Rozdział 29

7.3K 218 36
                                    

Ruszyliśmy w stronę domu Aidena. Droga była ciemna, rozświetlona jedynie przez światła latarni. Z każdą chwilą robiło się coraz chłodniej, a pomysł wyjścia z domu w krótkiej koszulce przestał wydawać się tak trafiony jak wcześniej.

– Aiden? – zaczęłam, kiedy przekroczyliśmy próg mojej bramy.

– Tak? – rzucił, zerkając na mnie.

– Dlaczego gdy rozmawiałeś z Blakiem o walce, on zaczął coś wspominać o twoim ojcu? – zapytałam nagle.

Brunet spojrzał na mnie z ukosa, wyraźnie nie spodziewając się takiego pytania.

– Zebrało ci się na poważne rozmowy? – odparł, sięgając do kieszeni kurtki.

– Nie musimy o tym gadać. – odpowiedziałam szybko.

Edwards wyciągnął paczkę papierosów i wsunął jednego między wargi. Odpalił papierosa zapalniczką, której płomień na chwilę rozświetlił jego twarz.

– Po prostu mój brat wie co powiedzieć, żeby wyprowadzić mnie z równowagi. – odezwał się w końcu, wypuszczając dym z ust. – Dla ojca od zawsze liczyły się tylko nasze wyniki. Niezależnie od tego, co udało mi się osiągnąć, nigdy nie było wystarczająco dobrze, bo Blake musiał być o krok przed mną.

– I co by zrobił twój ojciec, gdybyś przegrał? – zapytałam, spoglądając na chłopaka.

Aiden westchnął, patrząc w ciemność przed sobą. – Pewnie by się mną zawiódł. – odpowiedział gorzko. – Bo na to, jak widać, zawsze znajduje czas.

W szkole Edwards zawsze był postrzegany jako ktoś, kto nie przegrywał. Wszystko, czego pragnął, wydawało się przychodzić mu z łatwością, bez szczególnego wysiłku. Teraz zaczęłam dostrzegać, dlaczego tak bardzo zależało mu na wygranej. I nie była to kwestia ambicji, lecz głęboko zakorzeniona potrzeba udowodnienia sobie i innym, że jest wystarczająco dobry.

– Nie rozumiem, dlaczego oni się tak zachowują, ale naprawdę nie powinieneś przejmować się tym, co myśli twój ojciec. – powiedziałam, starając się brzmieć przekonująco. – Wiesz, ile osób chciałoby osiągnąć tyle co ty?

Aiden wzruszył ramionami, sięgając do kieszeni spodni po klucze. Widziałam, że chciał zakończyć tę rozmowę, więc postanowiłam nie drążyć tematu.

Włożył klucze do zamka i przekręcił je, otwierając drzwi. Dom Edwardsa był mi już znany, ponieważ bywałam tu kilka razy, kiedy odbierałam Maxa lub gdy nasi rodzice coś załatwiali.

Wnętrze było urządzone w podobnym stylu co nasze, czyli klasycznie i elegancko.

– Podać ci coś do picia? – spytał, zamykając drzwi. – Nie mam herbaty. Od razu mówię.

– To obejdzie się bez niczego. – odparłam spokojnie. – Obejrzymy coś?

– O tej godzinie chcesz jeszcze coś oglądać? – zapytał, unosząc brwi z lekkim zdziwieniem.

– Jest późno, ale nie zasnę, bo jestem za bardzo rozbudzona. – wyjaśniłam, kładąc swoje buty na szafce w przedpokoju.

– To pójdziemy do mojego pokoju i tam coś wybierzesz. – zaproponował, prowadząc mnie w kierunku schodów.

Weszliśmy na górę i otworzyliśmy drzwi do pokoju Aidena. Środek przypominał bardziej apartament w luksusowym hotelu. Duże łóżko, minimalistyczne meble i ogromny telewizor na ścianie. Wszystko to tworzyło wrażenie, jakby pokój był rzadko używany i miał służyć jedynie do gościnnych wizyt.

Edwards podał mi pilota, żebym włączyła co chcę, a sam udał się pod prysznic. Zasiadłam na krawędzi łóżka, przyglądając się ekranowi telewizora i przeszukując Netflixa.

Brighton SchoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz