Już trzeci raz stanęłam przed lustrem i poprawiałam swoją sukienkę i włosy, ciągle mi coś nie pasowało. Roni twierdziła, że jestem przewrażliwiona gorzej niż Lily, która za niecałe dwie godziny miała pojawić się na ślubnym kobiercu. By nie wyszło, że jesteśmy samotne, to moim partnerem był oczywiście Louis, a Roni jej własny brat Niall. Z tego, co było mi wiadome, to Logan też się miał pojawić na przyjęciu, ale nie chciałam zostawiać Lou na pastwę pustych lal. Taka dobra ze mnie siostrzyczka.
– Wyglądasz ślicznie, możesz wreszcie przestać? – Mój braciszek był rozbawiony moim staniem przed lustrem.
– Ugh, po prostu czuję , że powinnam dziś wyglądać świetnie. – Dziwne przeczucia.
– O, a planujesz zarzucić na kogoś swe sidła? – Oparł się o komodę, krzyżując ręce. Zdecydowanie wyglądał zbyt dobrze w garniaku.
– Tak, na ciebie – zacmokałam, a on wywrócił oczami.
– Impreza po weselichu będzie mega zajebista – szczerzył się Horan. – Zagrają dla nas dwa zespoły, w sumie to za dużo powiedziane, ale wiecie, o co chodzi.
– Boże, jesteś ode mnie niższy – Roni stanęła obok brata. Miała na nogach wysokie szpilki i przewyższała brata z dobre dziesięć centymetrów. – Mogę napluć ci na głowę?
– Pierwszy raz nie masz na sobie moich rzeczy, chwalmy pana! – Złożył ręce jak do modlitwy.
– Em, polemizowałabym – wskazałam na nadgarstek dziewczyny. Niall od razu powędrował tam wzrokiem i dosłownie się załamał.
– Nie, nie, ja po prostu wychodzę! – Obrócił się na piecie i wyszedł z domu.
– Nialluś! – Poszła za nim szybkim krokiem. Szacun dla niej, bo ja już dawno zaliczyłabym glebę.
– Gotowa wreszcie? – Wróciłam wzrokiem na brata.
– Tsa – ostatni raz poprawiłam włosy.
***
Ceremonia była chyba najpiękniejszą, jaką widziałam. Paryż zdecydowanie był strzałem w dziesiątkę. Suknia Lily również olśniewała wszystkich i wprawiała w kompleksy. Po złożeniu przysięgi wszyscy zaproszeni pojechali na salę, w której miała odbyć się reszta imprezy. Lily bała się, co za „zespoły" ściągnął Horan. Cóż, sama też się tego obawiałam, że to będą jacyś rockowcy. Na szczęście na początku miały lecieć jakieś zwykłe kawałki zapuszczone z laptopa do głośników.
W każdym bądź razie postanowiłam coś zjeść, by potem nie słuchać narzekań Lou. Nakładałam sobie jakieś przekąski, gdy Roni pojawiła się znikąd.
– Przestraszyłaś mnie – wyznałam szczerze.
– Pamiętasz, o czym wczoraj mówiłyśmy? – Poprawiała swojego obcasa.
– Zależy, o co konkretnie ci chodzi – wzięłam do ust pomidorka koktajlowego.
– O tego Michael'a – wywróciła oczami.
– A, no i co? – Popatrzyła na mnie ze znudzeniem. – Oj no droczę się – zaśmiałam się.
– Więc... Myślisz, że odebrałby ode mnie?
– Dzizas, przecież już raz do niego dzwoniłaś i nie opierniczył cię.
– Ale wtedy chodziło o ciebie, to zupełnie inna sytuacja niż zadzwonienie po koleżeńsku. Co ja pieprzę? –Skarciła się. – Nawet my znajomymi nie jesteśmy, ugh.

CZYTASZ
Talks With Stranger//5sos//✔
Fanfiction„Czasem łatwiej jest wyżalić się obcemu niż własnemu przyjacielowi." [Zakończone - ✔] #3 Fanfiction - 06.08.2016 ______________________________ Opowiadanie jest mojego autorstwa i zabrania się kopiowania treści bez zgody autora! Okładka mojego autor...