(41)

8.6K 603 17
                                    

Długo myślałam, co powinnam zrobić. Nie podjęłam żadnej decyzji, aż w końcu znużył mnie sen. Rano obudziła mnie zimna dłoń na ramieniu. Otworzyłam oczy i pociągnęłam nosem. Choroba czy przemęczenie?

– Przeziębisz się – powiedział.

– Lou? – Zdziwiłam się mrokiem panującym w pokoju. – Która godzina?

Podszedł do okna nad moim łóżkiem i je zamknął.

– Dochodzi szósta, a co? – Opadłam bezwładnie na poduszkę. – Ej, wstawaj! Liliana chciała, byś pomogła z przygotowaniem panieńskiego – otworzyłam szeroko oczy.

– Że z czym? – Zamrugałam zszokowana. Westchnął ciężko.

– Ja z Niallem zajmujemy się kawalerskim, a ty z Veronicą panieńskim, rozumiesz? – Wyjaśnił jak pięciolatkowi.

– Och, ale że to dziś? – Leniwie zaczęłam wstawać.

– No sobie wyobraź, że już jutro, a pojutrze ślub! Nieźle co? – Wyczułam ten sarkazm na kilometr.

– Dobra idź, zaraz zejdę na dół – przeciągnęłam się, ale jemu jakoś niezbyt się chciało wykonać moje polecenie. – No co?

– Pokłóciłaś się z tym całym Luke'm? – Miałam to chyba na czole napisane.

– Dlaczego tak myślisz?

– Bo ostatnim razem jak zasypiałaś przy otwartym oknie i rolety miałaś zasłonięte całą dobę, to byłaś w głębokiej depresji – to za dużo powiedziane, po prostu cierpiałam po pierwszej kłótni rodziców.

– Przesadzasz – machnęłam ręką, idąc do szafy.

– Wcale nie. Co się stało, Maddy? Chcę ci pomóc – zaczynałam się denerwować. Zacisnęłam mocno szczękę, by na niego nie wrzasnąć.

– Jest ok. Jestem przemęczona, to wszystko. A teraz idę się umyć, a ty zrób mi pyszne śniadanie – podskakując, weszłam do łazienki i dopiero w niej zrzuciłam ten sztuczny uśmiech. Znów musiałam udawać, znów to samo.


Zbiegłam na dół i poczułam niesamowity zapach. Ścisło mnie w żołądku z głodu. Wpadłam do kuchni i zobaczyłam, jak Louis pilnuje mojego śniadania.

– Dzięki! – Pocałowałam go w policzek i odebrałam talerz pełen pyszności. Usiadłam przy stole i zaczęłam konsumować tuż obok Nialla.

– Jak tam żyjesz? – Kiwa na mnie głową, biorąc gryza kanapki.

– Jakoś żyje – wzruszyłam ramionami. – Jak tam odzyskiwanie rzeczy?

– Słabo – zrobił krzywy uśmiech. – Muszę zamykać szafy na klucz.

– I tak dorobię – do kuchni wbiegła uśmiechnięta Roni.

– Dorobić możesz, bo to mieszkanie nie jest tanie.

– Dlaczego my mieszkamy u Horanów, jak mamy własny apartament? – Odwróciłam się do brata.

– Tak wyszło, że tu zabawniej – zaśmiał się pod nosem. W sumie racja. Mieliśmy mieszkać sami i ciągle milczeć skoro była możliwość być w domu, w którym zawsze jest głośno?

– Zaraz lecimy na miasto, bo umówiłam się z Lily na – spojrzała na telefon – za piętnaście minut! – Chyba nie spodziewała się tak później godziny.

– Tylko grzeczne zróbcie zabawy – poprosił Lou.

– Wynajmiemy striptizerów do tego dildosy i będziemy mieli hot nockę – zacmokała.

– Nie znam jej – mruknął Niall.

– Kochasz mnie – przytuliła się do jego pleców, gdy ten garbił się nad stołem.

– No to też... to znaczy kiedyś tak, dziś nie.

– Pożyczę od ciebie samochód – okręciła kluczykami na palcu. Niall znów zaczął się dusić.

– No mam dość! Przecież te kluczyki były w mo... – spojrzał na nią spode łba. – Przytuliłaś się, by je wyjąć.

– Może – zaczęła biegać wzrokiem na boki. – Maddy, idziemy! – Ledwo wzięłam kilka kęsów, a ta już mnie ciągnęła.

– O nie! Ona musi dobrze zjeść.

– Zjemy na mieście, zadbam o to – znów zacmokała i pociągła mnie w kierunku wyjścia. Szybko ubrałam buty i zabrałam skórzaną kurtkę.

Zapomniałam o jednej ważnej rzeczy... Miałam odblokować Luke'a numer... Człowiek mądry po szkodzie, heh...

Talks With Stranger//5sos//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz