Rozdział 70

21 2 0
                                    

Kilka dni póżniej Lucy poleciała do wielkiej Brytani na pogrzeb ojca Liama. Na lotnisku sptkała się z Sue i Harrym. Na miejsce mieli pojechać wszyscy razem. Co prawda dawno się nie widzieli, ale to nie był ani czas ani miejsce, by się z tego cieszyć. Pojechali prosto do kościoła. Harry i Sue poszli do Liama. Lucy jakoś nie wiedziała jak się zachować więc trzymała się z tyłu, na uboczu. Po mszy wszyscy pojechali na cmentarz. I tam Lucy trzymała się z tyłu. Na pogrzeb przybyło dośc sporo ludzi, dlatego nie było trudno się ukryć. Kiedy cała uroczystośc się skończyła ludzie zaczęli się rozchodzić. Lucy widziała, że został tylko Liam, jego mama i siostry. Chciała podejść, ale jednak się rozmyśliła. Usiadła w oddali na ławce. Po godzinie przy grobie ojca został tylko Liam. Zaczął padać deszcz. Lucy w końcu odważyła się podejść. Położyła dłoń na ramieniu chłopaka. On się obrócił.

- Lucy...

- ciii...nic nie mów- powiedziała i przytuliła go. Widziała, że chłopak jest załamany. Położył głowę na ramieniu dziewczyny i płakał. Stali tak na deszczu pewien czas. W końcu Lucy namówiła Liama, aby już poszli. Przed cmentarzem stał jego samochód.

- daj mi kluczyki- powiedziała.

-ale...

- nie jesteś w stanie prowadzić, odwiozę cię- powiedziała.
Liam podał dziewczynie kluczyki. Wsiedli do samochodu. Lucy odwiozła Liama do domu.

- wejdź- powiedział, kiedy zaparkowała na podjździe. Lucy wiedziała, że musi być mu bardzo ciężko. Widziała w jak kiepskiej formie jest chłopak i nie chciała go zostawiać samego. Oboje wysiedli z samochodu i weszli do domu Liama. Byli przemoczeni od deszczu. Przebrali się w suche ubrania. Lucy znalazła coś swojego w szafie Liama, jeszcze z "dawnych czasów". Liam leżał na łóżku i nie odzywał się.

- zrobić ci coś do jedzenia ?- zapytała Lucy.

- nie ?

- to może pójdę zrobić herbaty...

- Lucy...

- tak ?

- możesz tu ze mną posiedzieć ? - zapytał cicho. Lucy zamiast mu odpowiadać od razu usiadła na łóżku. Liam położył swoją głowę na jej udach. Dziewczyna głaskała go po głowie.

- pojechał tam walczyć... mówiliśmy żeby tego nie robił...trzy tygodnie i ... - zaczął opowiadać. Lucy nie wypytywała o nic, nie chciała się narzucać. - dostaliśmy telefon...to był nalot nikt, kto był w bunkrze nie przeżył . - chłopak znowu się popłakał.

- bardzo mi przykro- powiedziała Lucy. Chciała mu pomóc, ale czuła się bezsilna. Mogła po prostu przy nim być i postanowiła, że będzie.

Zanim wzejdzie słońce/ W TRAKCIE POPRAWEKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz