Rozdział 50

6.2K 223 27
                                    

Od razu po lekcjach na boisku rozgrywał się mecz naszej drużyny szkolnej. Stałam na trybunach obok Avy i Mii, a wokół nas zgromadzili się uczniowie ze wszystkich klas. Boisko było puste, a wszyscy z niecierpliwością spoglądali na wejście.

W końcu jako pierwsza pojawiła się drużyna przeciwna, a chwilę później zjawili się nasi zawodnicy. Pierwszy wszedł Max, a jego pewny krok zdradzał, że uwielbia to uczucie, gdy czuje na sobie spojrzenia wszystkich zgromadzonych. Zaraz za nim, pewny siebie, wkroczył Aiden. Z daleka mogłam dostrzec jego zdeterminowaną minę, która towarzyszyła mu zawsze przed meczem lub walką.

Mecz się rozpoczął, a zgromadzeni uczniowie od razu ożywili się. W powietrzu unosiły się okrzyki i doping dla drużyn.

Mia i Ava wyglądały na przejęte meczem, a ja naprawdę chciałam skupić się razem z nimi, ale nie potrafiłam. Po kilku minutach zaczęłam się nudzić. Gra stała się monotonna, a jedyne, co widziałam, to podania, które nie kończyły się żadnym celnym strzałem.

Kiedy moje zainteresowanie już całkowicie zmalało, wzięłam telefon do ręki, przeglądając wiadomości i Instagrama.

Jednak nagłe głosy zaniepokojonego tłumu sprawiły, że od razu podniosłam wzrok. Spojrzałam na boisko i zobaczyłam, że Aiden leży na ziemi, a wokół niego zebrała się cała drużyna.

– Co się stało? – zapytałam natychmiast dziewczyn.

Ava, z poważną miną, odpowiedziała:

– Miał piłkę i dwaj przeciwnicy rzucili się na niego naraz, uderzając go barkami. Musiał przewrócić się po uderzeniu.

Obserwowałam, jak Aiden powoli zamierzał się podnieść. Lucas i Jay chcieli mu pomóc, ale on od razu odrzucił ich ręce, próbując stanąć na nogi samodzielnie. Cała atmosfera nagle zgęstniała, a każdy z nas nie mógł oderwać wzroku od Edwardsa.

Gdy w końcu udało mu się wstać, rzucił jedno gniewne spojrzenie na drużynę przeciwną, ale nic nie powiedział.

Zaczął schodzić z boiska, nie zwracając uwagi na ożywioną atmosferę wokół. Jego oczy nie kierowały się w stronę trybun, a zamiast tego, wpatrywał się w ziemię.

Przemieszczał się w stronę szatni, która znajdowała się pod trybunami, na których byłam. Kiedy pod nimi stanął, nasze spojrzenia na krótką chwilę się spotkały. Jednak on szybko spuścił wzrok i poszedł dalej.

Mimo to dalej go obserwowałam, gdy wchodził do szatni. Wtedy dostrzegłam, że miał przetartą rękę, a krew lekko sączyła się z rany.

– Ktoś tu się martwi o kapitana – rzuciła nagle Mia, przerywając moje rozmyślania. Zerknęłam na nią, przewracając oczami, ale nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo usłyszałam gwizdek, który oznaczał, że mecz ponownie się zaczął.

Zawodnicy szybko wrócili na boisko. Widać było, że nasza drużyna miała coraz większe trudności. Biegali wolniej, a ich zapał zdawał się gasnąć.

Co chwila rzucałam spojrzenie w stronę wejścia do szatni, z nadzieją, że Aiden wróci.

W pewnym momencie, nareszcie go zobaczyłam. Miał zabandażowaną rękę, a jego postawa sugerowała, że zamierza wrócić na boisko.

Gdy wszedł na murawę, widziałam jak nasza drużyna odetchnęła z ulgą. Znów zaczęli grać z energią, a z każdą akcją widać było, jak zdobywają pewność siebie.

Aiden zdecydowanie skupił się wyłącznie na grze, kompletnie ignorując ranę. Nie mogłam jednak pozbyć się wrażenia, że musiało mu to sprawiać jakiś ból. Z każdą chwilą, gdy biegał po boisku, widziałam, jak silne poczucie obowiązku i pragnienie wygranej przyćmiewało wszelkie dolegliwości.

W końcu nasi zawodnicy zaczęli dominować na boisku. Gdy ostatni gwizdek zakończył mecz, radość eksplodowała w powietrzu. Nasza drużyna wygrała, a z trybun dało się słyszeć głośne okrzyki. Wszyscy zawodnicy zebrali się w krąg, wymieniając uściski i gratulacje, a ich twarze promieniały zadowoleniem.

Cieszyłam się, że wygrał. Wygrali. Cieszyłam się, że mój brat i jego przyjaciele wygrali. Dokładnie to.

Z każdą chwilą widziałam, jak euforia na boisku zaczyna opadać, a uczniowie rozchodzić. Ava postanowiła poczekać pod szkołą na Maxa, a Mia, podążając jej śladami, skierowała się w tę stronę.

Zostałam na trybunach, otoczona przez resztki śmiechu i oklasków, aż w końcu wokół mnie nie było praktycznie nikogo.

Spoglądałam na boisko i dostrzegłam, że z szatni wyszli wszyscy oprócz Aidena.

Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby się do niego podejść. Niepewnym krokiem ruszyłam w jego stronę. Zawróciłam kilka razy, ale w końcu decydowałam się iść dalej.

Kiedy zbliżyłam się, zauważyłam, że drzwi do szatni są lekko uchylone. Wewnątrz panowała cisza, a ja dostrzegłam Aidena, stojącego z zabandażowaną ręką, opierającego się o ścianę.

– Kto ci założył ten bandaż? – zapytałam w końcu, a Aiden, widocznie zaskoczony moim głosem, przeniósł na mnie wzrok. Po chwili odpowiedział:

– Sam to szybko owinąłem przed meczem.

Widziałam, że bandaż był źle zawiązany, przez co nie zapewniał mu żadnej ochrony.

– Pokaż to – rzuciłam stanowczo.

Właśnie tak miało nie być. Nie miałam mu pomagać w opatrzeniu jego rany, jakbym się o niego martwiła.

Bo oczywiście nie martwiłam się o niego.

Edwards uniósł jedną brew – Poradzę sobie z tym.

Bez słowa podeszłam do niego, bo nie mogłam zwyczajnie patrzeć na rękę, kogokolwiek by nie była, tak źle owiniętą.

Brighton SchoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz