~Tweet~
@awenaqueen Home, Home, sweet Home.
Odłożyłam telefon na stolik i zabrałam się za konsumowanie pysznego jedzonka od Louisa. Nie, żebym się do niego odzywała czy on do mnie. Robiliśmy wiele rzeczy w milczeniu i każdy unosił się honorem. Nie minęło może dziesięć minut, a do domu wpada Ashley. Czasem się zastanawiałam, czy ona czasem już się nie zadomowiła u nas.
– No jesteś wreszcie! – ucieszyła się, siadając obok i obejmując mnie ramieniem. – Dobrze, że jesteś w domu. Jak sprawy z Lou? – Była zbyt nakręcona, bym ogarnęła, co się dzieje.
– Nadal milczy, ale zrobił mi to cudne śniadanko – wskazałam na talerz z kanapkami.
– Aw – dotknęła rękoma swoich policzków. – A tak poważnie, to co chcesz dzisiaj robić? – mierze ją wzrokiem nie rozumiejąc.
– Jak to?
– No tak to. Zostajemy tutaj jeszcze z tydzień, bo wiesz, musisz odpocząć, a potem biorę cię na wakacje! – potarła dłonie zadowolona z planu.
– Ok. Po pierwsze, jakie wakacje? Po drugie, kto powiedział, że się gdziekolwiek wybieram?
– Ej! – wydęła dolną wargę. – Przecież w hoszpitalu się zgodziłaś!
– Och, racja – przypomniałam sobie. – Ale gdzie chcesz mnie wywieźć?
– Oj, daleko. I cicho, bo teoretycznie twój brat się nie zgodził – zaczęłam się śmiać na cały dom.
– A gdzie Ashton? – zdziwiłam się jego nieobecnością.
– Wrócił do Syd – ukradła mi kanapkę. – Nie mógł dłużej zostać, bo Luke dostawał kurwicy, gdy nie mogli odbywać prób – wzruszyła ramionami. – Ale jak leżałaś w szpitalu, to jakoś cieszył się z pobytu Ash'a tutaj – mruknęła pod nosem niczym nadąsane dziecko.
– Wiesz... Nie odpisuje mi od tamtego czasu, czyli czterech dni. – Odechciało mi się jeść. Odłożyłam talerz na stolik, zgarniając telefon.
– Serio? – zdziwiła się.
– Napisałam do niego w szpitalu, ale nie odpisał – weszłam w wiadomość.
– To może odblokuj twittera? – zasugerowała.
– Mam odblokowanego, ale Lea i tak mnie zablokowała i nie dam rady napisać. – Podle się czułam na samą myśl, że rozwaliłam związek tej dwójki.
– Nie no, zaraz się wkurwię – krzyknęła. – Dzwonie do tego debila. A jak nie odbierze, to opierniczę Mike'a, by dał mi Luke'a do telefonu w ostateczności zadzwonię do Ash'a. – Buzia jej się nie zamykała i wyglądała na wkurzoną... Wstała z kanapy, dzwoniąc do Luke'a najprawdopodobniej. – Nie odbiera – znów zaczęła gdzieś dzwonić.
– Może mają próbę? – zasugerowałam. Spiorunowała mnie tylko wzrokiem.
– Mikuś? – Prychnęłam na to zdrobnienie. – Tak, wiem, też cię kocham, ale teraz konkrety. Gdzie jest Luke do jasnej cholery? – pokręciłam głową. – Że co?! To sprawdź, czy żyje, nie wiem, włam się do pokoju. Co z ciebie za kumpel! – zaczęłam się martwić. Nagle się rozłączyła i usiadła obok.
– Co się stało? – pytam, będąc przerażoną coraz bardziej.
– Luke nie daje im znaków życia od kilku dni. Tak jak wcześniej schodził, by coś zjeść, tak teraz w ogóle tego nie robi. Cholera... - zaczęła coś snuć pod nosem.
– O boże – zaczęłam mieć różne wizje w głowie.
– Hej! – potrząsnęła mną. – Wierz mi, że Hemmo jest ostatnią osobą, która by sobie coś zrobiła. Raczej stracił... rachubę... czasu – zaczęła mówić z przerwami, jakby coś sobie uświadomiła. – Och, czemu na to nie wpadłam?
Znów wstała i wybrała jakiś numer. Wyszła z salonu, więc nie wiedziałam z kim i o czym chciała rozmawiać, ale to raczej nie powinno mnie interesować. Przygryzłam wargę, postanawiając wstać i podsłuchać. Podreptałam za nią do kuchni z karceniem swojego zachowania w myślach.
– Ashton proszę, sprawdź... Sam mi opowiadałeś. Co, jeśli on naprawdę nie wie, ile czasu minęło? – ściągnęłam brwi, nie rozumiejąc. – Wiem... Ale... – przerwał jej chyba. – Ok, ale na wszelki wypadek sprawdź. Z nim nigdy nic nie wiadomo. Nigdy nic nikomu nie mówi o swoich problemach. – Mi zaczynał, a przynajmniej tak mi się zdawało. – Też cię kocham. Za tydzień ją zabiorę. Pa! – krzyknęła, a ja czym prędzej wróciłam do salonu.
Sama po chwili przyszła i włączyła TV. Nie odzywała się, a ja nie chciałam pytać. Uspokajałam samą siebie, że na pewno nie zrobiłby nic głupiego.
***
Rozczesywałam mokre włosy przed lustrem, gdy nagle mój telefon zadzwonił. Podeszłam do niego zdziwiona. Serce mi przyspieszyło, gdy zauważyłam, że to wiadomość, od niego.
Pingwinek:
Rany, przepraszam Maddy! Żeby nie myśleć o tym co ci się stało, wziąłem się za jakąś robotę.
Maddy?
Proszę odpisz.
Naprawdę mi przykro.Spamił mi esemesami, że nie miałam jak odpisać.
Pingwinek:
Maddy!Me:
DOBRZE JESTEM! Nie spam tak! Nie dałeś mi odpisać!Pingwinek:
Och, przepraszam.
Jak się czujesz?Me:
Lepiej. Ashley poruszyła niebo i ziemie byś odpisał. To nie moja wina jakby co xdPingwinek:
Haha, no tak właśnie myślałem, że Calum sam mi do pokoju z siebie nie wbił. Wbił to za mało powiedziane. Dosłownie wyważyli mi drzwi. Debile będą kupować nowe :")Me:
Hahaha, oni się martwili, nooo!Pingwinek:
To ja podziękuję. Jak tak za każdym razem będą robić to zbankrutujemy na kupnie drzwi.Me:
Popiszemy potem, bo wypada się ubrać :')Pingwinek:
Możesz pisać nago, jakoś niezbyt mi to przeszkadza ;)Me:
Typowy Facet.
CZYTASZ
Talks With Stranger//5sos//✔
Fanfiction„Czasem łatwiej jest wyżalić się obcemu niż własnemu przyjacielowi." [Zakończone - ✔] #3 Fanfiction - 06.08.2016 ______________________________ Opowiadanie jest mojego autorstwa i zabrania się kopiowania treści bez zgody autora! Okładka mojego autor...