Rozdział 15

7.5K 204 13
                                    

Siedziałam w samochodzie Maxa, który właśnie odebrał mnie z lekcji tenisa. Kort był daleko od domu, więc często, gdy brat kończył swój trening piłki nożnej, zajeżdżał po mnie i wracaliśmy razem. Ostatni tydzień całkowicie poświęciłam intensywnym treningom tenisa. Pochłonęły mnie na tyle, że każdą wolną chwilę spędzałam na korcie. Zależało mi na nadchodzącym turnieju i bardzo chciałam wygrać, więc nie było mowy o żadnych przerwach. Trenowałam z pełnym zaangażowaniem i nie zamierzałam sobie odpuścić.

– Wiem, że turniej jest coraz bliżej, ale nie możesz tak przesadzać z treningami. – zaczął chłopak, nie odrywając wzroku od drogi.

Westchnęłam, wiedząc, że Max się o mnie martwi. – Wiem, ale muszę być w szczytowej formie. Nie chcę zawieść siebie ani trenera.

Blondyn skinął głową, po czym dodał:

– Mam wrażenie, że kładziesz na siebie za dużą presję, ze względu na ostatni incydent.

Jego słowa przypomniały mi, co stało się rok temu. Kilka dni przed Wimbledonem złapałam kontuzję, która na kilka miesięcy wykluczyła mnie z treningów. Bardzo to przeżywałam, bo spędziłam mnóstwo czasu na przygotowania, a wtedy wszystko runęło w gruzach. Moja kondycja mocno spadła i przez długi czas nie mogłam wrócić do formy.

– Rozumiem, co masz na myśli – odpowiedziałam, próbując zachować spokój. – Ale teraz muszę się starać jeszcze bardziej. Tamta kontuzja pokrzyżowała moje plany i nie chcę, żeby coś takiego się powtórzyło.

– Wiem, że jesteś ambitna, ale musisz znaleźć równowagę pomiędzy treningami a odpoczynkiem.

Przyznałam mu rację, choć nadal czułam niepokój. Każda godzina spędzona na treningu wydawała się niezbędna, by zrekompensować stracony czas.

– Będziesz jutro na meczu? – dodał Max.

– Oczywiście – odpowiedziałam. – Pierwszy mecz w sezonie, więc pewnie każdy z naszej szkoły będzie.

– Rodzice nawet mają przylecieć. – odparł, zerkając na mnie kątem oka.

– Wiem. Stresujesz się trochę? – spytałam.

Max wzruszył ramionami, a jego twarz przybrała poważniejszy wyraz.– No wiadomo, że tak. To będzie jedna z niewielu szans na zauważenie przez selekcjonera drużyny Brentford. Wiesz, jak to jest – jutro może być tym momentem, który zadecydowałby o mojej przyszłości.

– Daj z siebie co możesz, a reszta przyjdzie sama. – uśmiechnęłam się, starając się go pocieszyć.

– Dzięki. – Max odwzajemnił uśmiech, ale w jego oczach wciąż tlił się niepokój. – Sama też pamiętaj, żebyś nie zaniedbała siebie przez to wszystko. Nie można tylko i wyłącznie skupiać się na jednym.

– Jasne, postaram się.

•••••••

Stałam na trybunach, patrząc na boisko, gdzie zawodnicy właśnie mieli rozgrzewkę. Nagle dostrzegłam Kyle'a idącego w moją stronę. Kontuzja, której doznał tydzień temu, wykluczyła go z udziału w pierwszym meczu turnieju. Wiedziałam doskonale, co to dla niego oznacza – nie tylko straconą szansę na grę, ale i ogromny zawód.

Kiedy Kyle zbliżył się do mnie, jego twarz była poważna, ale jednocześnie wyglądał na pogodzonego z zaistniałą sytuacją.

– Hej – przywitał się, próbując uśmiechnąć. – Dobrze, że jesteś.

– Przykro mi, że nie możesz grać – odpowiedziałam zmartwiona, obejmując go na powitanie. – Cieszę się, że mimo wszystko jesteś tutaj.

Kyle wzruszył ramionami. – Cóż, czasami tak bywa. Ale przynajmniej mogę wspierać innych. A jak tam twoje przygotowania?

Brighton SchoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz