Rozdział 62

8.2K 249 53
                                    

Spałam u Aidena, ale co ważne, nic się nie wydarzyło. Byłam tak zmęczona, że ostatecznie odpłynęłam na kanapie i obudziłam się dopiero rano. Powinnam zacząć się martwić o mój sen, bo to nie jest normalne, że znowu zasnęłam, gdzie popadnie. I nawet nie wiem, co Edwards robił przez ten czas. Może zasnął obok, a może po prostu zostawił mnie samą, pozwalając bym zapadła w sen.

Gdy udało mi się w miarę ogarnąć, Aiden odwiózł mnie pod dom. Oboje wydawaliśmy się być zmęczeni, więc nasz poranek odbył się raczej bez większych słów. Edwards wyglądał na skupionego, a ja wpatrywałam się przez okno, zastanawiając się, czy on myślał o tym wszystkim tak samo jak ja.

Gdy zatrzymaliśmy pod moim domem, Aiden wysiadł pierwszy, żeby otworzyć mi drzwi. Kiedy tylko wystawiłam nogę z auta i stanęłam na podjeździe, ktoś przykuł moją uwagę. Mój dziadek szedł powoli w stronę domu, jakby dopiero co przyjechał. Bez zastanowienia podbiegłam do niego, rzucając mu się w ramiona.

– Dziadku! – wykrzyknęłam z uśmiechem, mocno go przytulając. Od zawsze miałam z nim doskonały kontakt, a jego obecność dodatkowo poprawiła mi humor, który w tym momencie i tak był dobry.

– Takiej energii dawno nie widziałem – zaśmiał się, odwzajemniając uścisk. – A kogo ty tutaj przyprowadziłaś? – dodał. Dziadek spojrzał na Aidena, zmrużając oczy, jakby próbował go rozgryźć.

Odwróciłam się i zobaczyłam, jak Edwards podchodzi nieco niepewnie.

– To... – zaczęłam, przeciągając, próbując znaleźć odpowiednie słowa, ale zanim zdążyłam coś dodać, dziadek z uśmiechem kiwnął głową.

– Przyjaciel? – zapytał, a w jego głosie zabrzmiała cicha nutka ciekawości, ale też lekkie rozbawienie.

Gdy Aiden był już wystarczająco blisko, dziadek wyciągnął dłoń w stronę chłopaka.

– Aiden Edwards – przedstawił się, ściskając rękę z szacunkiem.

– Aaa, Edwards? – powtórzył dziadek z zainteresowaniem – Syn Philippa Edwardsa, prawda?

Chłopak kiwnął głową, nieco zaskoczony.

– Tak, to mój ojciec.

Dziadek przytaknął, ale widać było, że ma na myśli coś innego. Przez chwilę milczał, po czym spojrzał na mnie, a potem na Aidena i zapytał:

– No no, a wy to razem?

Czułam, że zapadam się pod ziemię.

– Dziadku... – zaczęłam, ale on machnął ręką, jakby moje zmieszanie w ogóle go nie interesowało.

– A co? Ja tylko pytam – dziadek się zaśmiał, wzruszając ramionami.

– Aiden po prostu odwoził mnie do domu – odpowiedziałam, próbując jak najszybciej zakończyć temat.

– Tylko odwoził, no jasne – mruknął pod nosem dziadek, jakby już wiedział swoje, po czym zwrócił się bezpośrednio do Aidena. – Uważaj na nią. To nie taka zwykła dziewczyna, wiesz?

Zamrugałam, nie wiedząc, czy mam się śmiać, czy udawać, że nie słyszę.

– Mam tego świadomość, proszę pana – odpowiedział spokojnie.

Dziadek pokiwał głową, jakby to była odpowiedź, której się spodziewał.

– To dobrze. Val to nie jest jakaś tam pierwsza lepsza, co da się nabrać na ładny uśmiech. – zaśmiał się jeszcze głośniej, a ja rzuciłam mu groźne spojrzenie. – Bo jak ją skrzywdzisz, to nie ja cię będę gonił, tylko ona sama.

Dziadek zdawał się kompletnie nie zwracać uwagi na moją obecność.

– Naprawdę? – wykrztusiłam, czując, jak moje policzki płoną ze wstydu.

– Obiecuję, że nie dam jej powodu – Aiden odpowiedział z uśmiechem.

Dziadek przyjrzał mu się jeszcze raz, jakby oceniając go po raz ostatni.

