Prolog

264 6 3
                                    

- Lucy wstawaj !

- Jeszcze pięć minut Kate...błagam- powiedziałam przykrywając się kołdrą po sam czubek głowy. Byłam strasznie śpiąca. Kate nie dawała za wygraną, odsunęła ciężkie błękitne zasłony, wpuszczając do mojej sypialni promienie słońca.

- Ojciec się wścieknie jak znowu się spóźnisz.- pouczyła mnie Kate, jak to miała w zwyczaju często robić. Podniosłam się w końcu z łóżka i zobaczyłam jak się do mnie uśmiecha. Kate jest dla mnie jak mama. Była nianią, mojego starszego brata Jamesa, moją i mojej młodszej siostry Emmy. Jest u nas gosposią, która robi najlepsze naleśniki pod słońcem. Przez te wszystkie lata stała się też członkiem naszej rodziny.

- Która godzina ?- zapytałam jeszcze ziewając.

- Już po 10.00- odpowiedziała spokojnie Kate. Zawsze zastanawiało mnie skąd ona ma tyle spokoju w sobie. Kiedy usłyszałam jak późno już jest, wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki. " Ojciec mnie zabije" pomyślałam. Tolerował różne wybryki ja i moja siostra Emma jesteśmy jego księżniczkami dla, których zrobiłby wszystko, ale nie tolerował dwóch rzeczy kłamstwa i spóźnialstwa. Na moją niekorzyść, mam wrodzony talent do spóźniania się. Wzięłam prawdopodobnie najkrótszy prysznic w życiu, wysuszyłam i ułożyłam włosy. W końcu są rzeczy ważne i ważniejsze. Trzeba się dobrze prezentować, zwłaszcza jeśli jest się córką Simona Cowella i mieszka się w tej dzielnicy Los Angeles gdzie, aż roi się od celebrytów. Całe szczęście ubrania wybrałam już poprzedniego dnia. " Teraz już pójdzie z górki" powiedziałam sama do siebie. Nie chce wyjść na wariatkę, ale czasami zdarza mi się mówić do samej siebie, z reguły robię tak kiedy się bardzo denerwuje. Przebrałam się, zrobiłam ekspresowy makijaż i zbiegłam na dół schodami. Złapałam jednego naleśnika ze stosiku w kuchni. Podziękowałam Kate i wybiegłam z domu. Josh, nasz kierowca już na mnie czekał.

- No wreszcie panienko.

- Witaj Josh. - wsiadłam na tylne siedzenie.

- Dokąd panienka sobie życzy ?

- Na koniec świata.- zaśmiałam się. Josh dokładnie wiedział dokąd ma mnie zawieźć, a jednak każdego ranka zadawał mi to samo pytanie.

Do biura taty dotarłam dopiero o 11.00 wiedziałam, że nieźle mi się oberwie za takie spóźnienie , dlatego postanowiłam iść od razu do jego gabinetu i go przeprosić.

- Lucy teraz nie można...- zaczęła sekretarka. Jednak nawet jej nie usłyszałam. Wparowałam do środka jak zwykle robiąc sporo hałasu.

- Tato przepraszam za spóźnienie, ja ci wytłumaczę...- zatrzymałam się na środku pomieszczenia i zorientowałam się, że chyba przeszkadzam.

- Lucy mam spotkanie, wyjdź proszę- powiedział mój ojciec z pozoru spokojnym głosem, jednak ja wiedziałam, że w środku, aż kipi złością. Był właśnie w trakcie ważnego spotkania ze swoimi podopiecznymi. Mój tata jest łowcą talentów, producentem muzycznym, jurorem najlepszego talent show jaki kiedykolwiek istniał i menagerem zespołu One Direction.

- Hej chłopaki - uśmiechnęłam się i pomachałam im. Harrego, Nialla, Louisa i Liama widywałam od czasu do czasu, często bywali w biurze mojego ojca, czasami pojawiali się też w naszym domu. Byli mili, zabawni i całkiem przystojni. Jednak nie znałam ich zbyt dobrze. Ojciec zawsze trzymał mnie na dystans, nie chciał żebym się z nimi zaprzyjaźniła. Według niego to by było nieodpowiednie, ponieważ i nie powinno mieszać się spraw zawodowych z życiem prywatnym. Pewnie ma rację.

Zanim wzejdzie słońce/ W TRAKCIE POPRAWEKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz