Rozdział 38

7.4K 211 59
                                    

Szłam przez korytarz do sali, mając nadzieję, że nauczycielka jeszcze nie przyszła. Kiedy byłam już blisko drzwi, zobaczyłam Aidena wychodzącego z gabinetu dyrektora.

Nasze spojrzenia spotkały się, a ja automatycznie zwolniłam.

– Czemu nie jesteś na lekcji? – zapytał, unosząc brew.

– Musiałam porozmawiać z Maxem. – odparłam, zatrzymując się pod drzwiami klasy.

– O czym?

– Sprawy rodzeństwa. – odparłam z obojętnością. Nie chciałam, żeby Aiden ciągnął temat i dowiedział się, że Max o wszystkim wie.

Aiden skrzyżował ręce na piersi, opierając się o ścianę naprzeciwko. Jego spojrzenie było natarczywe i wiedziałam, że szybko nie odpuści.

– Co się stało?

– Czemu coś miałoby się stać? – odparłam szybko, unikając jego spojrzenia.

– Valentine, widzę, że coś jest nie tak. – powiedział, tym razem nieco ciszej.

Westchnęłam ciężko, wiedząc, że nie dam rady go zbyć. Po chwili ciszy dodałam:

– Wciąż gdzieś siedzi mi w głowie to, co zrobiłeś z tym chłopakiem.

– A ty wciąż o tym? – powiedział to tak, jakby cała sytuacja z pobiciem była dla niego bez znaczenia.

Zacisnęłam usta, starając się nie wybuchnąć. – Możesz przestać lekceważyć to, co ja mówię?

– Nigdy nie lekceważę tego, co mówisz. – odparł, a jego wyraz twarzy zmienił się na bardziej poważny.

Przewróciłam oczami, odrzucając jego słowa bez chwili wahania.

– Właśnie przed chwilą to zrobiłeś – rzuciłam ostro. – Traktujesz mnie tak, jakbym przesadzała.

– To nie tak, Valentine – odparł chłodno, a jego ton nie pozostawiał miejsca na dyskusję. – Zrobiłem to, co uważałem za słuszne.

– To, co uważałeś za słuszne? Naprawdę? – zapytałam, czując, że moje nerwy są na skraju wytrzymałości.

– A co miałem zrobić? – zapytał, podnosząc głos i robiąc krok bliżej mnie. – Myślisz, że mogłem go po prostu zignorować?

– Nie mówię, że miałeś go zignorować, ale... – próbowałam wyjaśnić, kiedy Aiden wszedł mi w słowo, wyraźnie wyprowadzony z równowagi.

– Ale co? – rzucił, zbliżając się jeszcze bardziej. Był teraz tak blisko, że mogłam poczuć jego oddech na skórze. – Mam patrzeć, jak ktoś cię rani i nic z tym nie robić?

– Nie potrzebuję, żebyś mścił się na osobach, które mnie ranią. – odpowiedziałam. – Rozumiem, że miałeś dobre intencje, ale nie możesz robić takich rzeczy bez mojej wiedzy.

Aiden opuścił wzrok, a jego postura stała się mniej napięta.

Oparłam się o ścianę, czując, że ten konflikt nas zmęczył. W powietrzu wisiała ciężka cisza, aż w końcu Aiden zaczął mówić:

– Valentine?

– Co? – zapytałam, podnosząc wzrok.

– Czujesz coś do mnie więcej niż nienawiść?

– Teraz na pewno nie. – odpowiedziałam, starając się brzmieć obojętnie.

Aiden delikatnie uśmiechnął się i zapytał, z lekką nutą wątpliwości w głosie. – Jesteś pewna?

– No tak. – odparłam, próbując ukryć zakłopotanie, które zaczęło się we mnie budzić.

