60

20 1 0
                                    

Następnego dnia w szpitalu pojawił się ojciec Lucy. Niestety Jamesa jeszcze nie było. Simon wygonił z slai Sue i Mike'a i sam wszedł do córki. Lucy odwróciła wzrok. Nie miała ochoty z nim rozmawiać. Bała się jego i tego, co może się wydarzyć. Miała nadzieję, że Sue zadzwoni po Jamesa, albo w razie czego wezwie ochronę.

- brawo. - powiedział tylko Simon stojąc przy łóżku i patrząc na córkę. Mężczyzna nie miał w sobie ani krzty współczucia. Lucy nadal nie odpowiadała. W głosie ojca nie było słychać ani odrobiny uczuć. Tak jakby w ogóle nie martwił się o zdrowie córki. - pięknie się urządziłaś. - dodał po chwili Simon. - ale dam ci jeszcze jedną szansę. Wrócisz do domu, będziesz posłuszna i zapomnimy o całej sprawie, a jak dojdziesz do siebie pojedziesz do Włoch.

- Nie wyjdę za tego człowieka.

- Liama masz już z głowy, nie masz nic, więc chyba nie masz wyjścia.

- nie wrócę do domu...nigdy.

- wrócisz.

- Nie !- krzyknęła z całych sił mimo, że nie miałą och zbyt wiele. Do sali wszedł lekarz, który zajmował się Lucy.

- Co się tutaj dzieję ?! Nie wolno denerwować pacjentki.

- Przepraszam, już wychodzę.- powiedział Simon. Lekarz odeszedł na bok i zaczął przeglądać coś w papierach.

- Robisz wokół siebie szum jakbyś była nie wiadomo kim, a jesteś zwykłą ćpunką, tak samo jak twoja matka i skończysz jak ona.

- co ?- Lucy nie mogła uwierzyć w to co słyszy.

- Co taka zdziwiona ? Myślałaś, że twoja matka była superbohaterką ?

- co ty mówisz?- Lucy niedowierzała w to co słyszy.

- brała tak jak ty, coraz więcej i więcej, aż w końcu zaćpała się i nie dało się jej uratować i ty skończysz tak samo.- Simon powiedział to, a potem odsunął się, spojrzał jeszcze raz na córkę i wyszedł z sali. Na korytarzu spotkał Jamesa.

-co ty tutaj...- James spojrzał na ojca

-ona wraca ze mną do domu.- powiedział Simon.

- nie, już nigdy nie skrzywdzisz ani jej ani Emmy.

- spójrz na nią, to narkomanka, nie jest nic warta, albo wyjdzie za mąż za Darrena, a jak do tego nie będzie się nadawać to znajdzie się dla niej miejsce w burdelu, tam najlepiej się odnajdzie.

- wynoś się stąd raz na zawsze, albo wzywam policję ! - krzyknął James. Simon jednak wcale się nie przejął tylko spojrzał na Jamesa i wyszedł z uśmiechem na ustach.

James poszedł do Lucy, zobaczył, że jego siostra płacze.

- Lucy, co się dzieję ?

-wiedziałeś o mamie ?

- co ?

- on powiedział...że mama zmarła przez narkotyki

- nie miałem pojęcia...nie płacz

- ja...

- wiem wiem, ale spokojnie- James usiadł i przytulił siostrę. Dla nich obojga ta informacja była wielkim szokiem. James postanowił ją jeszcze sprawdzić.

Następnego dnia Lucy została wypisana ze szpitala. Lekarze kazali jej dużo odpoczywać, ale przede wszystkim jej lekarz prowadzący poradził jej stawić czoła problemowi i zerwać z narkotykami. Dostała wizytówkę terapeuty, do którego obiecała się udać.

- dziękuję panie doktorze - powiedziała.

- nie ma za co. Pamiętaj, że trzymam za ciebie kciuki i nie chcę cię już tu widzieć- uśmiechnął się.

- dobrze, będę pamiętać. - powiedziała. Lekarz wyszedł z sali, a Lucy kontynuowała pakowanie się. Pakowała do torby ostatnie rzeczy, kiedy do sali weszło dwóch wysokich mężczyzn ubranych na czarno. Lucy spojrzała na nich.

- pójdziesz z nami- odezwał się jeden. Dziewczyna przestraszyła się. Nie zdążyła zareagować kiedy złąpali ją i zaczęli ciągnąć w kierunku wyjścia. Szarpała się, ale nie miała dość sił by im się wyrwać. Doprowadzili ją, aż na parking, mimo tego że kilka pielęgniarek i ochrona próbowali ich powstrzymać. Dwaj mężczyźni próbowali wepchnąć dziewczynę do auta, kiedy zostali zaatakowani. Lucy zobaczyła, że to James i Mike zaatakowali porywaczy. Byli wprawdzie niżsi i nie tak silni, ale walczyli dzielnie. Po chwili na miejscu pojawiła się policja. James i Mike zareagowali szybko i pomogli Lucy uciec, wsiedli do samochodu Mike'a i z piskiem opon odjechali spod szpitala. Lucy była roztrzęsiona i nie odzywała się. Wiedziała, że to jej ojciec stał za tą próba porwania.

- pojedziemy do Mike'a- zaczął James- odbierzemy Finna. Potem pojedziemy po twoje rzeczy do hotelu i zabieram cię do siebie.- powiedział James.

- ja...

- nawet nie protestuj. Zajmę sie tobą siostra, pomogę ci i wszystko będzie dobrze.

- dobrze...dziękuję. - powiedziała tylko Lucy.

Zanim wzejdzie słońce/ W TRAKCIE POPRAWEKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz