Eternal Child: 27.

54 4 1
                                    

Kilka dni później Yukiko wybrała się ze swoją mamą na zakupy. W końcu mogła z nią spędzić więcej czasu i to na typowych, "babskich" sprawach, w które brunetka aż tak się nie zagłębiała, bo nie miała ku temu jakiegoś szczególnego powodu. Rodzicielka również wiedziała, że urodziny chłopaka zbliżają się dużymi krokami i ogranicza je czas. Wiedziała, że dzień ten dla Yukiko jest bardzo ważny i chciałaby ona chłopaka jak najbardziej uszczęśliwić. Dziewczyna wiedziała dokładnie, gdzie mają udać się po prezent, mając nadzieję, że zaplanowane przez nią buty nie zostały jeszcze wyprzedane. Tego dnia miała szczęście. 

-To na pewno dobry rozmiar? -spytała mama Otonashi, kiedy obie stały przy kasie. Kobiecie bardzo podobał się pomysł tego prezentu. 

-Jestem pewna. -uśmiechnęła się pocieszająco. -Będzie szczęśliwy. 

-Mając taką dziewczynę, na pewno. -stwierdziła, głaszcząc córkę po głowie, mierzwiąc ciemne włosy. -Mogliśmy wziąć dwie pary. 

-Po co dwie? -spytała zaciekawiona, unosząc brwi. 

-Druga dla Ciebie. Wtedy jeszcze bardziej byście do siebie pasowali. -zaśmiała się lekko. Dziewczyna przewróciła oczami. Widać było, że jej mama interesowała się ich związkiem, a także trzymała za nich kciuki. Yukiko była jej za wszystko bardzo wdzięczna i nie miała ku temu żadnych pretensji. 

-Mamo, możemy jeszcze pójść kupić ramkę? -spytała, biorąc w rękę siatkę z różowym pudełkiem w środku. 

-Planujesz coś jeszcze? -spojrzała na nią znacząco. Ramka mogła być potrzebna tylko w jednym celu. 

-Powiedzmy. -uśmiechnęła się, spuszczając wzrok. Prawdą było to, że w głowie już od jakiegoś czasu miała pewien pomysł na rysunek. Miał on odzwierciedlać to, co bardzo kocha, ale jednocześnie ciszyć oko jubilata tego dnia. Może nie będzie najpiękniejszy, ale będzie ważny. 

-Dobrze, chodźmy. -po tych słowach obie zaczęły kierować się do sklepu z artykułami domowymi, gdzie Yukiko znalazła piękną, sporą, różową ramkę. Wizualizowała sobie, jak zaplanowany przez nią rysunek może w niej wyglądać. 

...

Następnego już dnia zadzwonił do niej Makoto. Dziewczyna była nieco zaskoczona telefonem, ale w późniejszej rozmowie chłopak wszystko jej wyjaśnił. Drużynie również bardzo zależało na tym dniu i na szczęściu blondyna. Chcieli zorganizować dla niego urodziny, jakie zapamięta na długo, a wiedzieli, że Hazuki bierze takie rzeczy bardzo do siebie. 

Uzgodnili, że zostaną one zainicjowane w kubie pływackim. Pani Amakata nawet wyraziła swoją zgodę, ostrzegając jednak, że jeśli coś zostanie zniszczone, pływacy sami za to odpowiadają. Tachibana jednak zapewnił, że wszystko przebiegnie pomyślnie i właśnie on o to zadba. 

Po za kwestiami bezpieczeństwa, oczywistym faktem było zrobienie zakupów. Mieli na to praktycznie tylko jeden dzień, ze względu na nieobecność Nagisy, a potrzebnych rzeczy było całkiem sporo. Jedynym wyjściem było umówienie się na wspólne wyjście do centrum handlowego całej drużny, oprócz Hazukiego. 

Niektórzy bardziej, a niektórzy mniej angażowali się w to wyjście. Nanase praktycznie tylko chodził i jakby udawał, że czegoś szuka. Rei zdecydowanie bardziej przejmował się tym wszystkim. 

-Nadal jestem zdania, że powinniśmy wziąć więcej dekoracji z motylami. -poprawił okulary, przeszukując kolejne półki. 

-Rei, pójdziemy na kompromis. Wszystkiego po trochu. -Yukiko próbowała nieco uspokoić okularnika. Nie chciała po raz kolejny musieć z całą drużyną go powstrzymywać od wkładania do koszyka wszystkiego, co miało na sobie motyle. 

-Motyle są piękne... -odparł, krzyżując ramiona. 

-W takim razie może damy jednego motyla z lukru na torcie. -powiedział Makoto. -A właśnie Gou, zamówiłaś już tort? 

-Spokojnie, ogarnęłam to już wczoraj. Macie odpowiedzialną menadżer. -odpowiedziała poważnie, ale i z dumą. 

-Czy ten tort będzie miał w sobie ananasa i damy na niego delfina z lukru? -spytał Haru, po raz pierwszy tak bardzo zainteresowany tematem. Wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwieniem. 

-Chyba będzie trzeba przeredagować całe zamówienie... -mruknęła bordowłosa, drapiąc się po policzku. Nie myślała, że dojdzie do podobnej sytuacji. -Ale na razie chodźmy szukać balonów i konfetti. -rozkazała, idąc przed siebie, przemierzając wzrokiem kolejne półki. 

-Potem jeszcze sztuczne ognie, formy do babeczek i wielkie zakupy w cukierni... -Ryugazaki spojrzał na dalszą część listy, która nieco go przerażała. -Dobra, później przeliczę ile przytyjemy.  I ile czasu zajmie spalanie tego. -mruknął, podążając za dziewczyną. Otonashi ukradkiem spojrzała na Makoto. 

-Wszystkim bardzo zależy na tej imprezie. -powiedziała z uśmiechem. 

-Nagisa to nasz przyjaciel. A dla ciebie bardzo ważna osoba. -mrugnął do niej. -Zależy nam, aby go uszczęśliwić. 

-Mnie tak samo. Ale kiedy on się cieszy, to ja też. To będzie fajny dzień. -odpowiedziała z pewnością w głosie. Chłopak odwzajemnił uśmiech. 

-Makoto-senpai! Mamy poważny dylemat! -krzyknął Rei, stojący kilka metrów dalej. Starszy wraz z Yukiko podeszli bliżej. 

-O co chodzi? 

-Nie mamy pojęcia, ile tub z konfetti powinniśmy wziąć. -odpowiedział, trzymając już w rękach kilka opakowań. Tachibana podrapał się po głowie. 

-Tyle ile masz, powinno wystarczyć. -odpowiedział. Okularnik pokiwał głową, po czym włożył tuby do koszyka. -Chyba musimy się sprężać, jeszcze sporo rzeczy do kupienia, a czasu nie za wiele. 

Po powrocie udali się do domu Haruki, gdzie postanowili przechować wszystkie rzeczy, aż do dnia urodzin. Byli padnięci po całym dniu chodzenia po mieście, ale wiedzieli, że jest warto. Udało im się załatwić wszystko, czego potrzebowali. Zaplanowali, że osobą odpowiedzialną za przyjście Nagisy do klubu o odpowiedniej porze będzie Yukiko. Dziewczyna od razu się zgodziła, wiedząc jak ważne jest jej zadanie.

... 

Otonashi w końcu postanowiła się zabrać za rysowanie swojego prezentu. Szkic zajął jej więcej, niż mogłaby się tego spodziewać, ale starała się być jak najdokładniejsza. Była bardzo przejęta tworzeniem go. Z słuchawkami na uszach, praca pochłonęła ją totalnie. Do tego stopnia, że w pierwszej chwili nie usłyszała, jak ktoś puka do drzwi. Dopiero, kiedy blondyn wszedł do pokoju, Otonashi odwróciła się i zorientowała w sytuacji. 

-Ohayo, Yuki-chan... 

-Nagisa, nie patrz! Odwróć się! -krzyknęła, odwracając odruchowo rysunek na drugą stronę. Całkiem zapomniała, że dziś jest kolejny drużynowy trening, a Nagisa miał po nią przyjść. Całe szczęście, że schowałam drugi prezent... 

-W porządku... -odparł chłopak, odwracając się na chwilę. Dziewczyna schowała rysunek do teczki, tą z kolei włożyła do szuflady. 

-Dobra, już. -powiedziała a blondyn do niej podszedł z ciekawskim uśmiechem. 

-Co ty kombinujesz Yukiś...? 

-No chyba zwariowałeś, jeśli myślisz, ze Ci powiem. -pacnęła go lekko w nosek, na co go zmarszczył. -Niespodzianka nie jest niespodzianką, jeśli otrzymujący o niej wie. -uśmiechnęła się uroczo do chłopaka. 

-To pierwsze zdanie jakbym już gdzieś słyszał... 

-To Twoje słowa. Powiedziałeś je, kiedy byliśmy pod namiotami. -przypomniała. Doskonale zapamiętała to zdanie oraz sytuację, w której się wtedy znaleźli. Po chwili wróciła myślami do rzeczywistości. -Ale teraz czeka Cię trening, także chodźmy. -uśmiechnęła się, ujmując jego rękę w swoją własną, chcąc wyjść z pokoju, aby Nagisa na pewno nie próbował szukać i podglądać prezentu. 

Kogo też choróbsko rozkłada? .-. 

They call me Cry Baby | Nagisa Hazuki x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz