(84)

7.2K 491 9
                                    

Dwa dni później wyszliśmy razem z Luke'm się przejść. Długo rozmyślałam, dlaczego był taki dziwny i doszłam do wniosku, że to mogła być wina mojego wyjścia z chłopakami. Dziś chciałam mu to zrekompensować i wyjść tylko z nim. Ucieszył się na to i nawet wstał wcześniej niż ja ostatnim razem, co było dużym zaskoczeniem i potwierdzeniem moich przypuszczeń. Najpierw przechadzaliśmy się po mieście, rozmawiając na luźne tematy, a potem zaproponował, byśmy poszli do pobliskiej lodziarni.

– Jakie wybierasz? – Spytał, patrząc na ofertę.

– Waniliowe i średnie – uniósł swoje brwi, jakby był zdziwiony.

– No co?

– Nic.

Po chwili usiedliśmy przy stoliku w cieniu i zajadaliśmy. On wziął sobie czekoladowe, więc może zdziwił się, że ja też takich nie wybrałam? Ostatnio był ciężki do rozszyfrowania.

Przechodząc obok kina, wpadłam na pewien pomysł. Złapałam go za nadgarstek, by się zatrzymał.

– Pójdźmy dziś wieczorem coś obejrzeć. Gdyby był jakiś horror, byłoby ekstra! – Zaczął się śmiać. – Oj, no co znowu?

– No tak, lubisz te klimaty – pokręcił głową.

– No i co z tego? Wole je niż durne komedie – wywróciłam oczami. – Proszę!

– Zachowujesz się jak pięcioletnie dziecko proszące o zabawkę swojego rodzica.

– Myślałam, że nie masz takich fetyszy – ściągnął brwi, nie rozumiejąc. – Nasza rozmowa. Nazwałam cię tatusiem, a ty stwierdziłeś, że cię to nie nakręca.

Rozszerzył oczy zaskoczony.

– Pamiętasz takie rzeczy?

– Oczywiście. Pamiętam każdą naszą rozmowę. Co w tym dziwnego?

– Nie wiem, chyba nic. Zaskoczyłaś mnie po prostu – podrapał się z tyłu głowy. – To chodźmy sprawdzić, co grają wieczorem. Może te twoje paranormalne.

Złapał moją rękę w swoją i splótł nasze palce. Nie poczułam się dziwnie, nawet mi to pasowało.

Kupiliśmy bilety na dwudziestą pierwszą na Aanabelle. Nie widziałam go jeszcze, więc zgodziłam się od razu na propozycję. Po wizycie w kinie wracaliśmy powoli do domu na piechotę. Nogi mnie już trochę bolały, bo jednak przebyliśmy sporo kilometrów na piechotę. W pewnym momencie potknęłam się o coś i pewnie runęłabym na chodnik, gdyby nie Luke.

– Łamaga – zaśmiał się.

– Śmieszne. Ty masz długie nogi i robisz większe kroki i się tak szybko nie męczysz – fuknęłam, otrzepując się, jakbym jednak spotkała się z chodnikiem.

– Och, bolą nogi, małą Maddy? – Wydął dolną wargę.

– Nie znoszę cię czasem – ruszyłam przodem, ale chłopak szybko mnie dogonił.

– No już się nie obrażaj, tylko wskakuj – kucnął przede mną, bym wskoczyła mu na barana.

– Oszalałeś? Przygniotę cię.

– Maddy, ty ważysz tyle, co nic – powiedział zmartwionym tonem. – Jesz tyle, ile powinnaś?

– Tak, ale czasem jem mniejsze porcje – potarłam sobie ramię, odbiegając wzrokiem gdzieś na bok.

– Wskakuj, marudo – ponaglił mnie, a ja jednak postanowiłam skorzystać z oferty.

– Gdybyś się jednak zmęczył, to mi powiesz, co nie? – Upewniłam się.

– Nie zmęczę. Mógłbym cię nosić całymi dniami – co go w tym bawiło, to ja nie wiem.

– Luke, jak myślisz, skoro Ashley była już u ginekologa i ten potwierdził, że jest w ciąży, to powie wreszcie Irwinowi o tym? – Spytałam, gdy sobie przypomniałam wyniki badań.

– Powinna. Chyba miała zrobić to dzisiaj, bo Mike wyszedł na próbę, a tak naprawdę to chciał pokazać Roni, jak gra – zaśmiał się. – A Calum miał wybrać się na siłkę, więc Ashy mieli wolną chatę.

– Oby wszystko już uzgodnili, bo nie było nas w domu bite sześć godzin – znów się zaśmiał.

– Liczysz czas?

– Nie? Stwierdzam po wysokości słońca... – rzuciłam sarkazmem.

Nasza rozmowa trwała dalej. Oboje się śmialiśmy i docinaliśmy sobie nawzajem. Miałam wrażenie, że pomiędzy nami wytworzyła się znacznie silniejsza więź, niż początkowo myślałam.

Już byliśmy przy domu, gdy ja zaczęłam się wykłócać, by mnie odstawił na ziemię, dalej sama trafię, ale go to tylko bawiło i ani myślał o puszczeniu mnie.

– Luke! Natychmiast mnie odstaw na ziemie! – Mówiłam to z uśmiechem na ustach.

– Uważaj na główkę, marudo.

Nie znoszę tego jego dzisiejszego dobrego humoru. Przeszliśmy przez próg domu i byłam pewna, że zwróciliśmy uwagę sąsiadów swoim głośnym zachowaniem. Luke wreszcie mnie odstawił i pomógł zdjąć kurtkę, choć wcale tej pomocy nie potrzebowałam. Nagle z salonu wyszedł Ashton. Wyglądał na zmartwionego i nieco przestraszonego. Czyli Ash już mu powiedziała?

– Chciałbym... – zaczął, ale Luke mu przerwał.

– Co ona tutaj robi?! – warknął.

Spojrzałam za Ashton'a i zauważyłam rudowłosą dziewczynę, uśmiechniętą szeroko. Podeszła do nas bliżej. Miała dziwną bliznę na policzku, jakby po cięciu nożem.

– Luke, mógłbyś przestać – teraz Ash zaczął się denerwować.

Luke pobiegł na górę. 

Czemu tak zareagował na tę dziewczynę? Kim ona jest?

Talks With Stranger//5sos//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz