59. Hayley Ruston

105 25 5
                                    


    Poranek był gorący. Hayley związała swoje krótkie włosy w kitkę i zdjęła cienki, bawełniany sweter w kolorze kawy. Czekała na Amber na dziedzińcu. Od jakiegoś czasu ruszały na zajęcia osobno, ale dzisiaj Hayley postanowiła z nią porozmawiać. Mogła zagłuszyć w sobie powinność powiedzenia jej prawdy, tego co widziała. Mogła udawać, że to się nie wydarzyło, że jej nie dotyczyło, ale chyba nie wybaczyłaby sobie tego do końca życia. Nie miała pojęcia, jak zacząć tę rozmowę, co powiedzieć najpierw, żeby nie walić od razu prosto z mostu, ale nic nie wydawało się jej odpowiednie.

    Do rozpoczęcia zajęć zostało ponad pół godziny. Wiedziała, że Amber pojawi się dziś wcześniej, bo zawsze we wtorki wychodziła razem ze swoją matką. Dzisiaj także nie zrobiła wyjątku. Hayley już z daleka widziała, jak trzaska drzwiami od samochodu i z udawanym luzem kroczy w kierunku szkoły. Na widok koleżanki, uśmiechnęła się słabo i odrzuciła rozpuszczone włosy do tyłu.

    – Cześć. Czekasz na mnie? – spytała, jakby z nadzieją że usłyszy odpowiedź przeczącą, a gdy Hayley przytaknęła i podniosła się z ławki, uśmiech zszedł jej z twarzy i przygryzła wargę. – Och, nie spodziewałam się. Idę do redakcji, muszę zrobić porządki przed wydaniem ostatniego przedwakacyjnego numeru.

    – Mogę ci pomóc – oznajmiła zbyt entuzjastycznie – a poza tym chciałabym porozmawiać.

    – Okey – odparła przeciągle, patrząc podejrzliwie na Hayley. – Wyglądasz na zdenerwowaną. Coś się stało? – spytała jakby od niechcenia.

    – Nie. To znaczy chyba tak. Lepiej żebyśmy porozmawiały na osobności.

    – O matko, Hayley. Przerażasz mnie – roześmiała się, a w jej śmiechu było coś tragicznego.

    I to wcale nie pomogło Hayley. Bicie jej serca zagłuszało wszystko dookoła. Od paru dni czuła się tak całkowicie szczęśliwa, a teraz musiała zburzyć czyjeś szczęście. Co prawda, Amber wyglądała na lekko przybitą, nie miała w sobie żadnej złośliwości i Hayley przez moment pomyślała, że może już o wszystkim wie, ale wolała się upewnić. I wcale nie było tak, że chciała zrobić na złość czarnowłosej, zemścić się i poczuć satysfakcję z jej cierpienia. Czuła, że musi jej pomóc, bo wcale nie zasłużyła na takie traktowanie ze strony Jamesa ani pseudo koleżanki Jess. To było w pewnym sensie smutne, bo Amber była inteligentną osobą, ale także konfliktową i upartą. Nie walczyła o wartościowe relacje w swoim życiu, bo zawsze uważała, że to ją trzeba przeprosić, miała się za lepszą od wszystkich, przez co jej życie wypełniały teraz powierzchowne znajomości i intrygi.

    Weszły do redakcji, a Amber zdjęła torebkę z ramienia i położyła ją na wolnym krześle. Hayley oparła się o komodę ze starymi numerami w klaserach i westchnęła głośno.

    – Muszę ci o czymś powiedzieć, Amber.

    – Zamieniam się w słuch – odparła, siadając naprzeciwko i splatając dłonie podparte na blacie biurka. Hayley odniosła wrażenie, że nie potraktowała jej poważnie, co tylko ją poddenerowało i zabrało całą pewność siebie.

    – To ciężkie – westchnęła, siadając ze zrezygnowaniem.

    Amber uniosła cynicznie brew w odpowiedzi. Przyglądała się Hayley z lekkim politowaniem, a ona przypomniała sobie ich ostatnią rozmowę w redakcji, kiedy wyszła bez słowa. Kiedy dała się urazić Amber. Nie mogła pozwolić, żeby teraz skończyło się tak samo. Nie była tą samą bezbronną Hayley.

    – Myślę, że powinnaś porozmawiać z Jamesem. Wiem, że nie jest z tobą szczery.

    – Co? – parsknęła, ale zaraz potem zacisnęła drżące usta. – Jak to wiesz? Co wiesz?

Nie ma planety BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz