(81)

6.6K 505 12
                                    

– Czasem przesadza! – Oburzyłam się, idąc w kierunku taksi. Szczęśliwie dolecieliśmy do Australii. – Wcześniej nas traktowała jak ścierwa, a teraz udaje kochającą matkę. To irytuje.

– Chyba lepiej mieć taką matkę niżeli żadną, nie sądzisz? – Nałożył na nos okulary przeciwsłoneczne.

– Jeszcze nie tak dawno nie chciałeś, bym z nią zamieszkała – przypomniałam.

– Ale ją poznałem i wydaje się szczera w swych intencjach. Poza tym troszczy się o ciebie, a lepiej późno niż wcale – co on dziś te mądrości wygłasza?!

– Ugh, zamknij się już – zirytowana wsiadłam do taksówki, ale Luke tylko zaśmiał się z mojej reakcji.

Gdy znalazł się obok mnie, musiałam go spytać...

– Oni nie wiedzą, że ja też przylatuje?

– Nie. Ponoć ostatnio pomiędzy Ashami się coś popierniczyło – Westchnął. – Pobawimy się w ratowników?

– Ależ oczywiście – wytknęłam język.

Dotarliśmy w końcu pod dobrze znany mi dom. Oby tym razem nic się nie zepsuło i bym wytrwała ostatni tydzień wakacji razem z nimi. Luke przyłożył palec do ust, dając mi znać, bym zachowywała się cicho. Otworzył drzwi i wszedł do środka. Zatrzymał się w wejściu do salonu, patrząc na kogoś. Gdy stanęłam obok blondyna, zauważyłam jedynie Michaela, gapiącego się w ekran komórki. Czyżby rozmowa z Roni? Po chwili usłyszałam głośny pisk i łomot.

– Kurwa, co wy odpierdalacie?! – Krzyknęła Ash.

– Nic, ja tylko wziąłem z łazienki gacie twojego brata w KACZKI! – Wykrzyczał, jakby to było kluczowe słowo.

– Pojebańcy...

Po schodach zbiegła blondynka, a zauważając mnie, od razu mnie przytuliła i uśmiechnęła się szeroko.

– Szujo! – Uderzyła Luke'a w ramie. – Nie mówiłeś, że przylatujesz razem z Maddy.

– To miała być niespodzianka... – wywrócił oczami rozbawiony. – Widzę, nic się u was nie zmieniło.

– Luke! – Ucieszył się Hood i przytulił przyjaciela.

– Fu, gejoza – obrzydził się Michael, który wreszcie zaszczycił nas swoim spojrzeniem. – Siostrunia!

Wstał i podbiegł do mnie. Okręcił mną w miejscu.

– O, cześć – No i ostatni się zjawił. – Michael, myślałem, że ty tam do kogoś innego startujesz.

– Waruj od mojej siostry – udawał warczenie psa.

– I ty się dziwisz, że laska na ciebie 'pies' mówi... – lonczek pokręcił głową.

– Jestę jej kotusię – poprawił swoją bluzkę.

– Ta? I co jeszcze? Może kutafongię?

Nagle Clifford ruszył z miejsca i zaczął ganiać Ashtona. Tak, stara dobra ekipa. Dobrze było tu wrócić.

Talks With Stranger//5sos//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz