Siedziałam do później godziny w nocy, kiedy za oknem szalał deszcz i towarzyszyła mu burza. Cieszyłam się, że jestem w domu, a nie gdzieś poza nim. Leżałam na łóżku, aż usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
– Proszę.
Drzwi się otworzyły, a do środka weszła przestraszona Olivia. Posunęłam się, robiąc jej miejsce. Zapomniałam, że moja siostrzyczka boi się burzy. Nie musiała się odzywać, po prostu weszła pod kołdrę i przykryła się po same uszy. Pokiwałam tylko głową i wróciłam wzrokiem na ekran telefonu.
sexyboylol:
A Cliffo się zakochał, a Cliffo się zakochał :Pawenaqueen:
Takie szczęście <3penguinboy:
Chyba współczucie ;/rainbow.unicorn:
Zaraz obaj dostaniecie po głowie -,-awenaqueen:
Ej, ale widziałam to z tym mlekiem i lodem XDpenguinboy:
Co?rainbow.unicorn:
Żartujesz?! O boże...awenaqueen:
Haha, urocze <3rainbow.unicorn:
Luke napisz czasem do Madds coś zboczonego, bo widzisz, że dla niej to jest urocze :3penguinboy:
Aha.Już miałam odpisywać, gdy głos mojej siostry kazał mi spojrzeć na nią.
– Przytulisz mnie? – Spytała cichutko.
– Jasne – odłożyłam telefon na szafkę nocną i wedle życzenia, wgramoliłam się pod kołdrę.
Pocałowałam ją w tył głowy i tak obie odpłynęłyśmy do krainy Morfeusza.
– Maddy? Kochanie, czemu płaczesz? – Kucnął przy mnie i zaczął mnie głaskać po głowie, bym się uspokoiła.
– B-Bo mama mnie skrzyczała – jeszcze bardziej się rozpłakałam.
– Kochanie... – przytulił mnie mocno, biorąc na ręce.
Zaczął iść ze mną w kierunku domu. Nagle zamiast być w jego ramionach, znalazłam się po drugiej stronie pasów. Spojrzałam za siebie, gdzie dostrzegłam ojca. Uśmiechał się szeroko, ale nie miał zamiaru do mnie dołączyć. Nie wiedziałam, o co chodzi, więc gdy chciałam wejść na pasy, pojawiła się masa aut. Nie potrafiłam przejść na druga stronę, jako mała dziewczynka.
– Tato?!
Byłam taka przerażona. Dlaczego nie chciał do mnie przyjść, gdy była pusta jezdnia? Skąd nagle tyle aut?
– Tatusiu?!
Nie odpowiedział. Ten uśmiech zaczął zanikać... nie, to po prostu mój ojciec zaczął znikać. Rozpływał się niczym mgła... aż w końcu zniknął na dobre.
Zerwałam się zalana zimnym potem, a siostry już nie było obok mnie. Od wieków nie śniły mi się koszmary. Wstałam z łóżka i poszłam do kuchni po coś zimnego. Na zewnątrz przestało padać albo padał bardzo delikatny deszczyk. Już miałam wracać do pokoju, gdy na telefon stacjonarny ktoś zaczął dzwonić. Od dawna go nie używaliśmy, więc poczułam się jak w tym horrorze, który oglądałam. Przełknęłam ślinkę i odebrałam niepewnie.
– T-Tak?
– Witam, przepraszam, że dzwonie o tej porze, ale mam złe wieści. Czy Pani Tomlinson? - Męski głos, który przyprawiał o gęsią skórkę o piątej nad ranem.
– Tak to ja, a kim Pan jest?
– Och, przepraszam. Jestem przyjacielem twojego ojca. Jestem lekarzem i nazywam się Corpnas Ivan.
– Dlaczego Pan dzwoni? – Coraz bardziej martwi mnie ten telefon.
– Chodzi o... – przerwał na moment – o Pani ojca. Jest w stanie krytyczny. Czy może podejść do słuchawki Pani brat?
– C-Co? Co się stało?! – Wykrzyczałam przerażona.
– Spokojnie, póki co...
– Jak mam być spokojna, skoro mój ojciec walczy o życie?! – Po policzkach zaczęły spływać mi łzy.
– Wiem, że to trudne, ale proszę zachować spokój. Proszę powiadomić Louis'a, musi jak najszybciej pojawić się w szpitalu.
Dlaczego mój brat miał jechać, a ja nie?
– Maddy, czemu się drz... – za sobą usłyszałam głos Roni, ale to olałam.
– Ja przyjadę! – Otarłam policzki.
– Nie, wolałbym, by przyjechał Louis. Pani może to zrobić rano. Z kim zostanie Olivia?
No i tu mnie zgiął. Miał rację. Nie zostawiłabym Viv samej, nawet jeśli Roni mogłaby się nią zająć, ale ojciec...
– Rozumiem... – szepnęłam ledwo słyszalnie.
– Ciesze się. Muszę już kończyć, proszę być dobrej myśli.
Usłyszałam pikanie, ale nie potrafiłam odsunąć słuchawki od ucha. Mój ojciec...
– Maddy, co się stało?
Roni podeszła do mnie i chwyciła za ramiona. Odtrąciłam ją szybko i pobiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam głośno płakać. Co ja powiem Viv?! Co, jeśli ojciec nie przeżyje?! Co mu się stało?! Dlaczego nic mi nie powiedział! Tak wiele pytań zalewało moje myśli, a z każdym kolejnym bez odpowiedzi, tonęłam coraz bardziej w rozpaczy.
– Boże, Maddy... – poczułam, jak Roni kładzie się obok mnie i mocno obejmuje.
Dlaczego moje życie było tak bardzo skazane na porażkę?
– Dlaczego zawsze ja?! – Wyłkałam.
– Cii. Gdzie Lou?
Pokręciłam tylko głową w odpowiedzi. Nie miałam pojęcia, gdzie jest, a miałam go poinformować.
– Zadzwoń do niego z mojego numeru – podniosłam się na łokciu, ale łzy zasłaniały mi widok.
Dziewczyna sięgnęła mój telefon z szafki i mi go podała, wybierając uprzednio numer Louis'a. Jak na złość nie odbierał.
Cisnęłam urządzeniem o ścianę i znów się położyłam. Co za idiota! Wtedy, kiedy jest potrzebny, to go nie ma! Mój sen miał jakieś przesłanie... i wtedy doskonale zdawałam sobie z tego sprawę.

CZYTASZ
Talks With Stranger//5sos//✔
Fanfiction„Czasem łatwiej jest wyżalić się obcemu niż własnemu przyjacielowi." [Zakończone - ✔] #3 Fanfiction - 06.08.2016 ______________________________ Opowiadanie jest mojego autorstwa i zabrania się kopiowania treści bez zgody autora! Okładka mojego autor...