28.

161 12 0
                                    

-Yuki-chaaan... tylko jedna rundka, proszę. -szczenięce oczka patrzyły na dziewczynę niemal błagalnie. 

Zdążyli zakończyć swoją przejażdżkę na karuzeli, którą zdecydowali się jeszcze powtórzyć. Odebrali także swoje zdjęcie, chwilę wykłócając się, kto ma je zatrzymać. Ostatecznie trafiło ono do chłopaka. Chodzili przez kilka minut po całym parku szukając kolejnych atrakcji. W końcu Hazuki zauważył kolejkę górską. Była całkiem sporych rozmiarów, a on strasznie chciał się nią przejechać, oczywiście razem z Yukiko. Popatrzyła na konstrukcję, po czym poczuła dziwne uczucie wewnątrz. 

-Masz lęk wysokości? 

-Nawet nie o to chodzi. Jest szybka... -patrzyła niepewnie, próbując dostrzec miny obecnych pasażerów. 

-Będzie fajnie Yuki-chan. A jeśli trzymałbym Cię za rękę? -uśmiechnął się, a Otonashi lekko się zarumieniła. Faktycznie po otrzymaniu takiej propozycji chciała się zgodzić.

-Ale jeśli umrę ze strachu to będzie Twoja wina. -odparła stanowczo. 

Brunetka w głowie stwierdziła, że to było najgorsze a zarazem najlepsze 5 minut w jej życiu. Starała się ograniczać swoje krzyki, jednak nie było do wcale łatwe. Tak, jak Nagisa obiecał, jeszcze przed startem dyskretnie złapał za jej rękę, przyprawiając o przyjemny dreszcz. Jego dłoń była przyjemnie ciepła, dziewczyna stwierdziła, że faktycznie ten moment zbliżenia pomógł jej się oswoić z szybkością. Każdy zakręt był coraz bardziej ostry, a wiatr bawił się jej rozpuszczonymi włosami, rozwiewając je na wszystkie strony. Po wszystkim czuła, jak lekko kręci jej się w głowie, ale nie było jej niedobrze. Jednak stwierdziła, że było warto. Widok też był niczego sobie. Po wszystkim usiedli na ławce, aby dojść do siebie. Kolejka wywarła na chłopaku jeszcze większe wrażenie, niż się tego spodziewał. 

-To było genialne! -ostatnie słowo niemal wykrzyczał. 

-Ja myślałam, że nie przeżyję, jak byliśmy na górze. -spojrzała nieco pretensjonalnie. -Zabiję Cię kiedyś chyba. 

-Nie wydaje mi się. Nie masz tyle siły. -zaśmiał się. 

-Jeśli zaraz tego nie odwołasz, mogę Ci pokazać ile mam na prawdę siły. 

-Nie bij pingwina. - uniósł ręce w geście kapitulacji. -Jestem głodnyyy...Co powiesz na obiad? Jako rekompensata za twój strach na kolejce. Niedaleko chyba dają naleśniki. 

-O tak. Idziemy. Chyba są za free. Ścigamy się. -zaczęła bardzo pospiesznie ruszać w stronę stoiska z jedzeniem, chwilę później nadając swoim nogom tępo biegu. Nagisa patrzył przez chwilę, jaką radością kipi cała dziewczyna. Chyba cieszyła się z czasu spędzonego z nim i to w tym miejscu. Nie zorientował się jednak, że chyba patrzy trochę za długo. -Nagisa! 

-A, j-już idę. -ruszył za nią i za swoim głodem jednocześnie. 

Porcja dwóch zwiniętych naleśników z truskawkami i bitą śmietaną na głowę, była wystarczająca. Siedzieli w dość ustronnym miejscu, pałaszując swój 'obiad'. Śmiali się, kiedy któreś z nich ubrudziło się śmietaną. Jednak położenie, które wybrali, okazało się nie być tak odosobnione, jak myśleli. Nie zauważyli, kiedy Hiroko do nich podeszła z typowym, kpiącym wzorkiem.  

-No proszę, nasza Otonashi się opycha. Może ci to pójdzie wreszcie tam, gdzie powinno. -ponownie wytknęła jej płaskie kształty. Ona nawet na nią nie spojrzała, a swój wzrok zatraciła w podłożu, przestając jeść. Zachciało jej się płakać, jednak Nagisa nie chciał na to pozwolić. 

-Ej laska, nie masz co robić? Znikaj mi stąd. -odgryzł się ze złością w oczach. 

-Nie wiem co ty w niej widzisz, więc musisz być równie głupi. Albo ślepy. 

-Spieprzaj. -brunetka warknęła, nie podnosząc na nią spojrzenia. Częściowo nie wierzyła w to, co powiedziała. 

-Oho, nie przeklinaj, bo jeszcze ci tak zostanie. -Hamada nie dawała na wygraną. 

-Nie masz tak prawa mówić do nikogo. Możesz mieć do mnie jakiś problem, ale nie obrażaj Nagisy. -blondyn był bardzo zaskoczony jej reakcją. Dziewczyna, która była dla niego tak ważna... broniła go. Zastanowił się przez chwilę, dlaczego nie jest na odwrót. 

-Nie warto tracić czasu na takich knypków, jak wy. -po tych słowach odeszła, wściekle machając jasnymi włosami. Yukiko była sobą zawiedziona. Dlaczego los zesłał na nią kogoś takiego. Czym zawiniła? 

-Yuki-chan? -popatrzył chwilę na zasmuconą przyjaciółkę, która dopiero teraz odważyła się podnieść wzrok. Miała lekko czerwoną i opuchniętą twarzyczkę.

-Czy ja właśnie przeklęłam? -odważyła się zapytać. Czuła, jak jej oczy stają się wilgotne, a po policzku spływa jedna, samotna łezka. Tak bardzo nie chciała płakać, jednak słowa jej wroga zbyt mocno nie niej dotarły. 

-Hej, już dobrze. -starł opuszkiem kciuka niewielki słony potok z jej twarzy. Jemu także było wstyd. Za to, że uroniła ten nie wielki potok. W jedyny najważniejszy dzień w roku. Pociągnęła lekko nosem. Odłożyła papierową tackę z naleśnikiem obok siebie, chwilę później sięgając do plecaka. Wyjęła z niego wygraną przez chłopaka maskotkę pingwina. Przytuliła ją do siebie najmocniej, jak tylko mogła. Potrzebowała czyjejś bliskości. Hazuki powtórzył czynność z naleśnikiem i wyciągnął ręce, przyciągając brunetkę do siebie i przytulając czule. Chwilę później zaczął spokojnie i powoli kołysać. -Lepiej? 

-Chyba tak, dziękuję. -odparła spokojnym tonem. 

-Po to tu jestem. Może skończymy jeść i pójdziemy gdzieś dalej? -Yukiko spokojnie pokiwała głową, odkładając maskotkę na bok. Dokańczali swój posiłek, zapominając o nieprzyjemnym incydencie. 

Chodzili, obserwując kolejne atrakcje. Mijali także ludzi z uśmiechami na twarzach. Dzieci biegające radośnie po całym parku, a także rodziców, goniących swoje pociechy. 

-Może rzutki? -spytała dziewczyna, widząc z odległości kilka tarcz, a także masę maskotek, będących nagrodami. Skoro ma urodziny to jej towarzysz zgodzi się na jeszcze jedną... 

-Idziemy po kolejne pluszaki! -krzyknął radośnie i pociągnął ją za sobą. Po otrzymaniu rzutek zaczęli małą rywalizację. Trafiali w kolejne pola, zdobywając punkty. Ostatecznie to blondyn odniósł zwycięstwo. Mimo wszystko, kolejny pluszak trafił w ręce nastolatki, która cieszyła się, jakby ktoś dał jej wszystko, czego potrzebuje. Cieszył się jej szczęściem, które brało się od najmniejszych rzeczy. Odeszli, dziękując sprzedawcy. 

Uznali, że dzisiejsza dawka cukru to i tak za mało, dlatego udali się po kolejną, wielką, różową watę. Rwali ją, razem się śmiejąc. Było już późniejsze popołudnie, a tłum ludzi nie był tak niewyobrażalnie duży. Hazuki chwilowo wpatrywał  się dość intensywnie w wielkie, obracające się koło z wagonikami. 

-Yuki-chan, chciałabyś iść na diabelski młyn?  

Naleśniki na FREE, taka gra słów xpp

Chyba nie myśleliście, że Hamada umarła >:) Jeszcze jej troszku będzie (...) 

Jeny, jak ja by się chciała na diabelskim młynie przejechać... <3 

They call me Cry Baby | Nagisa Hazuki x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz