Rozdział 61

6.9K 269 106
                                    

Kilka minut później, Aiden napisał, że jest już na miejscu. Szybko poprawiłam włosy i ruszyłam w stronę drzwi. Na zewnątrz, zaparkowane pod restauracją, czekało znajome auto. Edwards opierał się o bok samochodu, ale kiedy mnie zauważył, natychmiast wyprostował się i podszedł, by otworzyć mi drzwi.

– Nie wystawiłaś mnie – odparł, posyłając mi swój charakterystyczny, lekko zaczepny uśmiech. Czułam na sobie jego spojrzenie, które śledziło każdy mój ruch.

– Nie jestem aż taka okrutna – odpowiedziałam, lekko przewracając oczami, ale nie mogłam ukryć uśmiechu, który pojawił się na mojej twarzy.

Zapięłam pas i rozejrzałam się po wnętrzu auta. Moją uwagę przyciągnęła mała figurka kota na huśtawce. Może nie była postawiona w najbardziej widocznym miejscu, ale jednak tam była. Jej obecność wydawała mi się tak nie na miejscu w aucie Aidena. Do tej pory byłam pewna, że żartował, kiedy mówił, że ją tu postawi.

Chłopak, wyraźnie zauważając, że przyglądam się figurce, powiedział:

– Mówiłem, że będzie, więc jest.

Odpalił silnik, a kiedy samochód ruszył, zauważyłam coś, czego wcześniej nie dostrzegłam.

– Jak ci to dawałam, nie wiedziałam, że ten kot się huśta. Serio, jest zajebisty. Nie rozumiem, jak komuś – spojrzałam prosto w oczy Edwardsa – mógł się nie podobać.

– Jakby mi się nie podobał, to by go nie było teraz w moim samochodzie – odpowiedział, unosząc brwi i zerkając na mnie z ukosa.

– Dokąd my jedziemy? – zapytałam, rozsiadając się wygodniej na fotelu.

– Zobaczysz – odpowiedział szybko.

– Powiedz mi, no – naciskałam, nie mogąc się powstrzymać.

– Nie możesz chwili poczekać?

– Nie znoszę takich momentów, gdy nie wiem, co za chwilę się stanie – odpowiedziałam, odchylając głowę do tyłu i krzyżując ręce na piersiach.

– Będziesz musiała wytrzymać, bo nie zamierzam ci niczego powiedzieć – stwierdził, patrząc na mnie z ukosa.

– Daj jakąś podpowiedź. Może być jedna – błagałam, licząc na choć jedną wskazówkę. Zawsze się tak zachowywałam, gdy chodziło o niespodzianki. Przed świętami czy urodzinami chodziłam całe dnie za rodzicami, dopytując, co dostanę, dopóki mi w końcu nie powiedzieli.

– Valentine – westchnął, odwracając głowę w moją stronę. Jego głos brzmiał na zmęczony moimi pytaniami. – Za minutę tam będziesz.

Zmusiłam się, by nie dopytywać dalej i czekałam na miejscu, aż w końcu wysiądziemy. Nagle wjechaliśmy na podziemny parking, w którym znalazłam się po raz pierwszy. Gdy samochód się zatrzymał, a Aiden wysiadł, natychmiast zrobiłam to samo.

Chłopak poczekał, aż wyjdę, a gdy stanęłam obok niego, zaczął prowadzić mnie w stronę windy. Metalowe drzwi zatrzasnęły się za nami, a my staliśmy w środku przez naprawdę długi czas.

– Wcisnąłeś przycisk? – zapytałam, marszcząc brwi.

Edwards skinął głową, ale mimo to wolałam jeszcze sama sprawdzić. Wychyliłam głowę, by spojrzeć na panel z przyciskami, który brunet zasłaniał swoim ciałem.

– Nie wierzysz mi? – zapytał z rozbawieniem, unosząc jedną brew.

– Nie to, że nie wierzę, ale... Wolę mieć pewność – zaczęłam, gdy w końcu zauważyłam, że przycisk z numerem 30 świecił się na czerwono.

Brighton SchoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz