– Ale ci mówię – wysepleniła, gdy próbowałam przeprowadzić ją przez próg mojego domu.
– Ashley, cicho, błagam – wyszeptałam. Nim zdążyłam się zorientować, Louis już pojawił się w korytarzu. Mam przesrane.
– Co tu się dzieje? – pyta, mierząc najpierw mnie, a jak spogląda na Ash, to już nie musiałam odpowiadać. Podszedł do nas i pomógł mi ją dostarczyć do pokoju. Dziwnie milczał, więc albo miałam tak bardzo przechlapane, albo nic mi nie planował zrobić. Stawiałam na opcję pierwszą.
– Jestem obrażona – uniosłam jedną brew.
– Nie dogadasz się z pijaną – wyjaśnił mi.
– Nie jestem pijana! – chciała zrobić obrażoną minę, ale niezbyt jej to wychodziło.
– Dobra, nie jesteś, ale idź już spać – usiadłam na brzegu łóżka, modląc się o jej szybki odlot. Walnęła się na poduszkę, coś mrucząc. – Nie sądziłam, że ty tak na serio będziesz zła – powiedziałam pod nosem. Chyba już mnie nie słyszała, więc wstałam i poszłam do siebie.
Przeczesałam włosy palcami, wzdychając ciężko. Usiadłam na łóżku, by po chwili położyć się na poprzek.
Obudziłam się następnego dnia, a raczej tego samego tylko już było jasno. Z Ash chyba wróciłyśmy do domu po drugiej. Zasnęłam w tej samej pozycji, co się położyłam. Ból pleców murowany. Przeciągnęłam się. Zabrałam jakieś ciuchy i poszłam do łazienki się przebrać. Schodząc na dół, usłyszałam kogoś w kuchni.
– Cześć – witam się, podchodząc do lodówki. Brat jednak zamyka ją, nie dając mi nic z niej wyciągnąć.
– Zaraz będzie śniadanie – wytłumaczył. – Ashley wstała?
– Am, chyba nie – usiadłam przy wyspie kuchennej. – Jakieś wieści ze szpitala? Albo od matki? – bawiłam się owocem, przerzucając go z ręki do ręki.
– Ojciec mówi, że stan Olivi jest bez zmian. Natomiast matka... – westchnął. – Zadzwoniła do mnie ciotka.
– I?
– I matka znalazła sobie jakiegoś nowego przydupasa – przełknął ślinę. Coś ukrywał. – Ojciec dostał pismo rozwodowe. Matka żąda od niego pieniędzy i...
– I?! – Już mnie nudziło to wyciąganie informacji z niego.
– Nie krzyczcie tak – do kuchni weszła skacowana Ashley.
– Tam masz środek przeciwbólowy i wodę – wskazał drewnianą szpachelką na blat po jego prawej.
– Rany, dzięki – od razu podeszła do swego zbawienia. – A teraz idę spać dalej, dobranoc – pomachała zaspana, na com prychnęłam.
Po śniadaniu zasiadłam z bratem przez TV. Nadal nasze relacje nie były zbyt dobre. Wypuściłam głośno powietrze, a brat wstał, podchodząc do półki z książkami. Wyjął nasz rodzinny album. Pomachał mi nim przed nosem i otworzył, siadając obok.
– Na wspominki cię wzięło? – zażartowałam.
– Powiedzmy. Dobrze, że masz osiemnastkę – powiedział pod nosem.
– Co chcesz przez to powiedzieć? – spytałam ciekawa.
– Nic – wzruszył ramionami. – Patrz – zaczął się śmiać. – Pamiętam to zdjęcie.
– Niestety ja też – zakryłam sobie twarz rękoma.
– Pojechaliśmy wtedy do babci, a ona przynudzała swoimi kazaniami, jak to mamy się u niej w domu zachowywać. Wyszliśmy po dwudziestej drugiej i złamaliśmy już pierwszą zasadę. A drugą, jak nie wróciliśmy trzeźwi – śmiał się na cały dom.
– To nie było śmieszne! – uderzyłam go w ramię. – Dostałam wtedy szlaban! Nie wychodziłam z domu przez miesiąc, a ty i tak wyjechałeś do college'u i tyle cię było! To nie fair!
– Wybacz. Nie sądziłem wtedy, że babka to tak na poważnie gadała – pokręciłam głową. – Wiesz... – Wiedziałam, że za tymi wspominkami kryje się jakiś haczyk.
– No słucham? Czego chcesz? – zabrałam mu album i zamknęłam. Jeszcze znajdzie jakieś kompromitujące zdjęcia, a na to mu nie pozwolę.
– Oj tam zaraz czegoś chcę – przewrócił oczami. – Jadę na tydzień do Liam'a i pomyślałem, że może chcesz pojechać ze mną? – spojrzałam na niego.
– Że ja? Że znów do twojego kumpla? Nie, dzięki – wstałam, by odłożyć album.
– Liam jest inny. Poza tym ma się żenić za miesiąc, nie sądzę, by chciał coś na boku. – No z pewnością.
– To nie jest dobry pomysł. Ashley chce mnie gdzieś wywieźć, wolę skorzystać z jej oferty – uśmiechnęłam się przebiegle.
– No wiesz? – złapał się za serce. – Ale powinnaś uważać. Ona wygląda na...
– Shh! – przyłożyłam palec do ust. – Zamknij się! Ty jedziesz na jakiś wieczór kawalerski, to ja jadę na babski – wytknęłam język i pobiegłam na górę.
awenaqueen:
Elo coś tam zero :Dpenguinboy:
Cześć. Co taki dobry humor?awenaqueen:
Bo Ashley ma kaca, z bratem się chyba pogodziłam.
Póki co, wszystko znów jest poukładane :Dpenguinboy:
Byłaś z nią na imprezie?awenaqueen:
Nom.penguinboy:
Jak ty ją do domu dostarczyłaś? Przecież ona umie się schlać. Tylko Ashton potrafi kontrolować u niej picie, więc ty raczej musiałaś nieść ją nietrzeźwą na plecach.awenaqueen:
Wow. No fakt, faktem, dostarczyłam ją do domu w stanie nietrzeźwości.
Mogłeś ostrzec -,-penguinboy:
A bo ja wiedziałeś, że ona serio idzie pić?awenaqueen:
Ugh.penguinboy:
Och, no daj spokój :p
Co robisz?awenaqueen:
Piszę z tobą xdpenguinboy:
Aha.awenaqueen:
:(penguinboy:
:(awenaqueen:
Nie, to nie.
Idę pograć w simsy.penguinboy:
Żartujesz?awenaqueen:
Tak XDpenguinboy:
Uf.awenaqueen:
Uf uf?penguinboy:
Co?awenaqueen:
Ech, nic.
CZYTASZ
Talks With Stranger//5sos//✔
Fanfiction„Czasem łatwiej jest wyżalić się obcemu niż własnemu przyjacielowi." [Zakończone - ✔] #3 Fanfiction - 06.08.2016 ______________________________ Opowiadanie jest mojego autorstwa i zabrania się kopiowania treści bez zgody autora! Okładka mojego autor...