5.Hayley Ruston

165 29 3
                                    

    – Hayley! – Amber podniosła się z ławki przed szkołą, gdy ta zakomunikowała jej o nowej członkini gazetki szkolnej. – Powinnaś była mi o tym powiedzieć, zanim się zgodzisz. Dobrze wiesz, że to ja powinnam pierwsza zdecydować. A przynajmniej mieć w tym jakiś udział.

    Amber nie była zła, może zawiedziona. W dodatku Hayley bez konkretnej przyczyny zwlekała, żeby jej o tym powiedzieć. Faktycznie powinna była jej to oznajmić już w poniedziałek przez Messengera, albo nawet wczoraj rano. A nie dzisiaj, kilka godzin przed spotkaniem.

– Wiem, przepraszam. Nie potrafiłam jej odmówić. Czekała w bibliotece do w pół do piątej w nadziei, że nas spotka. Powiedziałabym nawet, że to dosyć desperackie z jej strony, ale polubisz ją. Jest sympatyczną osobą.

– Wiesz dobrze, że nie chodzi o to, jaka jest – skarciła ją wzrokiem – ale co potrafi.

Hayley nie straciła motywacji, by dalej upewniać Amber, że podjęła dobrą decyzję. Wiedziała, że wzmianka o profilu jezykowym się jej spodoba.

– Lillianne uczęszcza na językowy. Przyda nam się do nowej rubryki, o której myślałyśmy.

Widziała, jak Amber tłumi uśmiech.

– Okey, ale jeśli uznam, że się nie nadaje, to ty jej o tym powiesz. Poza tym, zaskoczyłaś mnie poztywnie. Pierwszy raz widzę, że traktujesz obcą osobę z takim zaufaniem. Ty naprawdę potrafisz być miła – roześmiała się, szturchając Hayley w ramię.

– Też jestem zdziwiona – przewróciła oczami.

Amber doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jaka naprawdę jest Hayley. Czasami żartowała sobie z jej wyalienowania, ale dogadywały się. A jej szczerość tylko pomagała. Dodawała jej odwagi. Nawet jeśli ona sama nie miała wielkiego wpływu na życie czarnowłosej.

•••

– Naprawdę cię cieszę, że tutaj jestem. Dziękuję, dziewczyny – oznajmiła Lillianne, gdy we trzy weszły do redakcji.

– Mówisz to już setny raz w ciągu ostatnich pięciu minut. – Amber roześmiała się, przewracając oczami, ale tak naprawdę była pod wrażeniem serdeczności dziewczyny, która właśnie z podziwem rozglądała się po małym pomieszczeniu, wypełnionym po brzegi archiwalnymi numerami.

– Klimatyczne miejsce – oznajmiła, kładąc torbę na krześle i podchodząc do okna. – I ten zapach starych książek.

Amber rzuciła konspiracyjne spojrzenie w kierunku Hayley. Obie były tak samo rozbawione.

– Cieszę si...

– Stop! – Przerwały jej jednogłośnie, po czym wszystkie wybuchnęły śmiechem.

– Już to wiemy – dodała Amber, podsuwając jej krzesło.  – A teraz bierzemy się za robotę. Na początku sprawdzimy cię w naszej nowej rubryce. Wiemy, że jesteś dobra z hiszpańskiego. Ale poza tym, jeżeli ktoś ma jakiś pomysł na ciekawy artykuł na czasie, to zgłasza pomysł do mnie.

– Jasne, szefowo.

– Przemilczę to, Lillianne. Nikt się tak do mnie nie zwraca. Każda grupa potrzebuje lidera. Są także stałe rubryki, jak ogłoszenia szkolne, ale o tym chyba wiesz. Poza tym, miałyśmy pomysł na wywiady z różnymi osobami ze szkoły, ale żadna z nas nie ma odwagi porozmawiać z takimi osobami jak na przykład Kieron Lahey, albo Margaret Downton. Bo jeśli chodzi o nauczycieli, to pikuś. Belfrzy są nawet zbyt nudni. Niby o co miałybyśmy ich pytać – wzruszyła ramionami.

Hayley zagryzła wewnątrzną stronę policzka. Wcale nie uważała tego pomysłu za dobry. Wymyśliła to jedna z dziewczyn z ostatniego roku, która kochała się w połowie chłopaków z profilu sportowego. A Amber uwielbiała plotki, więc uwielbiałaby też wymyślać pytania do tych rozmów. Hayley nie wyobrażała sobie, że miałaby zorganizować spotkanie z kimkolwiek ze szkoły. A już co gorsza siedzieć z nim w redakcji i rozmawiać. Oczywiście mając w głowie te przerażające sceny, zawsze widziała Kierona siedzącego naprzeciwko niej, który odpowiada zdawkowo, traktuje ją jak powietrze, albo znacznie gorzej, jak dziewczynę z marginesu szkolnego, która chce wyciągnąć od niego informacje z życia prywatnego, a on wygląda jakby nie mógł się doczekać aż opuści pomieszczenie.

Nie ma planety BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz