(88)

6K 494 28
                                    

Miesiąc później...

Wychodziłem z Ashem regularnie, co chyba poprawiło nasze relacje. Przynajmniej trzy razy w tygodniu spędzaliśmy czas jak za dawnych lat i to zdecydowanie mi odpowiadało. Ashton coraz bardziej się otwierał i mówił o swoich problemach z tutejszymi chuliganami. Miałem jednak przeczucie, że coś jest nie tak. Wychodząc z Ashem, zostawiałem Ali samą. Czasem przesadzałem z alkoholem i wracałem do domu nawalony, co równało się z kolejną awanturą z rodzicami. Dziś wiedziałem, że nie mogę wrócić do domu, dlatego skierowałem się do domu Ali. Jej matkę jak zwykle wywiało i mogłem to zrobić.
Nie wiem, jak dotarłem do jej domu, bo urwał mi się film tuż pod samymi drzwiami, a rano czułem intensywny ból głowy. Dziewczyna uśmiechnęła się pocieszająco i podała mi tabletki przeciwbólowe. Nie była zła, że tak często mnie nie ma, wiedziała, że to dla dobra naszego wspólnego przyjaciela.


Kilka dni później...

Przypomniałem sobie coś z tamtego wieczoru i to wcale nie było dobre. Nie przejmowałem się tym jednak w sklepie z drogą biżuterią. Wybrałem jakiś wisiorek dla Alice i bransoletkę dla mnie. Chciałem pokazać, ile dla mnie znaczy, bo te ciągłe bukiety kwiatów już mnie zmęczyły. Miałem dać go następnego dnia, ale sprawy się nieco pokomplikowały. Poszedłem z Ashem na małe piwo – skończyło się po trzech na głowę. Szedłem lekko podpity do domu Alice. Chciałem dać go jej już dziś. Specjalnie skróciłem dzisiejsze spotkanie z Ashton'em dla niej... Ale nie było warto.

Przed jej domem dostrzegłem coś, co sprawiło, że krew zawrzała w moich żyłach, a oczy pociemniały. Szybkim krokiem podszedłem do dziewczyny, która całowała jakiegoś chłopaka i odepchnąłem go od niej. Upadł na chodnik i stwierdzam, że też się zdenerwował.

– L-Luke? – wyjąkała.

Nie słuchałem jej. Ashton miał racje, tyle razy mi to powtarzał. „Twój związek zniszczy naszą przyjaźń, Luke", „Pokłócicie się o coś, a ja będę między młotem a kowadłem", „Zerwiecie, a ja będę musiał wybierać stronę". A najbardziej pamiętałem słowa z młodych lat, nim zacząłem z nią chodzić... „Obiecaj, że Alice jest tylko naszą przyjaciółką i nikim więcej. Ja obiecuje, a ty Luke?"

Obiecałem, ale nie dotrzymałem słowa.

Wściekły, zraniony i oszukany zacząłem okładać chłopaka pięściami. Nie miał możliwości wstania, choć poczułem, jak raz mnie uderzył i to spowodowało, że na chwilę straciłem gardę. Teraz to on chciał mnie okładać, ale Alice się wtrąciła. Oberwała od niego, nie wiem jak mocno, ale rozciął jej policzek. Pierwsza myśl: współczucie. Druga: „Dobrze ci tak".

Rzuciłem się na niego i dopiero dostrzegłem nóż, który wyleciał z jego reki. Więc drasnął ją nożem. Wściekłem się. Nawet jeśli na to zasługiwała, to ten psychopata zrobił jej krzywdę nożem. Wyłączyłem wszystkie hamulce i po prostu uderzałem raz za razem, a w pewnym momencie uniosłem jego głowę i uderzyłem nią o chodnik. Poczułem, jak ktoś odciąga mnie od tego gnoja, a po chwili ląduje na trawniku. Ashton stał nade mną i ciężko dyszał. 'Biegł', pomyślałem.

Alice klęczała przed nieznajomym mi chłopakiem, który teraz był nieprzytomny, a ja wstałem na równe nogi... Uciekłem stamtąd, co nie było dobrym posunięciem.

Po kilku dniach od tamtego zdarzenia w szkole się mnie bano. Chłopak ponoć zmarł w szpitalu dwa dni po. Nie żałowałem go, żałowałem, że zmarnowałem swoje życie. Alice wykrzyczała mi prosto w twarz, że mnie nienawidzi i jestem psychopatą. Wcisnęła kit Irwinowi, że to niby ja miałem ten nóż i to ja ją skrzywdziłem. To ja rzuciłem się na niewinnego człowieka z nożem, a on się bronił i przy okazji Alice, którą to niby chciałem zabić. Wszystko odwróciła, a ja? A ja trafiłem na leczenie, które nie trwało długo, bo mówiłem to, co psychiatra chciał usłyszeć. Matka nie spuszczała mnie z oka. Ani w szkole, ani w domu. Czułem jej wściekłość, ale plus jest taki, że rodzice się pogodzili i nie było rozwodu. 

Talks With Stranger//5sos//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz