– Czasem przesadza! – Oburzyłam się, idąc w kierunku taksi. Szczęśliwie dolecieliśmy do Australii. – Wcześniej nas traktowała jak ścierwa, a teraz udaje kochającą matkę. To irytuje.
– Chyba lepiej mieć taką matkę niżeli żadną, nie sądzisz? – Nałożył na nos okulary przeciwsłoneczne.
– Jeszcze nie tak dawno nie chciałeś, bym z nią zamieszkała – przypomniałam.
– Ale ją poznałem i wydaje się szczera w swych intencjach. Poza tym troszczy się o ciebie, a lepiej późno niż wcale – co on dziś te mądrości wygłasza?!
– Ugh, zamknij się już – zirytowana wsiadłam do taksówki, ale Luke tylko zaśmiał się z mojej reakcji.
Gdy znalazł się obok mnie, musiałam go spytać...
– Oni nie wiedzą, że ja też przylatuje?
– Nie. Ponoć ostatnio pomiędzy Ashami się coś popierniczyło – Westchnął. – Pobawimy się w ratowników?
– Ależ oczywiście – wytknęłam język.
Dotarliśmy w końcu pod dobrze znany mi dom. Oby tym razem nic się nie zepsuło i bym wytrwała ostatni tydzień wakacji razem z nimi. Luke przyłożył palec do ust, dając mi znać, bym zachowywała się cicho. Otworzył drzwi i wszedł do środka. Zatrzymał się w wejściu do salonu, patrząc na kogoś. Gdy stanęłam obok blondyna, zauważyłam jedynie Michaela, gapiącego się w ekran komórki. Czyżby rozmowa z Roni? Po chwili usłyszałam głośny pisk i łomot.
– Kurwa, co wy odpierdalacie?! – Krzyknęła Ash.
– Nic, ja tylko wziąłem z łazienki gacie twojego brata w KACZKI! – Wykrzyczał, jakby to było kluczowe słowo.
– Pojebańcy...
Po schodach zbiegła blondynka, a zauważając mnie, od razu mnie przytuliła i uśmiechnęła się szeroko.
– Szujo! – Uderzyła Luke'a w ramie. – Nie mówiłeś, że przylatujesz razem z Maddy.
– To miała być niespodzianka... – wywrócił oczami rozbawiony. – Widzę, nic się u was nie zmieniło.
– Luke! – Ucieszył się Hood i przytulił przyjaciela.
– Fu, gejoza – obrzydził się Michael, który wreszcie zaszczycił nas swoim spojrzeniem. – Siostrunia!
Wstał i podbiegł do mnie. Okręcił mną w miejscu.
– O, cześć – No i ostatni się zjawił. – Michael, myślałem, że ty tam do kogoś innego startujesz.
– Waruj od mojej siostry – udawał warczenie psa.
– I ty się dziwisz, że laska na ciebie 'pies' mówi... – lonczek pokręcił głową.
– Jestę jej kotusię – poprawił swoją bluzkę.
– Ta? I co jeszcze? Może kutafongię?
Nagle Clifford ruszył z miejsca i zaczął ganiać Ashtona. Tak, stara dobra ekipa. Dobrze było tu wrócić.
CZYTASZ
Talks With Stranger//5sos//✔
Fanfiction„Czasem łatwiej jest wyżalić się obcemu niż własnemu przyjacielowi." [Zakończone - ✔] #3 Fanfiction - 06.08.2016 ______________________________ Opowiadanie jest mojego autorstwa i zabrania się kopiowania treści bez zgody autora! Okładka mojego autor...