W tym momencie Aiden podszedł jeszcze bliżej. Położył swoją dłoń na mojej brodzie, delikatnie ją uniósł i zbliżył swoją twarz. Moje serce zaczęło mocniej bić, a oddech stał się niespokojny. Nie miałam pojęcia co Edwards próbuje zrobić, ale nie powstrzymywałam go.

– Nie wydaję mi się. – odparł, patrząc mi prosto w oczy. Jego spojrzenie sprawiło, że moja cała wcześniejsza złość zniknęła.

Przesunął dłoń z mojej brody na mój policzek, a ja czułam jego delikatny dotyk.

– Do czego ty zmierzasz? – zapytałam, czując jak bicie mojego serca przyspiesza.

Aiden nie odpowiedział. Jego wzrok wędrował z moich oczu na usta, jakby próbował zdecydować, co dalej.

Jego ręka, która wcześniej delikatnie dotykała mojego policzka, teraz zaczęła przesuwać się wzdłuż mojej szyi, przyciągając mnie do siebie. W końcu, bez słowa, pochylił się jeszcze niżej. Jego usta dotknęły moich, a całe napięcie, które mnie wcześniej trzymało, rozpuściło się w tym jednym, intensywnym geście.

Jego wargi były ciepłe i pewne, a ich dotyk wywołał u mnie gęsią skórkę. Czułam jego oddech mieszający się z moim. Nie rozumiałam, co Edwards miał w sobie takiego, że potrafił tak na mnie działać. Dosłownie minutę temu byłam gotowa rzucić się na niego z gniewem, a teraz, po tym pocałunku, miałam ochotę oddać się mu całkowicie.

I jeszcze błagać, żeby nigdy mnie nie puścił.

Pocałunek trwał dłużej, niż się spodziewałam. Kiedy w końcu się odsunęliśmy, nasze oddechy były nierówne, a Aiden spojrzał na mnie spod opadających powiek.

– To teraz ja mam pytanie. – wymamrotałam, próbując opanować drżenie w głosie.

– Jakie? – zapytał, nadal będąc blisko mnie.

– Czy to prawda, że Pani Mick i Pan Lebourn mają romans?

Aiden uniósł brwi, a jego wyraz twarzy zdradzał zaskoczenie. – Skąd o tym wiesz?

– Ha! – rzuciłam, uśmiechając się lekko. – Czyli prawda.

Edwards pokręcił głową z rozbawieniem. Przez chwilę patrzył na mnie z czułością, a potem, znowu przybliżył swoją twarz do mojej i złożył na moich ustach jeszcze jeden, już delikatniejszy i krótszy pocałunek.

– Nie masz teraz jakiejś lekcji? – zapytałam.

– Niby mam. – odpowiedział Aiden, z nutą niedbałości w głosie.

– Niby?

– Bo jeżeli chcesz, mogę z niej zrezygnować.

– Nie chcę się przyczyniać do twoich problemów w szkole.

– Już i tak przyczyniłaś się do tego, że nie jestem tam, gdzie powinienem. – powiedział, z lekkim rozbawieniem w głosie.

– I wzajemnie – odpowiedziałam, uśmiechając się lekko. – Głupio mi będzie nagle wrócić na lekcję.

– Powiedz, że musiałaś pilnie udać się ze mną do dyrektora.

– Żeby ludzie jeszcze bardziej zaczęli o nas gadać? Nie, dziękuję. – rzuciłam, odrzucając jego propozycję.

– Kto o nas gada? – zapytał, patrząc na mnie z zainteresowaniem.

– Może cała szkoła?

– No cóż. – powiedział, wzruszając ramionami – Skoro jesteśmy takim ciekawym tematem do rozmów, to niech gadają.

– Spróbuję jednak wejść do środka, tłumacząc się, że byłam u pielęgniarki, bo bolała mnie głowa. – odpowiedziałam, odsuwając się od Aidena i zbliżając ku drzwiom.

– Jak wolisz. – odparł, nie spuszczając ze mnie wzroku. – Do zobaczenia, Valentine.

Brighton SchoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz