3

125 4 0
                                    

Lucy była pewna, że dostanie niezły ochrzan od ojca za spóźnienie się do pracy poprzedniego dnia i za całonocną imprezę w klubie, która została udokumentowana licznymi zdjęciami, zrobionymi przez paparazzi. Nie myliła się. Ojciec jak zwykle zarzucił jej, że jest niedojrzała, nieodpowiedzialna i niewdzięczna.

 Za wszelką cenę chciał, żeby Lucy była posłuszną córką, która będzie siedzieć w domu i słuchać poleceń ojca. Zawsze zabraniał jej chodzenia na imprezy inne niż te oficjalne, na które chodziła z nim i Emmą, udając idealną, kochającą się rodzinkę jak z obrazka. Nie lubił nawet, kiedy sama włóczyła się po mieście. Kontrolował nawet to, w co się ubiera. Regularnie odsyłał ją z powrotem do garderoby i kazał się przebrać, przed wyjściem z domu. Nie mogła pić alkoholu, palić papierosów. Ojciec też nie chciał, żeby gdziekolwiek pracowała. Oczywiście miała kartę kredytową od ojca i mogła pozwolić sobie na okulary od Diora, torebkę Prady, czy buty Chanel, ale co z tego. To nadal była klatka, złota, ale klatka. Dziewczyna chciała się z niej uwolnić. Lucy miała swój okres buntu rok temu, kiedy to ona, jej ojciec i siostra przeprowadzili się na stałe do Los Angeles.

Dziewczyna urodziła się i wychowała w Nowym Jorku. Znała miasto jak własną kieszeń. Jak każdy szanujący się Nowojorczyk wiedziała, gdzie kupić najlepszego hot doga i w miarę znośną kawę. W dzieciństwie, co tydzień chodziła z Kate i rodzeństwem do Zoo w Central Parku. Uwielbiała spędzać tam czas. Kiedy urywała się ze szkoły to szła właśnie do Zoo. Kiedy była trochę starsza poznała kolejne zalety mieszkania w Nowym Jorku. Zaczęła dostrzegać różnorodność tego miasta. Jej rodzina mieszkała na Manhatanie, tam obracała się głównie w towarzystwie ludzi z tak zwanych wyższych sfer. Lucy lubiła się wymykać, lepiej czuła się na Brooklynie, czy na Bronxie. Tam właśnie odnalazła swoją największą pasję. Pokochała taniec. Kiedyś przez przypadek wpadła na grupę pozytywnych, uśmiechniętych ludzi, którzy tańczyli na ulicy. Tak jej się to spodobało. Dowiedziała się, że w pobliżu jest sala na, której trenują. Lucy przyjeżdżała tam, tak często, jak to było możliwe. Pokochała taniec, w którym mogła się zatracić i choć na chwilę czuła się wolna. Marzyła o tym, by kiedyś stanąć na wielkiej scenie i wystąpić na koncercie z Beyonce. Popełniła tylko jeden błąd. Pewnego wieczoru podzieliła się tym marzeniem ze swoim ojcem. Ten był, delikatnie mówiąc niezadowolony. Twierdził, że skakanie po scenie i machanie tyłkiem to nie jest zajęcie jakim powinna parać się jego córka. Simon zrobił wszystko, co w jego mocy byle by tylko uniemożliwić dziewczynie dalsze dążenie do spełnienia marzenia. Załatwiał jej mnóstwo dodatkowych zajęć, żeby tylko nie mogła wyrwać się z domu. Załatwił jej zajęcia z języków obcych, naukę gry na pianinie i przede wszystkim kazał Kate pilnować Lucy na każdym kroku. Dziewczyna najpierw ostro się buntowała. Kilka razy nawet uciekła z domu. Jednak za każdym razem ojciec ją znajdywał, a po powrocie do domu miała ogromne kłopoty. Ojciec krzyczał na nią, wyzywał, zamykał w pokoju, kilka razy zdarzyło mu się ją popchnąć, czy szarpnąć.  Z czasem Lucy zaczęła bać się tego co może się stać, kiedy sprzeciwi się ojcu, poza tym w jej psychice utkwiło to, że jest do niczego, nie potrafi tańczyć i nigdy nie zrobi kariery, bo to właśnie wbijał jej do głowy Simon.


Przeprowadzka do Los Angeles na dobre zamknęła ten rozdział. Przynajmniej dla Simona. Lucy w swojej głowie i sercu nadal miała Nowy Jork. Kochała to miejsce i chciała tam jeszcze kiedyś wrócić. Sama, wolna i z nadzieją na nowe, lepsze życie. Na razie jakoś się na to nie zanosiło.

 
Ojciec skrzyczał ją i teraz. Wykrzykując o tym, że pozwolił jej pracować w swoim biurze, a ona nie potrafi tego docenić, oraz o tym, że ośmieszyła go zdjęciami z imprezy. Lucy coraz bardziej miała dość sytuacji w domu i relacji z ojcem. Miała dość podporządkowywania się mu,  tym razem nie była mu dłużna i także zaczęła krzyczeć.

- Może bym się nie spóźniała do pracy gdyby ona miała jakiś sens! - powiedziała sfrustrowana.

Uważała, że praca jej ojca jest całkiem fascynująca, on jednak nie dawał jej się wykazać. Dostawała same nudne zajęcia. Parzyła ojcu kawę, robiła porządki w papierach i kserowała różne rzeczy. I tak każdego dnia. Simon nawet nie starał się nauczyć swojej córki czegokolwiek. Lucy pogodzona, z tym że nie będzie nigdy zawodową tancerką, szukała drogi dla siebie. Chciała mimo wszystko być niezależną kobietą. Myślała o tym, że mogłaby się zajmować czymś takim jak jej ojciec. Nadal był to show biznes, który bardzo ją pociągał. Simon jednak miał inne zdanie na ten temat. Dal swojej córce tą pracę tylko po to, żeby mieć ją na oku i móc ją jeszcze bardziej kontrolować. Nie zamierzał jej niczego uczyć. Zawsze powtarzał, że do niczego nie jest jej to potrzebne, bo będzie miała dobrego męża, który się nią zaopiekuje i zadba by niczego jej nie brakowało.  Ona jednak nie tego chciała. Nie zamierzała całe życie być zależna od kogoś i komuś podporządkowana. Chciała wyrwać się spod tyranii ojca i być niezależną kobietą. To też próbowała wytłumaczyć ojcu.

- mam cię wdrażać w szczegóły, kiedy nawet na najprostszych rzeczach mnie zawodzisz.

- nie pozwalasz mi na nic ! Stażyści robią ciekawsze rzeczy ode mnie...- powiedziała smutna i wściekła jednocześnie. Czuła się bardzo niedoceniana przez ojca. Ostatnio grupa stażystów była z nim na planie jakiegoś teledysku, inni brali udział w przygotowaniu sesji zdjęciowych. Tymczasem Lucy kserowała kolejną porcję bzdur. Przez to jak traktował ją ojciec, wszyscy w biurze mieli ją za nic. Ona sama miała o sobie coraz gorsze zdanie.

- nie nadajesz się do tego...

- a do czego się nadaję twoim zdaniem ?! 

- jak tak dalej pójdzie, to do niczego nie będziesz się nadawać, to przynajmniej pokazują te zdjęcia ! - krzyknął ojciec rzucając na stolik gazetę, z jej zdjęciem z poprzedniej nocy na okładce.- spójrz na siebie dziewczyno, myślisz, że ktokolwiek potraktuje cię poważnie ?!- Simon odwrócił się na pięcie i wyszedł z salonu. Poszedł prosto do swojego gabinetu, w którym się zamknął. 

Lucy wstała z kanapy i poszła na górę do swojej sypialni. Usiadła na łóżku i wzięła kilka głębokich wdechów." Jak on mnie denerwuje" powiedziała sama do siebie. Naprawdę miała już serdecznie dość ojca i tego jak ją traktował. Wiedziała, że musi w końcu coś zrobić, w końcu była dorosła. Przyszedł najwyższy czas, żeby wziąć życie w swoje ręce. wiedziała, że musi poważnie zastanowić się, jak się wyrwać z tego stanu rzeczy. Teraz jednak była zbyt zestresowana kłótnią z ojcem by o tym myśleć. Wiedziała, że w takich nerwach nie wymyśli niczego dobrego. Dziewczyna włączyła laptopa i odpaliła playlistę ulubionych piosenek. Spojrzała na zegarek. Była już 18.00 do imprezy w domu Harrego Stylesa zostały dwie godziny.

Zanim wzejdzie słońce/ W TRAKCIE POPRAWEKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz