(21)

12.2K 725 88
                                    

– Co ty tu do cholery robisz, jeden z drugim? – wrzasnęła poirytowana, a ja odsunęłam się od Michael'a.

– Ashton poczuł, że mówiłaś serio z tym szlabanem, więc przyjechał. A ja, jako kochający braciszek – posłał jej uśmiech, ale nagle odwrócił się do mnie – przyjechałem poznać dziewczynę, z którą Rob tyle pisze. 

– Świnia – syknęła.

– Też cię kocham! – krzyknął. Co z tego, że stoi od niej dwa kroki? No co? Lepiej powrzeszczeć.

– Ashley, chyba nie jesteś zła? – podszedł do niej z zadziornym uśmieszkiem. Coraz bardziej miałam złe przeczucia. Nie chciałam mieć racji co do ich relacji.

– Nie, Ashton, najpierw musimy poważnie porozmawiać – odparła i zrzuciła jego ręce, które trzymał na jej talii.

– Mike, chodźmy się przejeść – nie czekając na jego odpowiedź, chwyciłam go za rękę i wyszłam z domu. Czułam napiętą atmosferę, więc lepiej było się ulotnić. To ich prywatne sprawy, niech załatwiają je pomiędzy sobą. Odeszłam kilka kroków od domu, dopiero zdając sobie sprawę o moim towarzyszu. – Przepraszam – puściłam szybko jego rękę. Był rozbawiony.

– Luzik. Dobrze zrobiłaś. Niech załatwią to sami – mrugnął do mnie. – Czemu jest już taka szarówa? – spytał, spoglądając na niebo.

– Byłeś ty kiedyś w Londynie? – spytałam wprost.

– Niezbyt. Przywlokłem się z Ash'em, bo on już był i przynajmniej się nie zgubię. – Świetna okazja, by przyjechać. Zaśmiałam się cicho.

– Czyli mam cię oprowadzić? – zrobiłam dzióbek.

– Cieszyłbym cię – znów mnie mocno przytulił.


***


– Możesz mi wyjaśnić, dlaczego mój telefon pokazuje osiemnastą, a jest ciemno jak w dupie? – był poirytowany. Przeżywał tę ciemnicę, jakby był koniec świata. A może właśnie się tego boi?

– Bo jest pochmurnie. Normalnie ściemniłoby się po dwudziestej – zmierzamy spacerkiem donikąd, tak naprawdę.

– Żeby w Sydney było pochmurnie, to musi być naprawdę dzień. Nie, że u nas nie ma opadów czy coś, ale...

– Dominuje u was słońce, a u nas deszcz – powiedziałam w skrócie.

– No tak. Ej, chodźmy gdzieś – zaczęłam się zastanawiać, gdzie mogę go wyciągnąć.

– Hm, może zakradnijmy się do mojego domu, ale zostańmy za nim, by im nie przeszkadzać. To już jakiś plan – rozłożyłam ręce, by się mnie nie czepiał.

– Dobra – uśmiechnął się szeroko. – Ale prowadź, bo ja za chuja nie wiem, gdzie jesteśmy – rozejrzał się po otoczeniu.

– Słaba orientacja w terenie? – Spytałam.

– Żeby nie było, że jestem cymbał, to na swoją obronę powiem, iż Ashley ma jeszcze gorszą. – Zaczęłam się głośno śmiać.

– Byłam z nią tyle razy na mieście, a jakoś sama trafiała do domu – średnio mu uwierzyłam.

– Nie kłamię. Ona jak była mała, zgubiła się w domu. A najlepsze jest to, że zeszła tylko do piwnicy, fakt, jest rozbudowana, ale to i tak wyczyn. – Pokręciłam głową rozbawiona.

– Ja kiedyś się zgubiłam, ale tak na poważnie – zaśmiałam się w duchu na to wspomnienie. – Przeprowadziliśmy się wtedy, a ja zamiast wejść do swojego domu, weszłam do domu obcej baby.

Talks With Stranger//5sos//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz