(86)

6.3K 479 9
                                    

/Pochyła czcionka w rozdziale oznacza flashback, czyli powrót do przeszłości\


Wyszedłem z klasy, kierując się do wyjścia z tej zapchlonej budy. Co jak co, ale nienawidziłem szkoły, bo uczyła w niej moja matka. Zapowiadała nawet, że będę miał kibla przez w-f, z którego nałogowo uciekałem. Zazdrościłem Ash'owi, że jest w ostatniej klasie. Jedyny plus z powtarzania klasy był taki, że byłbym z Alice w jednej klasie.

Wyszedłem przed budynek i pokazałem środkowy palec. Weekend, a to znaczyło, że czas na imprezę.

– Gdzie leziesz i nie czekasz na kumpla, co?

Za sobą usłyszałem głos Irwin'a.

– Wybacz, chcę jak najszybciej się stąd ulotnić, zanim matka urżnie mi głowę za zagrożenie – wywróciłem oczami.

– Serio? Nie poprawiłeś tej pały? – Pokręcił głową bezradnie.

Razem szliśmy w kierunku jego domu. Zazdrościłem mu jeszcze tego, że mieszkał sam. Weszliśmy do mieszkania, w którym unosił się zapach odświeżacza powietrza. Ten to miał jakieś dziwne fobie na punkcie zapachu. Rzuciłem plecak w przejściu i poszedłem rozsiąść się na kanapie. Chwyciłem pilot od TV.

– O której kończy Al? – spytał, podciągając rękawy i zajmując miejsce obok mnie.

– Za jakąś godzinę, chyba że znów zwieje.

– Ty chyba nigdy nie dorośniesz – zabrał mi pilota.

– O co ci chodzi?

– Dobraliście się ze sobą jak dwóch idiotów – uśmiechnął się, przeglądając, co leci w telewizji. – Ona jest rok młodsza i mam wrażenie, że sprowadzasz ją na złą drogę.

– Ja? – Oburzyłem się. – To ona nauczyła mnie podrywać dziewczyny w klubie, co w sumie jest trochę przerażające – zacząłem rozmyślać.

– Ja pierdolę, nie znam was.

– Powiedział ten, co zaruchał ostatnio w kiblach szkolnych – zrzucił mnie z kanapy.

– Pysk szczylu – wyszczerzył się.

– Hej, wy się nie bijcie tak o mnie – odchyliłem głowę do tyłu, by zobaczyć stojącą nade mną Alice.

– Ładne majtki – dziewczyna się zaczerwieniła i uderzyła mnie poduszką.

– Zbok pierdolony! – krzyczała, uderzając nią w moją głowę.

– No to na cholerę stanęłaś nade mną?

Ashton, zamiast nas rozdzielić, to otworzył sobie piwo i oglądał widowisko. Świetny kumpel, zazdrościć nam trzeba.

***

Wreszcie przyszła pora imprezy, więc Alice twierdziła, że do klubu dotrze sama i przekupi ochroniarza. Nasza dwójka zabuliliśmy tyle, że przez rok nie odrobilibyśmy strat. Podeszliśmy do baru i zamówiliśmy coś mocnego. Po kilku shotach obaj poszliśmy na parkiet ze ślicznymi laseczkami. Ja nawet jak byłem nawalony, to nie sypiałem z byle kim. Jedyne, co robiłem, to flirtowałem i nic nadto, za to Ashton, miałem wrażenie, że nie hamuje się w ogóle. Po spławieniu nawalonej czarnowłosej wróciłem do baru, kątem oka zauważając Asha idącego do kibli. Pokręciłem rozbawiony głową i zawołałem kolejnego shota.

– A dla mnie mocnego drinka – spojrzałem na swoją prawą i zauważyłem Alice w krótkiej czarnej sukience.

Jeszcze tego brakowało, bym musiał jej pilnować, bo nie tak miał wyglądać ten wieczór.

– Bardziej wyzywającej się nie dało? – spytałem zły.

– Oj przestań – szturchnęła mnie. – Kręci cię to – mrugnęła i zabrała swojego drinka, sącząc go przez słomkę.

– Tsa, kręci – mruknąłem i wypiłem swoje zamówienie.

Potem poszliśmy razem na parkiet i zdecydowanie mogłem się oderwać od problemów w domu. Nie miałem dużych, ale rozwód rodziców wisiał w powietrzu, a ja nie miałem ochoty tego wysłuchiwać... Przez 'tego' mam na myśli 'kłótnie'.

Poczułem chłodną dłoń na policzku.

– Nie myśl o tym teraz, Luke – szepnęła. – Mieliśmy się dobrze bawić i olać smutki.

– Masz racje...

Czułem się dziwnie, tak, jakbym przeholował z alkoholem, bo powoli traciłem racjonalne myślenie.


Nie myliłem się, zdecydowanie przegiąłem z alkoholem, zwłaszcza kiedy usłyszałem głośny krzyk mojego przyjaciela.

– Co ty odpierdalasz, Luke?!

Spojrzałem na niego, nie wiedząc, o co chodzi. Biegał wzrokiem na prawo i lewo. Spojrzałem więc w bok i zobaczyłem Alice, która na nowo złączyła nasze usta. Nie, nie taka była umowa. Ashton mnie zabije, ale... cholera, nie chciałem przerywać tego cudownego pocałunku. Naparłem na nią jeszcze bardziej, a przyjaciel chyba odszedł gdzieś w głąb tłumu. W normalnych okolicznościach poszedłbym za nim, ale nie w tamtym momencie.

Talks With Stranger//5sos//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz