Rozdział 60

6.7K 248 105
                                    

Zasiedziałam się w pokoju, całkowicie zapominając, że miałam wyjść z domu. Kiedy w końcu zerwałam się z miejsca, chwyciłam za telefon i szybko zeszłam na dół. Nie zamierzałam już szukać Maxa i mówić mu, że wychodzę, więc bez słowa otworzyłam drzwi.

Przed moim domem stał ktoś, przed kim właśnie próbowałam uciec. Aiden przechodził przez bramę, gotowy, by wejść do środka. Nasze spojrzenia się spotkały, ale na jego twarzy nie pojawił się żaden uśmiech.

– Dlaczego wychodzisz? – zapytał, jakby nie do końca rozumiał sytuację.

– Właśnie dlatego, że przyszedłeś.

Natychmiast zauważyłam jego zaskoczenie. Po chwili, widząc jego minę, dodałam szybko:

– Źle to zabrzmiało.

Aiden uniósł brwi, jakby czekał na moje wyjaśnienie, ale byłam pewna, że w jego oczach dostrzegłam nutę rozbawienia.

– Chciałam powiedzieć, że... – zaczęłam, czując, że muszę jakoś naprawić tę sytuację. – Max kazał mi wyjść... Nieważne.

– Więc gdzie idziesz? – zapytał, a w mojej głowie nie pojawiła się żadna sensowna odpowiedź.

Dobre pytanie.

– No wiesz... Tu i tam – zaczęłam niepewnie, nie wiedząc, co wymyślić. – Może trafię do Mii. Albo pójdę sama na spacer.

Co było ze mną nie tak?

– I będziesz tak chodziła przez kolejne kilka godzin? Pójdę z tobą.

Uśmiechnęłam się, przypominając sobie wcześniejsze słowa brata.

– Wiesz co, Max miał rację. Powinieneś po prostu zapytać, czy chcę się z tobą spotkać, a nie zawsze bawić się w kotka i myszkę.

– Ja jestem kotkiem? – zapytał, a w jego tonie brzmiała szczera ciekawość.

Rozśmieszyło mnie to określenie, wypowiadane z ust Aidena, i jego wizja jako kotka.

– Jesteś. A ja myszką, i wstydzisz się mnie gdzieś zaprosić.

Edwards głośno parsknął śmiechem, choć to, co właśnie powiedziałam, nie wydawało mi się aż tak zabawne.

– Wstydzę się niby umówić gdzieś z dziewczyną? – zapytał, z lekko kpiącym uśmiechem. – Z tobą po prostu nigdy nie wiadomo, jak to wyjdzie. Zaprosiłbym cię gdzieś, a ty byś mi odmówiła.

– Nie możesz być tego taki pewien, skoro nawet nie spróbowałeś – odpowiedziałam zdecydowanie – Max mnie zabije jak się dowie, że tu ze mną stoisz. Umówiłeś się z nim, więc wejdź do środka i nie wystawiaj go.

– Zobaczymy, czy ty nie wystawisz mnie, kiedy zaproszę cię na randkę – odparł z pewnością siebie w głosie.

Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, bo w tym momencie drzwi nagle otworzyły się, a w progu stanął Max. Gdy zauważył nas razem, westchnął, a jego wyraz twarzy zdradzał, jakby właśnie tego się spodziewał.

– Przesadzasz, Valentine – powiedział, wskazując na mnie palcem.

– Ty zawsze musisz zjawiać się w najgorszym momencie? – mruknął zirytowany Aiden.

– Przykro mi, że przerwałem wasze spotkanie – odparł Max, a w jego głosie brzmiał sarkazm. – Wiesz co, Edwards, kiedyś, gdy przychodziłeś do mnie, to naprawdę miałeś na myśli spotkania ze mną, a nie z Valentine, jak teraz. Tęsknię za tym, jak było kiedyś.

– A ja nie – odpowiedział znużony brunet.

– Właśnie wychodziłam i nie zamierzam wam więcej przeszkadzać – powiedziałam, przenosząc wzrok na Maxa. – Możesz już mieć Aidena na wyłączność.

Brighton SchoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz