26

26 4 0
                                    

Dziewczyna zastanawiała się, dlaczego jej ojciec i policjant wyszli do innego pomieszczenia. Zauważyła, że nikt jej nie obserwuje więc wyciągnęła swój telefon i napisała sms-a do Jake'a. "Mamy problem... policja przeszukuje moje rzeczy. Znaleźli narkotyki"wysłała wiadomość. Jake odpisał od razu "Nie znamy się i nie mam z tym nic wspólnego jeśli mnie wsypiesz to pożałujesz". Lucy nie spodziewała się takiej odpowiedzi chłopaka. Liczyła na jakiekolwiek wsparcie. Szybko usunęła obydwa sms-y. Nie chciała, żeby ktokolwiek je zobaczył, w ten sposób cała sprawa mogłaby wyjść na jaw.

Simon i policjant wyszli z pomieszczenia po 10 minutach. Policjant był dziwnie radosny i uśmiechnięty. Podszedł do Lucy i poinformował, że ma ona stawić się na komisariacie Policji razem z ojcem.

Kamień spadł jej z serca kiedy dowiedziała się, że nie musi jednak jechać radiowozem. Policjanci zaczęli wychodzić z budynku. Został już tylko ten jeden. Lucy razem ze swoim ojcem i tym właśnie policjantem pojechała na komisariat policji.
Tam zabrano ją do osobnego pomieszczenia, siedziała przy stole, naprzeciwko niej siedziało dwóch policjantów, którzy zadawali mnóstwo rozmaitych pytań na temat tego, co znaleźli w jej rzeczach. Lucy Oczywiście wypierała się cały czas mówiąc, że znalezione narkotyki nie należały do niej i że nie ma z całą sprawą nic wspólnego. Dziewczyna widziała jednak, że policjanci nie są co do tego przekonani. Cały czas zadawali te same pytania. W końcu dziewczyna nie wytrzymała.

- Ktoś musiał mi to podrzucić- powiedziała zdenerwowana.- Dlaczego mi nie możecie uwierzyć? - Te słowa Lucy, wywołały kolejną lawine pytań.

-Kto to mógł być ? kto podrzucił ci ten towar?- zapytał jeden z nich.

- Skąd mam wiedzieć...- Lucy wiedziała, że popełniła błąd zaczynając ten temat.

- Masz jakihś wrogów w pracy ...w życiu... jakieś porachunki... ktoś mógłby chcieć ci zaszkodzić?- Pytali. Lucy wiedziała, że nie dadzą jej spokoju dopóki im czegoś nie powie. Chciała inteligentnie rozegrać tą akcję.

- To ona zadzwoniła prawda?- zadała pytanie. Policjanci spojrzeli najpierw na siebie później w papiery.

- Nasza sekretarka, Sofia... to ona wezwała policję do biura?- pytała dalej Lucy. Żaden z policjantów jej nie odpowiedział. Jeden z nich zaczął grzebać w papierach. Lucy uznała, że nie chcą wydać sekretarki. Uznała, że milczeniem przyznają jej rację. Zresztą sama była pewna, że policyjny nalot to sprawka Sofii.

- Od początku mnie nienawidzi- Zaczęła mówić. - Od początku robi mi na złość chociaż jest tylko sekretarką. Nie wiem z jakiego powodu mnie tak nie lubi. Nie wiem co ona chcę udowodnić i komu, ale jestem pewna, że byłaby zdolna do wszystkiego, żeby tylko mnie zniszczyć- powiedziała Lucy. Policjanci spojrzeli na dziewczynę.

-Zdarzały się już jakieś spięcia między wami?

- Kłócimy się codziennie od kiedy zaczęła pracować w firmie. Robi problem ze wszystkiego. Kiedyś zgubiła połowę ważnego kontraktu, który pisałam przez pół nocy. Mówiłam jej jakie to ważne. Kazałam jej go tylko skserować, a efekt był taki, że musiałam go pisać od nowa. Nie przekazywała mi korespondencji, nie mówiła mi o ważnych telefonach ani o ludziach którzy próbowali się ze mną skontaktować. To byłam w stanie wytrzymać, ale to co teraz zrobiła to już przesada !

- Jesteś pewna, że to ona podrzuciła ci te narkotyki?

- A kto inny mógł to zrobić? W biurze była tylko ona, Valeria Wilson i mój ojciec, ale on nawet nie wiem skąd się tu nagle wziął... Na pewno nie grzebał w moich rzeczach, poza tym ojciec nie podrzuciłby mi narkotyków ! Za to Sofia grzebałą w moich rzeczach regularnie, od dłuższego czasu. Nawet w tych prywatnych. Jestem pewna, że to wszystko jej sprawka. To ona powinna tu teraz siedzieć. Nie ja. JA JESTEM NIEWINNA.

Zanim wzejdzie słońce/ W TRAKCIE POPRAWEKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz