32.Kieron Lahey

128 30 21
                                    

    Kieron odpuścił sobie kopanie piłki w ciemności i przykucnął na piasku niedaleko Amber i Jamesa. Hayley nawet na niego nie spojrzała. Począwszy od tego, że nie spojrzała na nikogo z grupy chłopaków. Momentami rzucała tylko zmartwione spojrzenia w kierunki swojej jasnowłosej koleżanki, która nie wyglądała najlepiej. Była czymś wyraźnie zaabsorbowana i Kieron nie zamierzał jej przeszkadzać. Nikt jej nie przeszkadzał. Siedziała na swojej kurtce i choć znajdowała się tuż obok grupy ludzi, wyglądała, jakby była zupełnie sama.

    Kiedy jej przyjaciółka nagle oddaliła się, wymamrotała coś pod nosem i podniosła się, by pobiec za nią. Jednak ktoś ją powstrzymał.

    – Zostań, ja się nią zajmę.

    Przez moment Hayley jakby nie dopuszczała tej myśli, lecz Ross zapewnił ją kolejny raz, całkowicie spokojnym głosem i dziewczyna opadła ponownie na piasek. Przygryzała lekko dolną wargę, a Kieron miał wrażenie, że to były pierwsze słowa Rossa, jakie padły z jego ust po meczu. Był dziś zupełnie nieobecny. Trener wpuścił go na boisko w drugiej połowie, ale Ross nie wykorzystał tej szansy na pokazanie, że na nią zasłużył.

    – Hayley, oszalałaś? Biegnij za nią. Chyba nie zostawisz jej na pastwę losu obcemu dla niej chłopakowi? – Amber spytała rozirytowanym głosem, patrząc z dezaprobatą na Hayley.

    – Przecież zaraz wrócą. Zresztą ostrzegałam ją, że nie będę jej trzymać włosów – uśmiechnęła się lekko zakłopotana, próbując obrócić sytuację w żart.

    – A uważasz, że Ross się do tego nadaje?

    Hayley otworzyła lekko usta, ale nie odpowiedziała nic. Opuściła ramiona ze zrezygnowaniem, szukając odpowiednich słów w głowie. Kieron miał dosyć tej atmosfery. Coś takiego było w Amber, że za każdym razem tłamsiła tę drobną dziewczynę.

    – Daj spokój, Amber. Ross nie jest idiotą – odezwał się spokojnie, uśmiechając się pojednawczo w kierunku Hayley.

    Amber pokręciła głową, wtulajac się ramię Jamesa. Hayley znów wpatrywała się w morze. Kilka osób kopało piłkę, a świat znowu był płytki. Szary, nijaki, pochmurny, gorzki w smaku. Ten wieczór był rozczarowaniem. Kieron nie powinien tutaj był przychodzić, ale wiedział, że Hayley tutaj jest. To było z jego strony naiwne. Powinien szukać innych okazji do spotkania jej, albo najzwyczajniej wziąć sprawy w swoje ręce.

    Tylko, gdy teraz patrzył na Hayley, serce biło mu tak szybko, że zagłuszało racjonalne myślenie. Był najgorszym tchórzem, jakiego znał. Ross nie przejmował się tym, co pomyślą inni, kiedy pobiegł za blondynką. Kieron ważył każdą decyzję, a innym pomagał podejmować ryzykowne decyzje. Wszystkim, tylko nie sobie.

    W głowie miał natarczywe pytania Jessici o bal na koniec szkoły. Musiał na niego iść, bo został wybrany do wygłoszenia przemowy podziękowalnej nauczycielom i rodzicom. Jednak do tej pory nie zastanawiał się z kim mógłby na niego pójść. Dopiero, gdy Jessica zaczęła wiercić mu dziurę w głowie, zrozumiał, że najwyższy czas się nad tym zastanowić. I wybrać. Kilku chłopaków z profilu już zadeklarowało, że idą bez pary, więc decyzja Kierona nie byłaby dziwaczna, ale bał się, że jeśli nie podejmie decyzji teraz, Jess zrobi to za niego. A być może, gdy dowie się, że Kieron ma już partnerkę, zrozumie, że jej starania idą na marne.

    Wziął głęboki oddech i usiadł na piasku obok Hayley. Lekko drgnęła, ale zamiast spojrzeć na Kierona, obróciła się, sprawdzając, czy Ross z Lillianne przypadkiem nie wracają.

    – Jak podobał ci się koncert? – spytał, wpatrujac się w nalepkę na pustej butelce po wodzie.

    – Było cudownie – odparła nieśmiało. – Muzyka była piękna, cel zbiórki też.

Nie ma planety BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz