Rozdział 59

9.9K 296 131
                                    

Obudziłam się w swoim pokoju, gdy pierwsze promienie słońca przedzierały się przez zasłony. Dawno nie czułam tak małej chęci do wstania. Bolała mnie głowa, a wrażenie całkowitego wyprucia z życia sprawiało, że miałam ochotę zostać w łóżku przez cały dzień.

Niestety, nie mogłam sobie na to pozwolić, bo kolacja z rodzicami była jednym z kilku planów, które mi w tym przeszkadzały. Nie przebrałam się, zdążyłam tylko przemyć twarz i zeszłam na dół, by napić się wody. Niewyobrażalna suchość w gardle była kolejnym skutkiem wczorajszego wieczoru.

W salonie zastałam rodziców i Maxa. Siedzieli razem na kanapie, a ich poważne miny nie wróżyły nic dobrego. Kiedy weszłam, wszystkie spojrzenia skupiły się na mnie, a mama skinęła głową, zapraszając mnie do środka.

Moje serce natychmiast zaczęło bić szybciej. W głowie kłębiło mi się milion myśli o tym, o co może chodzić. Zaczęłam się zastanawiać, czy to wszystko ma związek z wczorajszą kolacją i moim niezbyt rozważnym zachowaniem.

– Co się dzieje? – zapytałam, opierając się o framugę drzwi i krzyżując ramiona, w obawie, że usłyszę coś, co mnie zmartwi.

Rodzice nie odpowiedzieli, czekając aż usiądę razem z nimi. Powoli się zbliżyłam i zajęłam miejsce na kanapie obok Maxa, który wyglądał na równie zaniepokojonego.

– Chcemy, żebyście wiedzieli, że mamy pewne plany na przyszłość – zaczęła mama, a ja wstrzymałam oddech.

– Jakie plany? – zapytałam, starając się brzmieć spokojnie.

Rodzice rzucili sobie szybkie spojrzenie, jakby obawiali się naszej reakcji.

– Nasza firma buduje nową siedzibę w Sztokholmie. Wiemy, że nasze wyjazdy od lat utrudniają nam bycie razem, a teraz otrzymaliśmy pewną możliwość – powiedziała mama, a jej ton był spokojny. – Chcielibyśmy, żebyście się z nami tam przeprowadzili.

Spodziewałam się wszystkiego, ale na pewno nie takiego pomysłu z ich strony.

Oboje z Maxem zamilkliśmy, wymieniając spojrzenia pełne zaskoczenia. Max, który zawsze miał swoje plany dotyczące piłki, wyglądał na zagubionego. A ja... nie wiedziałam, co myśleć.

– Mówimy tu szczególnie do ciebie, Valentine. To jest ostatni rok Maxa w tej szkole, więc pewnie za niedługo i tak będzie się wyprowadzać – odezwał się w końcu tata. – A wtedy ty będziesz musiała zostać sama w tym wielkim domu.

Poczułam, jak w moim żołądku narasta uczucie niepokoju. – Ale... Sztokholm? – wykrztusiłam, walcząc ze słowami. – Przecież tutaj mam wszystko. Nie chcę zostawiać tej szkoły, przyjaciół i się wyprowadzać. Na pewno nie sama.

Kiedyś ta decyzja pewnie przyszłaby mi łatwiej, ale teraz, gdy przyzwyczaiłam się do życia bez rodziców, nie czułam potrzeby zmiany.

– Nie chodzi nam o to, że miałabyś wyprowadzać się sama – mama próbowała złagodzić atmosferę. – Max, ty również zyskałbyś tam wiele możliwości. Blisko naszej firmy jest świetny uniwersytet, z standardem o niebo lepszym niż tutaj, w Anglii. I co najważniejsze, mieszkałbyś blisko nas.

– Przecież ja już mam wybraną uczelnię w Londynie, która mi pasuje – Max wstał, wyraźnie zdenerwowany. – Zostaję w Brighton, żeby kontynuować naukę i być wciąż w drużynie. Na dodatek mam tu Avę. Nie mogę tak po prostu zrezygnować z tego wszystkiego.

– Spodziewaliśmy się takiej reakcji i nie każemy wam teraz podejmować decyzji, ale mielibyśmy jedną prośbę – zaczął tata, a jego głos brzmiał łagodnie – Wybierzcie się tam z nami na miesiąc. Moglibyśmy polecieć przed świętami, to nie ominęlibyście wielu dni szkolnych.

– Chcemy tylko, żebyście poznali to miejsce, ludzi, a może nawet samą atmosferę – kontynuował ojciec, wyraźnie zauważając nasze wahanie. – Musicie zobaczyć z bliska, jak tam jest. 

Westchnęłam, próbując się uspokoić. – Musimy to wszystko przemyśleć – powiedziałam w końcu, mimo że w mojej głowie panował chaos. – Mogę się zgodzić, żeby polecieć na miesiąc, ale nie nastawiajcie się na nic więcej.

Choć przyjęłam tę propozycję, wiedziałam, że nie ma mowy o przeprowadzce. Do świąt było jeszcze sporo czasu, a w głębi duszy liczyłam na to, że rodzice wymyślą jakieś inne rozwiązanie. Pragnęłam po prostu zakończyć tę rozmowę, bo cokolwiek by powiedzieli, moje zdanie pozostałoby niezmienne.

Rodzice skinęli głową, a ja w tym samym momencie wstałam z kanapy. Ruszyłam zdecydowanym krokiem na górę, a Max poszedł od razu za mną.

Kiedy weszliśmy do mojego pokoju, brat zamknął za sobą drzwi i usiadł na brzegu mojego łóżka, rozkładając ręce w geście bezradności.

– Nie wiem, jak oni mogą myśleć, że to dobry pomysł – powiedział, kręcąc głową. – Sztokholm? Nawet nie wyobrażam sobie mieszkać w innej dzielnicy niż Kensington, a tu od razu zmiana kraju.

– Oni wyjeżdżają co chwilę w inne miejsce i nie odczuliby tego tak jak my. Są przekonani, że to szansa na lepsze życie – powiedziałam, siadając obok Maxa. – Ale ich, nie nasze.

– Ja się boję, że jeżeli tam pojedziemy, to zaczną nas namawiać, żebyśmy zostali – dodał zniechęcony. 

– Ty przynajmniej nie jesteś już pod ich opieką i tak naprawdę możesz robić, co chcesz. Ja będę musiała dostosować się do ich widzimisię.

– Nie mogli wybrać jakiejś Hiszpanii czy Włoch, tylko oczywiście jebana Szwecja – rzucił Max z ciężkim westchnieniem. – Zimno, ciemno, a na dodatek nienawidzę ryb.

– Wiesz co, to akurat powinno być twoim najmniejszym zmartwieniem – zaśmiałam się. 

– Dobra, jeszcze zostało trochę czasu do wyjazdu, może zmienią plany – Max wstał i powoli ruszył do drzwi, ale przed wyjściem jeszcze raz na mnie spojrzał. – Dzisiaj wychodzisz z domu.

– Ja o czymś nie wiem? – zapytałam zdezorientowana, marszcząc brwi.

Max uśmiechnął się lekko, jakby już widział, że będzie musiał to wyjaśniać.

– Przyjdą chłopaki – odpowiedział spokojnie. – Więc... lepiej, żebyś miała jakieś plany.

– Serio? – Przewróciłam oczami, opadając na łóżko. – To teraz muszę wychodzić, bo ty masz spotkanie z kolegami, z którymi, przypominam, że ja też się zadaję?

– Właśnie dlatego mówię, żebyś wyszła – odpowiedział spokojnie. – Jak Aiden przyjdzie i zobaczy, że tu jesteś, to już nie będzie go interesowało nic innego. Nie będzie siedział z nami, tylko za chwilę pójdzie do ciebie.

Zamilkłam na chwilę, próbując przetrawić te słowa, po czym spojrzałam na Maxa z rozbawieniem.

– I serio myślisz, że to mój problem?

Max wzruszył ramionami, ale uśmiech nie zniknął z jego twarzy. 

– Chciałbym mieć normalne spotkanie, bez Aidena rozkojarzonego na twoim punkcie.

– A może tu chodzi o to, że nie jesteście wystarczająco ciekawi? – odparłam z przekąsem, opierając się na łokciach.

– Wiesz dobrze, że to nie ma nic wspólnego z nami. 

– Dobra, może się gdzieś wymknę. Ale tylko dlatego, żebyś mógł cieszyć się swoim „normalnym spotkaniem" – powiedziałam, naśladując jego ton. 

– Doceniam – Max puścił mi oczko, po czym odwrócił się, ruszając w stronę drzwi. Zatrzymał się jeszcze na chwilę w progu, patrząc na mnie z lekkim uśmiechem. – Może zamiast tak wpadać na siebie przypadkiem, umówilibyście się w końcu tylko we dwójkę i byłby problem z głowy?

Prychnęłam cicho, przewracając oczami.

– Miłego spotkania z kolegami – rzuciłam z przekąsem, machając lekko ręką, dając mu znak, żeby już sobie poszedł.

Brighton SchoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz