Hayley naprawdę miała już ochotę wyjść ze szkoły. Rzadko się jej to zdarzało, zwłaszcza w piątek, kiedy kończyła cały tydzień w szkole przyjemnymi rozmowami w redakcji. Dzisiaj jednak miała dosyć Amber. Usiadły właśnie przy stole i zamierzały przedyskutować rozmowę z Kieronem. Lillianne nie było w szkole od środy i Hayley już nie mogła się doczekać aż się spotkają. Po pierwsze bardziej martwiła się o samopoczucie Lillianne, niż o to, co myśli Amber, a po drugie obawiała się, że w końcu powie o kilka słów za dużo.
Amber nie wiele wspominała o środowym popołudniu i rzekomym bólu zęba. W gruncie rzeczy nawet nie przeprosiła Hayley, ani nie rozmawiały za wiele. Od tamtego czasu spędziły ze sobą razem jedną przerwę. W dodatku w milczeniu. Tak samo zresztą było na zajęciach.
– Mam wrażenie, że Kieron w ogóle nie był szczery. Spisałam wszystko na papier i wypada to o wiele gorzej niż ze słuchu. Jakby był zadufanym w sobie gburem. Bez poczucia humoru – oznajmiła, wpatrując się z rozczarowaniem w kartkę.
Unikała wzroku Hayley. Tej neutralnej, zwyczajnej Hayley, którą przecież wcale nie musiała się przejmować.
– Może powinnaś porozmawiać z nim jeszcze raz? Zmienimy pytania, ale... Hmm, sama już nie wiem – odłożyła kartkę z bezradnością.
– Nie wydaje mi się, że to dobry pomysł – odparła Hayley, mrużąc czoło. Amber ewidentnie sugerowała, że to ona mogła mieć na niego zły wpływ podczas rozmowy; że mogła go stresować. – Kieron wydawał się być sobą i jakiekolwiek pytania mu jeszcze zadasz, odpowiedzi na pewno będą podobne. Sama słyszałaś, że było nawet dosyć zabawnie.
Amber spojrzała niepewnie na Hayley, przygryzając dolną wargę.
– Nie możemy zmieniać pytań, tylko dlatego, żeby uzyskać odpowiedzi jakich my chcemy. Naszym celem jest pokazanie uczniów z innej, tej niepoważnej strony, więc nie dziw się, że nie powiedział wszystkiego. Jeśli chcesz wiedzieć w kim się kocha, albo którego nauczyciela nienawidzi, może po prostu go o to spytaj.
Amber obruszyła się na chłodny ton głosu Hayley:
– Nie byłabyś dobrą dziennikarką – westchnęła sarkastycznie. – Czasem trzeba kogoś umiejętnie naprowadzić, żeby dowiedzieć się, tego czego chcemy, a później nieco dokoloryzować. Poza tym, nie musisz być taka wredna. Założę się, że tobie i Lillianne świetnie idzie plotkowanie o ludziach ze szkoły. Tylko trzeba uważać, żeby samemu nie paść ich ofiarą – spojrzała wymownie na Hayley, uśmiechając się triumfalnie. I kto tu był wredny?
– Co masz na myśli?
Hayley puściła mimo uszu uwagę o dokoloryzowanie wywiadu. Wiedziała, że w razie nieścisłości to do niej Kieron miałby najpierw pretensje. O ile, ktoś tak łagodny i spokojny potrafiłby mieć o cokolwiek żal. Teraz jednak bardziej obchodziło ją, co miała na myśli Amber.
– Nie wiedziałam, że Lillianne prowadzi się z Andersonem. Myślałam, że ma chłopaka. Tego, jak mu tam, Jaspera. I o ile mnie pamięć nie zawodzi, mówiłaś, że na tamtym ognisku źle się poczuła i przyjechała po nią mama. Ktoś tu kłamie, co? – Roześmiała się jędzowato, wstając i przekładając bez celu dwa klasery na górnym regale. Hayley czuła, jak się czerwieni. Gdyby tylko Amber nie zachowywała się tak podle, może o wszystkim by jej powiedziała. Czuła, że już nie może jej ufać. – Ludzie są jednak okropni. Przecież ktoś taki jak Ross Anderson nie spojrzałby nawet na taką świetoszkę? To tak jakby ktoś plotkował o tobie i o Kieronie, tylko dlatego, że widział was samych w redakcji – dodała drwiąco, opierajac się o parapet.
CZYTASZ
Nie ma planety B
Teen Fiction" - Muszę cię zasmucić, ale jest tylko jedna planeta, na której żyją tacy sami ludzie. Może z wyglądu się różnimy, ale wewnątrz każdy jest taki sam. Ani lepszy, ani gorszy, ani mniej czy bardziej wyjątkowy. Nie ma planety B. - A jeśli jest? J...