(77)

6.9K 500 44
                                    

– Mamo? – Weszłam do salonu, gdzie kobieta oglądała film razem z Ronem.

– Tak? – Spojrzała na mnie.

– Chciałam z Luke'm jechać do naszych znajomych na te ostatnie kilka dni wakacji. Miałabyś coś przeciwko?

To głupie pytać ją o pozwolenie po tym wszystkim, ale minęło trochę czasu, od kiedy mieszkamy razem i widziałam poprawę. Mogłam z czystym sumieniem zostawić Viv pod jej opieką.

– Hm – spojrzała na Rona, jakby wyszukiwała u niego wsparcia. – Liczyłam, że zostaniesz.

– Czyli nie? – Schowałam ręce do tylnych kieszeni spodni.

– A gdzie jedziecie? Londyn?

– Am... Sydney – zagryzłam wargę speszona.

Widziałam, jak jej wyraz twarzy zmienia się na szok.

– Chyba oszalałaś, że tak daleko puszczę cię z teoretycznie obcym chłopakiem! – Co z tego, że przesiadywał u nas prawie całe dnie, dla niej nadal był obcy.

– Przestań, już tam byłam – przewróciłam oczami, denerwując się powoli.

– Skoro już była to niech jedzie – Ron postanowił mnie wesprzeć.

Kobieta popatrzyła na niego ze złością.

– Dzięki! – Ucałowałam mężczyznę w policzek i pobiegłam na górę się spakować.

Wparowałam do swojego pokoju, a tam już czekała na mnie Roni i Viv. Obie leżały na moim łóżku. Roni rozumiem, bo to lenio-śpioch i na dodatek dopadły ją złe dni, ale moja siostra? Zgarszała się przez tego lenia.

– I czo? – Spytała Viv.

– Zgodziła się.

– Szkoda, że ja nie mogę, ale z drugiej strony im mniej widzę tego psa, tym lepiej. – Serio, podczas kobiecych dni była straszna. Mawia się, że to przed okresem wszystkie jesteśmy obrażone na cały świat, ale u niej te zasady były łamane.

– Zmienił się w psa z kota? – Zaśmiałam się, zaczynając się powoli pakować.

– Jesu jakbym jego wiadomość czytała. Zmowa czy co?

– Jestem prawie pewna, że wcześniej był kotusiem – zrobiłam dzióbek, co ją tylko bardziej rozdrażniło.

– Od dziś jest szczuro-psem, który wygląda jak klaun.

– Teraz tak mówisz, a potem staniecie na ślubnym kobiercu, w wózeczku trójka dzieci, a chrzestną będę ja – wskazałam na siebie.

– Pojebało? – Prychnęła.

Och, żebyś ty się jeszcze nie zdziwiła.

– Maddiś? – Powiedziała przesłodzonym głosem.

– Czego chcesz, leniu? – Spojrzałam na nią przez ramię.

– Masz jeszcze coś do żarcia? – Fajtała nogami, leżąc na brzuchu.

– Zapomnij – teraz to ja prychnęłam. – Roztyje cię, a potem Michael mnie za to zabije.

– Serio nie masz innych argumentów?

– W szafce w biurku coś powinno być – poddałam się.

Uradowana wstała i zabrała paczkę ciasteczek, wracając do łóżka. Zdecydowanie dawałam się wykorzystywać.

Wyjazd planowaliśmy dopiero za dwa dni, bo Luke miał jakąś „pracę", o której nic nie wiedziałam. Przez cztery dni chodził do niej o różnych godzinach, a potem przychodził do mnie. Nie wiedziałam, co takiego robi, ale przez to już nie siedział u mnie całe dnie, co w sumie nie było takie złe. Poza tym nie chciałam go szpiegować, gdyby chciał, to sam by mi powiedział.

– Madeline, ktoś do ciebie! – Ugh, matka użyła mojego pełnego imienia.

Zbiegłam szybko na dół, nie wiedząc, kto to może być. Luke raczej wszedłby i matka by mnie o tym już nie informowała, więc... kto? Będąc już na dole, stanęłam w miejscu, widząc dziewczynę, wyglądającą zdecydowanie... na niezbyt miłą.

– H-Hej? – Przywitałam się niepewnie. Czego mogła chcieć?

– Siema. Ja szukam Luke'a, nie wiesz może gdzie go znajdę? 

– Am, pewnie w domu albo z Niallem. – Nie wiedziałam czemu, ale poczułam się niekomfortowo.

– Aha. A jakiś numer telefonu czy ulica? – Żuła gumę, co jeszcze bardziej mnie przerażało w połączeniu z tym mocnym makijażem.

– Jasne, a mogę wiedzieć, skąd mnie znasz? – Wzięłam kartkę z półki w przedpokoju i zaczęłam zapisywać ciąg liczb.

Co jak co, ale jego numer znałam już na pamięć.

– Często o tobie nawija, więc domyśliłam się, że jesteś jego dziewczyną, a kiedyś nawet wspomniał coś, że się tu niedawno przeprowadziłaś, a Ramsey znam jak własną kieszeń.

Poklepała się po prawej kieszeni podziurawionych dżinsów.

– Och... – Dużo o mnie mówił? Wzięła mnie za jego dziewczynę...

– Spaliłaś cegłę, ja walę – zaczęła się śmiać. – Żyjecie w friendzone czy co?

– N-Nie... – podałam jej kartkę.

– Poza tym jestem Celesty Lush – wyciągnęła do mnie dłoń. – Miło mi wreszcie poznać tę sławną Madeline Tomlinson.

– Maddy – uściśliłam. – A skąd znacie się z... Luke'm? – Nie powinnam była pytać, ale tak bardzo mnie to ciekawiło.

– Z lekcji. Wyjeżdżacie, więc musimy zawiesić je, ale luzik – narzuciła na głowę kaptur. – Spadam, bo umówiona jeszcze jestem. Nara – pomachała i zniknęła za drzwiami.

– To dziwne, ale jej nazwisko coś mi mówi – z kuchni wyłoniła się moja matka.

– Co? – Spojrzałam na nią, kompletnie nie wiedząc, co przed chwilą powiedziała.

– Lush brzmi bardzo znajomo – zamyśliła się. – No nic, idę spać. Dobranoc – pocałowała mnie w czoło i poszła na górę.

Gdy tak wspomniała... w sumie coś mi ono mówiło...

Talks With Stranger//5sos//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz