62

20 1 0
                                    

Simon chodził nerwowo po swoim gabinecie, jego interesy szły coraz gorzej, poza tym miał na karku policję, która coraz bardziej węszyło koło niego. Musiał zrobić wszystko, żeby nie dać się złapać i odepchnąć od siebie wszystkie podejrzenia. Myślał o tym, żeby na jakiś czas wyjechać, ale w ten sposób, tylko przykułby do siebie uwagę całego świata. Zamiast więc uciekać, postanowił przelać dużą część pieniędzy na konta bankowe w zagranicznych bankach i pozbyć się z domu wszelkich rzeczy, dowodów i dokumentów, które mogłyby jakkolwiek naprowadzić policję na jego powiązania z mafią, czy jakimkolwiek nielegalnym biznesem. Był tak zajęty swoimi sprawami, że nawet nie pomyśłam by złożyć swojej najmłodszej córce życzenia urodzinowe.

 Dziewczyna czekała na wiadomość od ojca. Ona jako jedyna z rodzeństwa, wciąż chciała wierzyć, że wszystko może sięjeszcze ułożyć i być jak dawniej. Nie chciała wierzyć w to, że jej ojciec jest bandziorem, który mógłby zrobić jej krzywdę. Simon nigdy nie był dla niej idealnym ojcem, ale był jedynym ojcem jakiego miała, brakowało jej rodzica. Chociaż James robił co mógł, by jak najlepiej zaopiekować się siostrą i zapewnić jej bezpieczeństwo. 

Impreza urodzinowa Emmy była bardzo udana, wszyscy świetnie się bawili, a do domu wrócili dopiero nad ranem. Następnego dnia Emma zniknęła z domu z samego rana. Ostatnio bardzo dużo czasu spędzała w stajni. Znalazła sobie pasję i zaczęła uczyć się jeździć konno. Naprawdę dobrze jej szło, a poza tym dziewczyna chyba nigdy w nic aż tak się nie wkręciła. Lucy siedziała na werandzie razem z Dianą i popijały kawę. Po chwili dołączył do nich zaspany James.

- cześć kochanie- powiedział witając się ze swoją żoną.

- hej skarbie.- odpowiedziała mu Diana uśmiechnięta.

- cześć siostra- przywitał się z Lucy.

- hej. - powiedziała Lucy dopijając swoją kawę.

- masz jakieś plany na dzisiaj ?- zapytał zaciekawiony brat. Jego siostra ostatnio większość czasu spędzała w łóżko, co bardzo go martwiło. Wiedział, że Lucy wciąż nie najlepiej się czuje. Po odstawieniu narkotyków miała wiele problemów ze zdrowiem, to James zajmował się nią kiedy było najgorzej, kiedy krzyczała, płakała, miała napady agresji, albo myśli samobójcze. Ostatnio wszystko trochę się uspokoiło, jednak James widział, że z jego siostrą nadal nie jest dobrze. Zresztą był w stałym kontakcie z terapeutką, do której Lucy regularnie chodziła.  Najgorsze było to, że James wiedział, że jego siostra nadal pali marihuane. Bał się, że ona nigdy nie wyjdzie w pełni na prostą. Terapeutka Lucy, nawet proponowała mu rozważenie zamknięcia dziewczyny w ośrodku odwykowym, ale James nie chciał tego robić. Chciał sam spóbować jej pomóc. Problem w tym, że powoli kończyłu mu się już pomysły. 

- wypiję tą kawę i wrócę do łóżka, chyba mi jeszcze nie wystygło. - powiedziała Lucy wstając od stołu. 

- o nie. dosyć tego leżenia całymi dniami i użalania się nad sobą i trucia się.

- o co ci chodzi ? - odpowiedziała nerwowo. 

- Wiem, że jest ci ciężko i w ogóle. Wiem, że starasz się ukrywać, ale wszyscy wiemy, że palisz i to nie zwykłe papierosy.

- ja...- Lucy do tej pory myślała, że James nie ma o tym pojęcia. 

- Lucy, o mało nie umarłaś...

- ale wtedy wzięłam coś innego i...

- nie ważne, musisz z tym skończyć. Ze wszystkim. Dziewczyno jesteś młoda, masz całe życie przed sobą. 

- nie chcę tego życia...James wszystko jest nie tak. Wszystko, co miałam straciłam. Został mi tylko strach przed mafią, złamane serce i ból po stracie Liama. 

- Musisz zamknąć tamten rozdział. Oderwać się od przeszłości i ruszyć na przód. Wiem, że to trudne i wiem, że potrzebujesz pomocy, a ja znam kogoś kto może ci pomóc.

- nie pójdę do kolejnego psychologa, który pewnie ma więcej problemów niż ja. 

- Nie jestem psychologiem, ale może nadam się na tą pomoc.- usłyszała nagle znajomy głos. Odwróciła się i zobaczyła Zaca.

- chodź kochanie- powiedział James do Diany. Oboje wstali i weszli z powrotem do domu.

Zac usiadł na ławce i pokazał Lucy miejsce obok siebie. Dziewczyna westchnęła i usiadła obok. Na początku sytuacja była trochę niezręczna, ale po chwili zaczęli rozmawiać. Okazało się, że Zac ma za sobą historię podobną do tego przez co przeszła Lucy. Kiedyś, jeszcze jako nastolatek zaczął zadawać się z grupką starszych i niezbyt grzecznych jak to ujął chłopców. W jego życiu bardzo wcześnie pojawił się alkohol, imprezy i narkotyki. 

- wpadłem w to tak bardzo, że zanim się zorientowałem straciłem dosłownie wszystko... Ojciec wyrzucił mnie z domu, nie miałem dachu nad głową, nie miałem pieniędzy, za to miałem ogromne długi, wyrzucili mnie ze szkoły, z drużyny koszykówki, której kiedyś byłem kapitanem. 

- i jak sobie poradziłeś ? 

- przyjechałem tutaj, do mojej babci, ona jako jedyna dała mi szansę, uwierzyła we mnie. Miałem tylko ją, a ona miała tylko mnie. Nie mogłem jej zawieźć. Rzuciłem alkohol, imprezy i ćpanie. Wszysto się ułożyło i okazało się, że może być jeszcze dobrze. 

- Ja też miałam jedną osobę, która we mnie wierzyła i chciała mi pomóc, ale zawiodłam go i mnie zostawił. 

- Gdyby naprawdę cię kochał i wspierał, to byłby z tobą nie tylko w dobrych momentach, ale przede wszystkim w tych najgorszych. 

Po rozmowie z Zaciem okazało się, że on i Lucy mają ze sobą więcej wspólnego niż by im się mogło wydawać.

Tymczasem James i Diana leżeli na łóżku w swojej sypialni.

- tyle problemów dookoła, a my jakoś sobie dajemy w tym wszystkim radę.- powiedziała Diana.

-zawsze dawaliśmy sobie radę.- uśmiechnął się do niej James.

- kocham cię James.

- ja ciebie też. Bardzo. Wiem, że przez problemy z siostrami ostatnio zaniedbałem nasz związek, ale obiecuję Ci, że będę poświęcał Ci więcej czasu i uwagi.  

- James...skarbie, ostatnio tyle się tu działo... ja nie mam do ciebie pretensji

- wiem, bo jesteś chyba najbardziej wyrozumiałą, wspierającą i cudowną kobietą na ziemi - powiedział całująć ją. -  w końcu będzie dobrze.

- James...nie mialam okazji ci powiedzieć, ale coś się wydarzyło i musisz o tym wiedzieć. 

- co się stało kochanie ?- James przejął się od razu. 

- nie mówiłam ci wcześniej, bo musiałam mieć pewność, ale teraz już muszę ci o tym powiedzieć. 

-Diana... o co chodzi ?- zapytał naprawdę przejętym i zmartwionym głosem. 

- Udało się James... udało nam się. - powiedziała Diana uśmiechając się.

- kotku nie rozumiem co się udało ?

- Jestem w ciąży !- wykrzyknęła radośnie. 

- co ? naprawdę ?!- James od razu się uśmiechnął. Od dawna razem z Dianą starali się o dziecko, jednak do tej pory bez skutku.

-Tak naprawdę - powiedziała przytulając się do swojego męża. 

-ale...byłaś u lekarza ?

- Tak, byłam potwierdził.

- Dlaczego nie powiedziałaś, pojechałbym z tobą

- bałam się, że to fałszywy alarm, nie chciałam ci robić nadziei... ale tym razem to prawda... Będziemy mieli dziecko. - powiedziała wzruszona. James złapał ją za rękę. Zawsze dodawało jej to otuchy. Diana przytuliła się do niego. - Będziemy rodzicami, tak strasznie się cieszę- powiedział James przytulając żonę.

Zanim wzejdzie słońce/ W TRAKCIE POPRAWEKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz