49. Kieron Lahey

116 26 13
                                    

    Kieron skończył dziś biegać szybciej niż zwykle. I nie miało to przyczyny w jego samopoczuciu, czy wydolności fizycznej. Energii miał aż zanadto, ale w piątek odbywał się ostatni maraton międzyszkolny przed egzaminami i chciał znowu wygrać. Musiał trenować, ale jednocześnie się oszczędzać. Tak poza tym, marnie próbował usprawiedliwiać samego siebie.

Chciał ją zobaczyć.

    Chciał dzisiaj zobaczyć się z Hayley.

    W szatni wziął szybki prysznic. W pośpiechu przetarł mokre ciało i włosy ręcznikiem i przebrał się w świeże ciuchy. Spojrzał na telefon, ale wciąż cisza. Domyślał się, że Hayley musiała zobaczyć zdjęcia z tej feralnej imprezy, ale to się stało i gdyby teraz się poddał, byłby głupcem. Zamierzał się zachować jak dojrzały chłopak, a nie pieprzony tchórz, ktory ostatnio wszedł w jego skórę i sterował jego życiem.

    O ile pamięć go nie zawodziła, w środy odbywały się spotkania ich gazetki. Pognał więc na drugie piętro i spojrzał na wielki zegar wiszący na ścianie. Zbliżała się szesnasta. Jakoś za kilkanaście minut odjeżdżał autobus dziewczyny. Ten na który biegła wtedy przez ulicę i o mały włos, nie potrącił jej samochód. Wciąż na samo wspomnienie tego, przechodziły mu dreszcze. Zwłaszcza, że obok niego była wtedy Jessica, a Hayely wcale nie musiała ich widzieć razem, choć pewnie tak było. Ale to nie miało już znaczenia, bo Hayely widziała zdjęcia z imprezy. Wysłał jej dwie wiadomości i na żadną nie odpisała.

Drzwi redakcji lekko się uchyliły i usłyszał śmiechy. Może nie stał zbyt blisko, ale to nie był śmiech jaki chciałby teraz usłyszeć. Powinien był zbiec z powrotem na dół, póki żadna z sylwetek dziewczyn nie pojawiła się na zewnątrz, a jednak coś sprawiło, że nadal stał oparty o parapet niczym sparaliżowany.

– Kieron! Cześć? Co ty tutaj robisz? Czekasz na mnie? To miłe! – Jessica szybkim krokiem ruszyła w jego kierunku, jak tylko dostrzegła go po drugiej stronie korytarzu.

Kieron wyprostował się, wsuwając dłonie do kieszeni dżinsów. Czuł, że niczego nie uratuje, a jedynie wszystko zepsuje. Cokolwiek powie. Dopóki drzwi redakcji były uchylone, a Amber oglądała się z jędzowatym uśmieszkiem za siebie, miał jeszcze szansę coś zrobić.

– Czekam na kogoś innego – oznajmił stanowczo w tym samym momencie, gdy Hayley zamknęła na klucz drzwi redakcji. Usta miała zaciśnięte i udawała, że jej tam wcale nie ma.

Jessica wydęła wargi w niezadowoleniu. Boże, powinien był się jej pozbyć ze swojeo życia już dawno. Od razu czuł, że ta dziewczyna przyniesie jedynie problemy. Sam nie wiedział, co oznaczało lekkie, niemal niezuważalne kiwinęcie głową Hayley. Jej spojrzenie było zimne i zmęczone. I zbyt krótkie.

– Hayley, twój autobus zaraz odjeżdza? Muszę się zabrać razem z tobą. Obiecałam babci, że ją odwiedzę po szkole.

– Tak. Za pięć minut. Chodźmy – odpowiedziała, przechodząc obok Kierona zbyt szybko. A może nawet nie o to chodziło w jakim tempie, ale o to, jakby był niewidzialny. Jakby go tam nie było.

– Miłego dnia, gołąbeczki – zaświergotała Amber w ich kierunku i zbiegła po schodach za koleżanką.

Kieron czuł się jakby nie mógł nic zrobić, ale to było złudzenie. Mógł wiele. Zamierzał zrobić wiele. A jednak nadal był tchórzem. Może więc to prawdziwy Kieron? Los z niego dzisiaj drwił, że postanowił zaczekać na Hayley właśnie tutaj. A on nie potrafił się mu sprzeciwić. Czuł się żałośnie.

Nie ma planety BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz