Rozdział 39

7.3K 220 75
                                    

Poszłam do pokoju Maxa, cała poddenerwowana. Stanęłam w progu drzwi i zobaczyłam, jak siedzi przy biurku i przegląda coś na komputerze. Nie zauważył mnie, więc podeszłam od tyłu i szturchnęłam go w ramię. Max odwrócił się z lekkim zdziwieniem, a ja od razu wybuchłam:

– Od kilku dni dzwonię do rodziców po parę razy dziennie i zgadnij co? Nie odbierają. Aż musiałam się skontaktować z Panem Wilsonem, bo zaczęłam się martwić, czy coś się nie stało.

– I co ci powiedział? – zapytał Max, unosząc brwi, jakby spodziewał się kolejnej wymówki z ich strony.

– Że wszystko jest w porządku, tylko jeden klient im się wysypał, więc nie mają prawie czasu. – odparłam zirytowana. – No ja pierdolę, naprawdę nie mają nawet kilku minut, żeby ze mną chwilę porozmawiać?

Max westchnął i obrócił się z powrotem w stronę biurka. – Ja przestałem do nich dzwonić. Jak chcą mieć kontakt, to niech sami się odezwą. Ja się prosić nie będę.

Wiedziałam, że Max miał rację. Sama chciałabym odpuścić, tak jak on, ale coś we mnie nie pozwalało tego zrobić. 

Stałam przez chwilę w ciszy, próbując się uspokoić.

Nagle kątem oka zauważyłam zeszyt pełen notatek na jego biurku. – Ty i uczenie się? – uniosłam brew, zmieniając temat. – O co chodzi?

– Sam jestem w szoku. – odparł, zerkając na mnie z lekkim uśmieszkiem. – W poprzednim roku, żeby nauczycielka mnie przepuściła, musiałem obiecać, że będę miał teraz przynajmniej trójkę na semestr.

Zachichotałam, krzyżując ręce na piersi. – I kiedy masz sprawdzian?

Max na chwilę zamilkł i zacisnął usta w wąskiej linii. 

– Jutro. – rzucił, wyraźnie unikając mojego wzroku.

– Tylko nie mów, że dopiero zacząłeś się uczyć. 

Max wzruszył ramionami i odchylił się na krześle z nieprzejętym uśmiechem. – Nie muszę tego mówić. Sama dobrze wiesz, jak to u mnie wygląda.

– I co? Liczysz na cud przed jutrzejszym sprawdzianem?

– Cud? Nie, cud już miał miejsce, że w ogóle zacząłem się uczyć.– zażartował, a ja przewróciłam oczami.

W tym momencie poczułam wibracje w kieszeni. Wyciągnęłam telefon i zobaczyłam wiadomość od Aidena.

Aiden: Wyjdź przed dom.

A może jakieś hej? 

Zmarszczyłam brwi, zaskoczona jego nagłym żądaniem. Spojrzałam na Maxa, który zauważył moje zakłopotanie i czekał na moją reakcję.

– W takim razie powodzenia. Przyda ci się. – powiedziałam z lekko ironicznym uśmiechem, po czym szybko skierowałam się do wyjścia.

Opuściłam pokój, czując na sobie zaciekawiony wzrok Maxa. Zastanawiałam się, co może planować Aiden. W mojej głowie budziły się obawy, że stało się coś poważnego. Była godzina 20, co tylko potęgowało moje zdziwienie.

Kiedy wyszłam na zewnątrz, poczułam chłodny powiew wiatru. Aiden czekał pod moim domem, oparty o bramę, z wyczekującym uśmiechem na twarzy. Miał na sobie czarne, proste spodnie i koszulkę w tym samym kolorze.

– Hej. – rzucił krótko, przyglądając mi się z lekkim zainteresowaniem.

– Hej? – zapytałam, nieco zaskoczona. – Coś się stało?

– Może po prostu chciałem ciebie zobaczyć. – odparł, wzruszając ramionami.

Poczułam natychmiastową ulgę, słysząc odpowiedź Aidena. Bez słowa podeszłam bliżej niego i uśmiechnęłam się, czując, jak z każdym krokiem znikają moje wcześniejsze wątpliwości.

Brighton SchoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz