– Ale gorąco – zaczęłam poruszać sweterkiem, by trochę się ochłodzić.
– Ostrzegałam cię, lel – zachichotała, odbierając swoją walizkę.
– Super. Co ja mam teraz zrobić? Mam wyjść tak – wskazałam na swoją osobą – na to słońce? – A teraz na wielką szybę, za którą słońce świeciło.
– Hm... Dobra. Przebierzesz się w łazience, chodź – chwyciła mnie za nadgarstek i zaczęła prowadzić.
– Gdzie idziecie? – krzyknął za nami Ashton.
– Zaraz wrócimy! – odkrzyknęła mu.
Wygrzebałam ze swojej torby czarną bokserkę i niebieską koszulę. To lepsze wyjście od tego sweterka, aczkolwiek czarny kolor niespecjalnie mnie zadowala. No cóż, nie miałam czasu przeszukiwać całej torby.
***
– Jestem głodny – mruknął Michael. Ashley jak zwykle go zignorowała. – Ała! – krzyknął. Odwróciłam się, by sprawdzić, co się dzieje. Ja z Ash szłyśmy z przodu, a chłopacy za nami.
– To idź coś zjeść.
– O... No tak. To do potem, Maddy! – krzyknął i przeszedł na drugą stronę ulicy. Coś mi tu nie pasowało.
– Poczekasz tu za nami? My musimy coś załatwić. Ale nie ruszaj się nigdzie, bo cię nie znajdziemy! – zaśmiała się.
– Dobra. Poczekam i popatrzę do pobliskich sklepów – poszli prosto, a ja weszłam do pierwszego sklepu.
To był chyba jakiś z duperalimi, bo była tu masa małych rzeczy. Wzięłam w rękę bransoletkę z muliny. Podeszłam do sprzedawczyni.
– Przepraszam? – spojrzała na mnie z uśmiechem. – Ile ona kosztuje?
– Dwa dolary – uśmiechnęła się.
– Am, ok. – Dlatego kazali mi wymienić na tę walutę. Wyjmując pieniądze, chodziło mi po głowie jedno pytanie. – Przepraszam, ale znajomi zabrali mnie tutaj na wakacje i niezbyt wiem dokąd? – spojrzała na mnie jak na marsjanina.
– Australia. Dokładniej mówiąc Sydney – odebrała ode mnie należną sumę, a mi kopara opadła do ziemi.
– Dziękuję... – szepnęłam speszona. – Do widzenia – wyszłam szybko ze sklepu i na kogoś wpadłam. Telefon mojej ofiary upadł na ziemię, a ja już poczułam, że muszę za niego zapłacić. – Rany boskie, przepraszam! Zamyśliłam się – podniosłam urządzenie, o dziwo w dobrym stanie. Nim zdążyłam podnieść wzrok, zostałam zamknięta w żelaznym uścisku. To jakaś kultura, czy co? Staliśmy tak chwilę, a przechodnie zaczęli dziwnie na mnie patrzeć. Czyli to chyba jednak nie kultura.
– Am? – odezwałam się, chcąc uciec od tego dziwnego chłopaka. Odsunął się ode mnie, a gdy zobaczyłam jego twarz, zaniemówiłam.
– Hey, Maddy – uśmiechnął się, ukazując dołeczki.
– L... Luke?! – zamrugałam.
– Ja – zaśmiał się. – Co tu robiłaś? – wskazał na sklep.
– Kupiłam... coś dla... siostry – wydukałam, będąc w dalszym ciągu w szoku.
– Długo jesteś tu sama? Gdzie Ashley? – jego uśmiech zniknął, a pojawiło się lekkie zdenerwowanie.
– Poszli coś kupić. Miałam rozejrzeć się po sklepach i... To twoje – oddaje mu telefon. Znów się uśmiecha, tym razem lekko.
– Wykiwali nas.
– Co? – nie zrozumiałam.
– Michael do mnie dzwonił i kazał pilnie przyjść na tę ulicę. Powiedział, że mam mu pomóc, bo ktoś mu grozi. Ashley najwidoczniej wystawiła ciebie, mówiąc, że wróci, ale nie wróci. Zaaranżowali nasze spotkanie – pokazał na nas palcem.
– Uwierzysz, że kilka minut temu dopiero się dowiedziałam, gdzie jestem? – wskazałam na sklep. – A ta baba patrzyła na mnie jakbym była nie z tej ziemi – zaczął się śmiać. – Fajnie, że cię to bawi – mruknęłam. Zaczęłam szukać po torebce okularów przeciwsłonecznych. – Co robimy? – pytam, zakładając je.
– Mogę cię oprowadzić, jeśli chcesz. Wrócimy potem do domu – jego błękit oczu mnie hipnotyzował.
– Ok.
***
– Nie jest ci ciepło w tych czarnych ciuchach? – pytam go, gdy drugą godzinę chodzimy ulicami, a on ma na sobie tylko czarne ubrania.
– Nie. Przywykłem – odparł. Miał na głowie full cap z daszkiem z tyłu. Na nosie okulary przeciwsłoneczne, a w buzi gumę.
– A może bolą cię nogi? Bo... – zaczął się coraz szerzej uśmiechać.
– Nie, nie bolą.
– A może masz dosyć słuchania mnie? Jeszcze tak długo... – wybuchł śmiechem i stanął naprzeciwko mnie, zmuszając do zatrzymania się.
– Gadaliśmy całą noc, przypominam – uśmiechał się. – Poza tym cieszę się, że mogę ci towarzyszyć w poznawaniu Sydney. No i... mogę poznać cię na żywo – przytuliłam się do niego nieśmiało. Poczułam, jak odwzajemnia uścisk. – No i fajnie cię przytulić – odgarnął moje włosy, nie wypuszczając z objęć.
– Ciebie też fajnie poznać na żywo. Bałam się, że będziesz zły – odsunął się.
– O co niby?
– No wiesz... Internet, a rzeczywistość to dwa różne światy – patrzyłam gdzieś w bok.
– No to tym bardziej chcę cię poznać w tym drugim. Chodź, pójdziemy okrężną drogą do domu – złapał mnie za rękę, a mnie przeszła fala gorąca.
– Luke! – krzyknęłam, mając przed sobą świetny widok. Podeszłam do barierki i zaczęłam napawać się nim. Chłopak stanął za mną, czułam to.
– To faktycznie może zaprzeć dech w piersi – skomentował.
– Zrobisz mi zdjęcie? Plis – odwróciłam się do niego. podając swój telefon. Pokazał szereg białych zębów, zabierać ode mnie urządzenie. Odsunął się kawałek, by móc mieć dobre ujęcie.
– Gotowe – oddał mi telefon, a ja od razu zamieściłam zdjęcie na twitterze.
~Tweet~
@awenaqueen Sydney! Piękne miejsce <3 *załącznik* @penguinboy
CZYTASZ
Talks With Stranger//5sos//✔
Fanfiction„Czasem łatwiej jest wyżalić się obcemu niż własnemu przyjacielowi." [Zakończone - ✔] #3 Fanfiction - 06.08.2016 ______________________________ Opowiadanie jest mojego autorstwa i zabrania się kopiowania treści bez zgody autora! Okładka mojego autor...