– No dobrze, młodzieży, nie przeszkadzam wam dłużej – powiedział z uśmiechem. – Miło było ciebie poznać, młody Edwards.

– Również miło było pana poznać – odparł chłopak, lekko pochylając głowę, wciąż zachowując ten swój spokojny, opanowany ton.

Dziadek odwrócił się i ruszył w stronę domu, a ja spojrzałam na Aidena, który stał obok, nie spuszczając ze mnie wzroku.

– Mój dziadek potrafi być... dość bezpośredni – odezwałam się w końcu, przyglądając się Edwardsowi z ukosa.

– Zauważyłem – odpowiedział, a jego ton był spokojny, choć w oczach chłopaka można było dostrzec lekką ironię.

W tym momencie z drzwi domu wyszła Ava. Jej wyraz twarzy był nieco rozkojarzony, a oczy miała pełne niepokoju. Przechodziła obok nas bez słowa, jakby nawet nie zauważyła, że tu stoimy. Właściwie to nie wyglądała na siebie. Od razu dostrzegłam, że coś jest nie tak, więc delikatnie dotknęłam jej ramienia.

– Boże, Ava, co się stało? – zapytałam, z troską w głosie.

Obróciła się w moją stronę, a jej wzrok był zagubiony. – Max się stał... – zaczęła, ale nie dokończyła, jakby szukała odpowiednich słów.

Aiden, widząc naszą rozmowę, zerknął w moją stronę. Krzywo się uśmiechnęłam, a on zrozumiał, że to może być dobry moment, by się wycofać. Kiwnął głową i powoli odszedł w stronę swojego samochodu.

Po chwili usiadłam na ławce obok Avy i zapytałam:

– Co się dzieje z Maxem?

Boomin przez chwilę wpatrywała się w ziemię, jakby każda myśl była trudna do wypowiedzenia. – Wiesz, że twój brat potrafi być naprawdę dziecinny – zaczęła. – Czasami to mnie bawi, ale też zaczyna męczyć.

– Co dokładnie ma na myśli? – dopytałam, czując rosnące napięcie.

– To, że zamiast się skoncentrować na ważnych sprawach, woli robić sobie ze wszystkiego żarty – wyjaśniła, a jej głos był pełen frustracji. – Gdy chcę z nim porozmawiać, bo na przykład nie spodobało mi się jakieś jego zachowanie, on zaczyna mnie unikać. Woli udawać, że nic się nie stało, jakby bał się konfrontacji.

Dotknęły mnie jej słowa, bo znałam Maxa na tyle dobrze, żeby wiedzieć, co Ava ma na myśli.

– Max nie zawsze potrafi się otworzyć – powiedziałam, próbując znaleźć odpowiednie słowa. – Czasami zachowuje się jak mały chłopiec, gdy sprawy stają się zbyt poważne.

Ava skinęła głową. – Mam wrażenie, że on naszej relacji w ogóle nie traktuje na serio.

– Może to dlatego, że nie wie, jak podejść do emocji – zasugerowałam. – Nie rozumie, że ignorowanie problemów nie sprawi, że one znikną.

– A ja nie wiem, czy kiedyś to do niego dotrze – powiedziała, a w jej oczach pojawił się smutek. –Nie chcę, żeby to trwało w nieskończoność.

– Może mogłabym z nim porozmawiać – dodałam, czując, że to mogłoby pomóc. – Znając go, może potrzebuje kogoś, kto pomoże mu zrozumieć, że nie wszystko można zbagatelizować.

– Nie chcę z tego wszystkiego rezygnować – odparła z niepewnością – Może ty mu przemówisz do rozsądku.

– Obiecuję, że spróbuję – powiedziałam, czując na sobie ciężar odpowiedzialności. – Chciałabym, abyście mogli rozwiązać te problemy. Muszę z nim porozmawiać, zanim sytuacja się pogorszy.

Ava delikatnie się uśmiechnęła, a ja dodałam:

– Tylko nie myśl, że jemu na tobie nie zależy. Max czasami po prostu nie wie, jak to okazać. Nawet gdy ciebie nie ma w pobliżu, często mi o tobie mówi. Wiem, że potrafi być skończonym idiotą, ale jego uczucia są szczere.

Ava kiwnęła głową, a jej wyraz twarzy zaczynał się zmieniać, jakby moje słowa pomogły jej rozwiać pewne wątpliwości.

Brighton SchoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz