu nam zostało.

Brat nagle podniósł głowę, szeroko otwierając oczy. – Zapomniałem kąpielówek! – wykrzyknął dramatycznie.

– Max, serio? – wyrzuciłam, a moje ręce opadły z hukiem na biodra. – Miałeś tyle czasu, a teraz sobie przypomniałeś?!

– Zaraz wrócę, to tylko chwilka – rzucił beztrosko, posyłając mi krzywy uśmiech.

Blondyn szybko pobiegł na górę, a ja czułam, jak narasta we mnie irytacja. W końcu zauważyłam nadjeżdżające auto pod naszą posesją i postanowiłam nie czekać dłużej w środku. Wyszłam na zewnątrz i ujrzałam Maserati Jaya, w którym już siedzieli Mia, Kyle i Lucas. 

– A Max gdzie? – Jay wychylił się z okna, a jego spojrzenie było pełne rozbawienia.

– Zapomniał kąpielówek – odpowiedziałam z rezygnacją, krzyżując ramiona na piersi. – Jak zwykle w ostatniej chwili.

– Przewidzieliśmy to, więc Aiden i Ava pojechali jeszcze po kawę – dodał Lucas, opierając łokieć o ramę okna. 

– Możemy już teraz zacząć obstawiać, co jeszcze zgubi po drodze. – zaśmiał się Kyle z tylnego siedzenia.

– Albo po co jeszcze wróci, bo zapomniał spakować – odparła z uśmiechem Mia.

W odpowiedzi tylko wzruszyłam ramionami. W tym momencie usłyszałam, jak Max zbiega po schodach, głośno tupiąc.

– Mam! – zawołał brat, machając triumfalnie kąpielówkami.

– Czekasz, aż ci pogratulujemy? – zapytała Mia, kręcąc głową z rozbawieniem.

– Szczerze mówiąc, na to liczyłem – odpowiedział Max, uśmiechając się szeroko, po czym skierował się z powrotem w stronę domu.

– Spokojnie, teraz jeszcze godzina, aż uda mu się zapiąć walizkę – rzuciłam z sarkazmem, spoglądając na blondyna, który już walczył z zamkiem.

– Ej, nie przesadzaj! – fuknął, próbując jednocześnie złapać oddech i zapiąć walizkę. – Aiden i Ava jeszcze nawet nie przyjechali, więc spokojnie. 

Nagle zobaczyłam czarne lamborghini Edwardsa, które właśnie zatrzymało się pod naszym domem.

Aiden wysiadł, poprawiając okulary przeciwsłoneczne i odpalając papierosa. – On nadal nie jest gotowy? – zapytał, lekko podirytowany, rzucając przelotne spojrzenie na Maxa.

– Jaki niegotowy?! – oburzył się Max, unosząc walizkę, którą w końcu udało mu się zapiąć. – Ludzie, trochę wiary we mnie by wam nie zaszkodziło!

– Skończ pierdolić, tylko wsiądź w końcu, bo naprawdę nigdy nie wyjedziemy – rzucił Jay, chowając twarz w dłoniach.

W końcu Max wsiadł do Lamborghini i usiadł z przodu obok Aidena, podczas gdy ja zajęłam miejsce na tylnym siedzeniu.

– Nie wkurwiajcie lepiej Val. Musiała wcześnie wstać i się wyżywa – oznajmił brat, odkręcając się lekko do tyłu i spoglądając na mnie.

– Tu nie chodzi o godzinę, tylko o ciebie – odpowiedziałam, rzucając mu ostre spojrzenie. – Ile będziemy tam jechać? Nie wiem, czy wytrzymam tyle z nim w jednym aucie.

– Około pięciu godzin – powiedział Aiden, zerkając na mnie w lusterku.

– Pięć godzin? – Max zaskoczył się, a jego uśmiech zniknął. 

Brighton SchoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz