40. Hayley Ruston

119 29 17
                                    

    Hayley odczytała smsa od Lillianne i od razu podążyła w kierunku tarasu. Zatrzymała się gwałtownie, gdy spostrzegła ją razem z Rossem. Nie wyglądała, jakby potrzebowała pomocy. Uznała, że zostawi ich samych, na pewno musieli sobie wyjaśnić ostatnie zajście. Przymknęła drzwi, mając nadzieję, że nikt inny nie przeszkodzi im w rozmowie.

    Gdy znalazła się z powrotem w salonie, spostrzegła go od razu. Kieron stał z Jamesem i kilkoma chłopakami, których imion i nazwisk nie pamiętała, jeśli nie widniały na ich klubowych koszulkach. Otworzyła kolejną puszkę z piwem, ale przez kolejne kilka minut stała, nie napiwszy się nawet odrobiny. Czuła się niezręcznie, ale obserwowanie tych wszystkich ludzi było o wiele przyjemniejsze niż błądzenie wokół i szukanie towarzystwa.

    – Gdzie Lillianne?

    Amber pojawiła się nagle obok, wyrywając Hayley z zamyślenia.

    – Chyba w łazience – skłamała.

    – Znalazłam dla niej nową kandydatkę na rozmowę. Nasze wywiady-nie-na-serio nie odejdą w zapomnienie.

    – Kogo takiego? – Spytała w wyraźną ulgą, że Amber nie rozstrząsała nieobecności Lillianne.

    – Jess! Już idzie, to Jess. Z drużyny cheerlederek.

    Hayley poczuła zdenerowanie. To zdecydowanie była ostatnia osoba, którą chciałaby poznać dzisiejszej nocy. W ogóle nie chciała jej poznawać. Jess była dla niej zagadką. Powodem, dla którego nie chciała zbytnio angażować się w znajomość z Kieronem. Nie chciała kiedyś usłyszeć czegoś w stylu: przepraszam, Hayley, ale na bal wybieram się jednak z Jess. Powinna w ogóle się na to nie zgodzić. Zanim Jessica dołączyła do nich, rzuciła ukradkowe spojrzenie w kierunku blondyna. Wciąż był w tym samym miejscu, śmiał się z czegoś.

    Jak mogła myśleć, że zasługuje na kogoś takiego jak Kieron Lahey? Był inną planetą. Nie z innej. Do cholery, jak mogła w ogóle myśleć, że wszyscy są tacy sami.

    – Jess, poznaj moją prawą rękę z EchoSchool.

    Największe kłamstwo jakie słyszała do tej pory. Amber była wszystkim w tej gazetce i nigdy nie starała się pokazać, że nie poradziłaby sobie sama. Jess podbiegła do nich, kołysząc się w rytm piosenki "Promise not fall". Spojrzała na Hayley przyjaźnie, ale nie umknęło jej uwadze, jak mruży oczy. Napewno przypomniała sobie tamto popołudnie, gdy Hayley przechodziła przez ulicę, omal nie wpadając pod samochód. Kieron wtedy zawołał ją po imieniu, choć Hayley wolała myśleć, że się wydawało.

    – Cześć, miło mi. Jestem Jess – podała jej dłoń, oczekując imienia, które przecież znała.

    – Hayley.

    Oczy Jessici rozbłysły niespokojnie. Jej uśmiech nie był już taki szczery.

    – Wreszcie poznałyśmy imię naszej utalentowanej pisarki z EchoSchool.

    – Bez przesady. Nie pokazałam w nich nawet jednej czwartej mojego talentu. – Roześmiała się, choć jej uwaga była wystarczająco sarkastyczna. Sama nie wiedziała skąd ta kąśliwość, albo po prostu chciała sobie pokazać, że jest w czymś lepsza od Jessici. – A jak ci idzie w drużynie? Chyba nie widziałam cię w ostatnim pokazie na meczu charytatywnym?

    Amber uniosła brwi w zdziwieniu, jakby nie dowierzała, że Hayley była na tyle odważna, by sprowkować do powiedzenia Jess na głos prawdy. Nikt nie mówił o tym otwarcie, obawiając się zbyt przesadnej reakcji Jess. Lubiła dramatyzować. Tym razem posłała Hayley tylko wydrowaty uśmiech.

Nie ma planety BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz