Długo myślałam, co powinnam zrobić. Nie podjęłam żadnej decyzji, aż w końcu znużył mnie sen. Rano obudziła mnie zimna dłoń na ramieniu. Otworzyłam oczy i pociągnęłam nosem. Choroba czy przemęczenie?
– Przeziębisz się – powiedział.
– Lou? – Zdziwiłam się mrokiem panującym w pokoju. – Która godzina?
Podszedł do okna nad moim łóżkiem i je zamknął.
– Dochodzi szósta, a co? – Opadłam bezwładnie na poduszkę. – Ej, wstawaj! Liliana chciała, byś pomogła z przygotowaniem panieńskiego – otworzyłam szeroko oczy.
– Że z czym? – Zamrugałam zszokowana. Westchnął ciężko.
– Ja z Niallem zajmujemy się kawalerskim, a ty z Veronicą panieńskim, rozumiesz? – Wyjaśnił jak pięciolatkowi.
– Och, ale że to dziś? – Leniwie zaczęłam wstawać.
– No sobie wyobraź, że już jutro, a pojutrze ślub! Nieźle co? – Wyczułam ten sarkazm na kilometr.
– Dobra idź, zaraz zejdę na dół – przeciągnęłam się, ale jemu jakoś niezbyt się chciało wykonać moje polecenie. – No co?
– Pokłóciłaś się z tym całym Luke'm? – Miałam to chyba na czole napisane.
– Dlaczego tak myślisz?
– Bo ostatnim razem jak zasypiałaś przy otwartym oknie i rolety miałaś zasłonięte całą dobę, to byłaś w głębokiej depresji – to za dużo powiedziane, po prostu cierpiałam po pierwszej kłótni rodziców.
– Przesadzasz – machnęłam ręką, idąc do szafy.
– Wcale nie. Co się stało, Maddy? Chcę ci pomóc – zaczynałam się denerwować. Zacisnęłam mocno szczękę, by na niego nie wrzasnąć.
– Jest ok. Jestem przemęczona, to wszystko. A teraz idę się umyć, a ty zrób mi pyszne śniadanie – podskakując, weszłam do łazienki i dopiero w niej zrzuciłam ten sztuczny uśmiech. Znów musiałam udawać, znów to samo.
Zbiegłam na dół i poczułam niesamowity zapach. Ścisło mnie w żołądku z głodu. Wpadłam do kuchni i zobaczyłam, jak Louis pilnuje mojego śniadania.
– Dzięki! – Pocałowałam go w policzek i odebrałam talerz pełen pyszności. Usiadłam przy stole i zaczęłam konsumować tuż obok Nialla.
– Jak tam żyjesz? – Kiwa na mnie głową, biorąc gryza kanapki.
– Jakoś żyje – wzruszyłam ramionami. – Jak tam odzyskiwanie rzeczy?
– Słabo – zrobił krzywy uśmiech. – Muszę zamykać szafy na klucz.
– I tak dorobię – do kuchni wbiegła uśmiechnięta Roni.
– Dorobić możesz, bo to mieszkanie nie jest tanie.
– Dlaczego my mieszkamy u Horanów, jak mamy własny apartament? – Odwróciłam się do brata.
– Tak wyszło, że tu zabawniej – zaśmiał się pod nosem. W sumie racja. Mieliśmy mieszkać sami i ciągle milczeć skoro była możliwość być w domu, w którym zawsze jest głośno?
– Zaraz lecimy na miasto, bo umówiłam się z Lily na – spojrzała na telefon – za piętnaście minut! – Chyba nie spodziewała się tak później godziny.
– Tylko grzeczne zróbcie zabawy – poprosił Lou.
– Wynajmiemy striptizerów do tego dildosy i będziemy mieli hot nockę – zacmokała.
– Nie znam jej – mruknął Niall.
– Kochasz mnie – przytuliła się do jego pleców, gdy ten garbił się nad stołem.
– No to też... to znaczy kiedyś tak, dziś nie.
– Pożyczę od ciebie samochód – okręciła kluczykami na palcu. Niall znów zaczął się dusić.
– No mam dość! Przecież te kluczyki były w mo... – spojrzał na nią spode łba. – Przytuliłaś się, by je wyjąć.
– Może – zaczęła biegać wzrokiem na boki. – Maddy, idziemy! – Ledwo wzięłam kilka kęsów, a ta już mnie ciągnęła.
– O nie! Ona musi dobrze zjeść.
– Zjemy na mieście, zadbam o to – znów zacmokała i pociągła mnie w kierunku wyjścia. Szybko ubrałam buty i zabrałam skórzaną kurtkę.
Zapomniałam o jednej ważnej rzeczy... Miałam odblokować Luke'a numer... Człowiek mądry po szkodzie, heh...
CZYTASZ
Talks With Stranger//5sos//✔
Fanfiction„Czasem łatwiej jest wyżalić się obcemu niż własnemu przyjacielowi." [Zakończone - ✔] #3 Fanfiction - 06.08.2016 ______________________________ Opowiadanie jest mojego autorstwa i zabrania się kopiowania treści bez zgody autora! Okładka mojego autor...